Epilog

1.9K 92 32
                                    

Na ten moment nie wiedziałam czy będziemy razem do końca. Nawet nie wiedziałam czy wytrwamy razem do końca sierpnia, ale to nie miało znaczenia. Liczyło się tu i teraz, bo moje szczęście mnie upijało i z dnia na dzień coraz bardziej gubiłam swoje zmartwienia. Nagle zamiast zakorkowanej Kalifornii miałam alejki pomiędzy winogronem. Zamiast nauki do egzaminów miałam naukę gotowania makaronów. Zamiast kłótni miałam długie rozmowy.

Nagle siedziałam przy stole, słuchałam nieprawdopodobnych historii wujka Alberto, jadłam niesamowicie pyszny makaron i jeździłam kciukiem po dłoni Nate'a, którą trzymał na moim udzie. Nagle patrzyłam na moją najlepszą przyjaciółkę Amy, która przysypiała na ramieniu swojego chłopaka, Luke'a. A ja wiedziałam, że pod koniec tego tygodnia ten słodki, szalony chłopak oświadczy się jej, bo, jak określa Nate, stracił dla niej głowę.

Nagle Jacob pomagał rysować Ellie, równocześnie śmiejąc się do rozpuku z poczynań Willa, który próbował uciec od małego brata Nate'a. Olivier wraz z Louisą właśnie wracali z pola z wiankami na głowach. To wszystko było surrealne.

Nie martwiłam się o rodziców, którzy świetnie sobie radzili na terapii dla par. Vivan codziennie dzwoniła do mnie na co najmniej dwie godziny, opowiadając jakie urocze dziewczyny poznała w swoim nowym liceum i na ile nowych randek została zaproszona. Miała do nas przyjechać w sierpniu, ale ostatnio zażartowałam, że nie wiem czy Nate do tego czasu się mną nie znudzi. Usłyszał to i przez następne kilka godzin udowadniał, że akurat pomiędzy nami nie ma mowy o nudzie. Dosłownie.

I nagle, gdy wszyscy już szli spać, zostawałam z nim sama, wciąż na nowo odkrywając to, jakim jest człowiekiem. Nie było między nami idealnie, kłótnie jak były tak są, ale nie było w nich nic złośliwego, co by rzeczywiście mogło wpłynąć negatywnie na naszą dwójkę. Mieliśmy być ostrożni, bo wiedzieliśmy, jak łatwo podarować nową ranę drugiej osobie. Ale to poszło w diabły, zaraz po tym jak tu przyjechałam. Jestem tylko głupią, zakochaną dziewczyną, która szaleje za chłopakiem o pięknych oczach. A on jest jeszcze głupszym, jeszcze bardziej zakochanym chłopakiem, który wprost przepadł przez mój uśmiech. Tak przynajmniej twierdzi. A ja temu nawet nie mam jak zaprzeczać, bo gdy mówi takie rzeczy doprowadza mnie jakimś cudem do śmiechu, a potem całuję moje policzki, czoło, skronie, kąciki ust, co mnie jeszcze bardziej bawi.

Może i jestem zbyt młoda, aby być pewną takich rzeczy, ale naprawdę czułam, że to jest właśnie to. Nie wątpiłam w to, nie analizowałam. Ja to po prostu wiedziałam i ufałam temu.

Czując jego bicie serca pod palcami, słysząc jego oddech, czując jego zapach. Wiedziałam.

Moja historia miłosna miała przypomnieć, że pomimo bólu, jakie ofiaruje nam życie, każdy z nas jest godny miłości, akceptacji i szczęścia.

Historia moja I Nathaniela Shirleya miała przypomnieć, że jeśli o coś się walczy równie mocno, jak Makbet o swoją władze, to czasem nie traci się głowy i osiąga się zwycięstwo. Miała przypomnieć o tym, że nie każda Julia i Romeo muszą umierać w cierpieniu.

Ponieważ czasem udaje się im uciec; stworzyć coś tak niezwykłego, że nawet najpiękniejsze poematy nie są w stanie oddać tego w słowach i udowodnić, że miłość wygrywa zawsze.

NightmareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz