Strach ma wielkie oczy

4.3K 175 163
                                    

To jest jakiś kiepski żart.

Stałam oniemiała z wyczuwalną na kilometr niechęcią. Momentalnie moje mięśnie się napięły, a moją twarz okalał grymas bólu i rozpaczy. Nie chciałam czuć jego dotyku, tym bardziej z samego rana w szkole. Nie rozumiałam dlaczego się do mnie przytulił, ani dlaczego położył swój duży, ciężki łeb na moim ramieniu. Jego ciemne włosy łaskotały mój policzek, a całą przestrzeń wokół nas opanował zapach jego mocnych, męskich perfum. Stałam sztywno, niezbyt wiedząc co zrobić. Starałam się go nie dotknąć, więc moje ręce były dziwnie ułożone do góry, jak gdybym zaraz miała się w niego wtulić.
Na moje szczęście ludzi jeszcze sporo nie przybyło, więc korytarz nie był mocno zaludniony. Nie mieliśmy ogromnej publiczności, najwyżej kilka osób wlepiło w nas ciekawskie spojrzenia. Jedyną deską ratunku był Luke, który stał naprzeciwko mnie, zasłaniając swoim ciałem moją osobę.

- Zjebałeś to stary. - wyraźnie rozbawiony Luke zabrał głos. - Mina Rogers mówi wszystko. - zarechotał głośno i założył ręce na pierś.

Spojrzałam w górę, a w moich myślach wytworzyła się dość dziwna modlitwa do Boga o więcej cierpliwości.

- Pierdolisz. - mruknął Nate. - Moja mała dziewczynka to kocha. - dodał, po czym dał mi buziaka w policzek.

Za dużo.
O wiele za dużo.
Wydostałam się z jego ramion i stanęłam z nim twarzą w twarz. Wściekłym wzrokiem przejechałam po jego zacnej sylwetce. Chcąc nie chcąc zwróciłam uwagę na to, że byliśmy podobnie ubrani. Czarna koszulka, czarne spodnie i czarno - czerwona koszula w kratkę, która była rozpięta. Ja miałam swoją przewiązaną wokół bioder i to chyba była jedyna z najbardziej widocznych różnic w naszym ubiorze. Włosy jak zwykle były w artystycznym nieładzie, który w jakiś sposób był postrzegany jako uroczy. Ja uważałam, że po prostu miał gniazdo na głowie, w którym na spokojnie mogły by się zadomowić bociany. Bo czemu nie? Jednak to nie teraz było najważniejsze.
Byłam ogromnie zażenowana i zestresowana. Nie byłam przyzwyczajona do dotyku kogokolwiek, a zwłaszcza jego. Odruchowo wytarłam policzek i oblałam się porządnym rumieńcem. I chociaż powinnam bardziej być na niego zła, niż być zawstydzona to reakcja wyszła sama z siebie. Naturalnie ciskałam w Shirley'a piorunami, ale wypełniła mnie fala zażenowania. Głównym powodem owych uczuć było zwykle zaskoczenie, jednak zachowałam się dość nienaturalnie, szybko od niego odskakując. Nie mogłam na to nic poradzić. Wiem, że to był plan i nie mogłam się temu przeciwstawiać, ale Nate powinien mnie uprzedzać przed podobnymi sytuacjami.
Widziało nas paręnaście osób łącznie z prawie całą drużyną koszykówki, czyli przyjaciółmi tego pajaca, którzy okupowali moją szafkę.

Znowu się bałam. Tylko czego? Opinii ludzi? Tego, że coś popsuje? A może jego dotyku?

Chryste, ja chyba nie jestem na to gotowa.

- My-my z Amy musimy już iść, mamy pierwszy w-f i no wiecie... Kobiece sprawy. - mówiłam bez większego ładu i składu, ale na chwilę obecną chciałam po prostu się stamtąd ulotnić i chociaż trochę uspokoić. Nieważne co im powiem, ważne by uciec. - Miło było cię poznać Luke. To cześć. - dodałam, po czym ruszyłam jak burza z miejsca, ciągnąc za sobą zdezorientowaną Morgan.

Nie potrzebowałam iść do swojej szafki, ani także nie czekałam już na odpowiedź chłopaków. Miałam lekki atak paniki i naprawdę nie wiedziałam czym jest on spowodowany. Wiedziałam jednak, że obecny kryzys muszę szybko zażegnać i następnym razem robić wszystko by się to nie powtórzyło.

O matko, czy musi być kolejny raz?

- Hola, hola koleżanko. - nagle Amy zatrzymała mnie w miejscu, tym samym wpychając na siłę do damskiej toalety. Oparłam się o parapet odchylając głowę to tyłu. Poczułam na sobie wzrok brunetki, przez co westchnęłam. - Co to miało być?

NightmareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz