Rozdział pierwszy

12.2K 532 52
                                    


Katherine

Nie lubiłam bezczynności. Najlepiej czułam się wtedy, kiedy coś się działo. I o ile nie mogłam narzekać na brak wrażeń, jakie zapewniał nam wszystkim ojciec, sama robiłam niewiele. Właśnie dlatego zdecydowałam się podjąć próbę kontaktu z Killianem Danielsem. Miesiąc temu rozmawiałam z nim po raz pierwszy. Niedługo po ślubie Maddy i Vincenta i po tym, jak zniknęli cholera wie gdzie. Od tamtego czasu nie dowiedziałam się zbyt wiele, ale czułam, że jestem coraz bliżej odkrycia prawdy. Ten facet miał w sobie pewną tajemniczość, która zaintrygowała mnie na swój sposób.

Znów się z nim umówiłam. Tym razem nie informowałam o tym braci. Nie byłam już dzieckiem, więc ich chęć uczestniczenia we wszystkim działa mi coraz bardziej na nerwy. Przypomniałam sobie słowa Mad, która stwierdziła, że się o mnie martwią. Na samo to wspomnienie zaśmiałam się pod nosem. Nie twierdziłam oczywiście, że jestem im zupełnie obojętna, ale troska nie chodziła w parze z żadnym z moich braci. Właśnie dlatego wolałam działać na własną rękę. Co mogłoby mi się stać? Z Danielsem umawiałam się jedynie w publicznych miejscach, a on sam nie wyglądał na wyjątkowo groźnego. Przypominał mi trochę Jacoba, choć miał w sobie coś, czego nie widziałam u żadnego z moich braci, za to doskonale widoczne było u Cartera. Zbyt duża pewność siebie, arogancja i przekonanie o swojej zajebistości. To drażniło mnie najbardziej, ale czego nie robi się dla dobra sprawy?

Usiadłam przy stole w restauracji, do której podał mi adres Killian. Nie spodziewałam się wystawnego i eleganckiego wystroju. Zwykle to ja wskazywałam miejsca, w których mieliśmy się spotkać i żadne z nich nie było tak oficjalne, jak to, w którym się znalazłam. Wiedziałam już, że to ostatni raz, w którym daję mu wolną rękę.

Pojawił się niedługo później. Zajął miejsce naprzeciwko mnie i uśmiechnął się nieznacznie.

– Olśniewająca jak zawsze – powiedział przeciągle. – Mam nadzieję, że podoba ci się miejsce, które wybrałem.

– Ani trochę – burknęłam. – Nienawidzę sztywnego klimatu.

Zaśmiał się, po czym nieco opuścił głowę i spojrzał na mnie spode łba.

– Ciężko cię zadowolić.

– Nie przypominam sobie, żebym oczekiwała tego od ciebie.

Otworzył usta, by mi coś powiedzieć, ale wtedy obok nas pojawił się kelner, podając karty menu. Kiedy odszedł, Killian skupił się na mnie.

– Lubię zadowalać kobiety.

Jeśli miałabym przyznawać mu punkty, w których pozytywnie mnie zaskoczył, lub mi zaimponował, byłby na niezłym minusie.

– Och, co za zaskoczenie – rzuciłam z udawanym przejęciem.

Znów się zaśmiał.

– No dobrze, Katherine. Przejdźmy do konkretów. Dlaczego chciałaś się ze mną widzieć? Po naszym ostatnim spotkaniu byłem przekonany, że do kolejnego nie dojdzie zbyt prędko.

Ach, tak... Nasze ostatnie spotkanie, na którym o mały włos nie stracił jaj.

– Jeśli jeszcze raz spróbujesz się do mnie dobrać, dołączysz do brata – powiedziałam poważnie, mierząc go wzrokiem.

Wyprostował się, a na jego twarzy pojawiło się zmieszanie, które zniknęło tak szybko, jak się pojawiło.

– Nie jestem idiotą, skarbie. Wiem, skąd te nagłe zainteresowanie moją osobą. Do tej pory miałem nadzieję, że będę mógł się przynajmniej zabawić, ale skoro tak stawiasz sprawę. – Pochylił się i spojrzał na mnie przenikliwie. – Mów, czego chcesz, albo twój ojciec dowie się, że knujesz za jego plecami. A z tego co wiem twoja pozycja i tak wisi już na włosku.

Blakemore Family. Tom 3. Katherine - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz