Jedna impreza to nic złego

6K 172 144
                                    

Po całym domu roznosił się zapach pomidorów i smażonego mięsa. Kszątałam się po kuchni niczym prawdziwa pani domu. Zazwyczaj to nie ja byłam odpowiedzialna za obiady czy jakiekolwiek inne posiłki, ze względu na mój słaby talent – a właściwie jego brak – do gotowania, jednak dzisiaj był jeden z tych rzadkich dni, kiedy musiałam to robić. Zaraz po przyjściu ze szkoły byłam niemiłosiernie głodna wraz z Amy. Wspólnie z dziewczyną pogrzebałam w szafkach oraz lodówce w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia, aż w końcu stanęło na robieniu spaghetti. Myślę, że reszta domowników też będzie zadowolona. Poza tym uwolnię mamę od kolejnego obowiązku, dobrze wiedziałam, że wróci wykończona z firmy.

– Więc sugerujesz, że możemy w ten weekend zaszaleć? – zadała pytanie kolejny raz tego popołudnia ciemnowłosa dziewczyna, opierając łokieć o blat. Wymierzyła we mnie palec wskazujący, uśmiechając się szalenie.

– Ja tylko powiedziałam, że należy świętować to, że nie muszę się użerać z tym skurwielem. – odpowiedziałam i przemieszałam sos pomidorowy.

– Och, to z pewnością idziemy na jakąś imprezę. – powiedziała radośnie, klaszcząc w ręce. Zaśmiałam się i spojrzałam na uradowaną przyjaciółkę, myśląc "a mówią nie rzucaj słów na wiatr".

– Dobra, okej, zgadzam się. Powiem ci szczerze, że nawet mam ochotę. – jej oczy zalśniły i już wiedziałam, że przesadziłam. Nagrabiłam sobie, oj i to jak.
Na jej usta wpłynął szatański uśmiech, co mnie nieco zmartwiło, nawet bardziej niż ten poprzedni, upodabniający ją do Jokera.

Co jej czarny umysł wymyślił?

– Piątek, impreza, ty, ja i Jacob. – jej oczy lśniły niczym najjaśniejsze gwiazdy, a mi powoli robiło się gorąco, od jej intensywnego spojrzenia.

– Gdzie? – spytałam, wyłączając makaron. Patrzyłam na nią kątem oka, gdy jej uśmiech spełz z jej malinowych ust.

– U Jacksona. – powiedziała, na co głośno jęknęłam. Widziałam w szybie okna, jak wywraca oczami.

– Ja się pozbyłam tego kretyna, a ty chcesz mnie znowu wpakować w jego towarzystwo. – mruknęłam, przygotowując dalej spaghetti.

– Zauważyłam, że bardzo często o nim wspominasz. Jakby wciąż siedział w twojej głowie. – teraz to ja przewróciłam oczami. Amy i jej chore, nieuzasadnione teorie.

– Mówię o nim teraz, bo to pewne, że tam będzie. To jego najlepszy przyjaciel. Poza tym, siedzi w mojej głowie tylko wtedy, gdy akurat moje ciśnienie zaczyna wzrastać. – powiedziałam z przekąsem. – Nienawiść. Zabawne uczucie. Ma tą samą moc, jaką posiada miłość. Z nią również jesteś w stanie przejść tysiące mil. Tylko różnica polega na tym, że dla miłości byś szła tam, tylko po to by ujrzeć tą osobę. Z nienawiści idziesz taki szmat drogi, by temu komuś wpierdolić. – dodałam.

– Och, daj spokój. – sapnęła, rozkładając z załamaniem dłonie. – Pasowalibyście do siebie. – powiedziała zamyślona, a ja odwróciłam się w jej stronę z patelnią w ręce. Miałam nieopartą chęć przywalić nią w jej głupi, brązowy łeb. Tak, na miłość boską, jakie to było by piękne.

Znowu zaczęłam po cichu liczyć do dziesięciu chcąc uspokoić się i zwalczyć złość, która owładnęła moje ciało. Odłożyłam przedmiot na bezpieczne miejsce, bo naprawdę kusił.

- Nigdy więcej nie mów takich rzeczy. - wycedziłam każde słowo, a Amy wybuchła gromkim śmiechem, słysząc moje zdenerwowanie.

- Złość piękności szkodzi. - puściła mi oczko, a ja pokręciłam głową. - Dobra już nie wspomnę o tym. Jeszcze byście się zabili czy coś.

NightmareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz