Rozdział szósty

5.2K 431 32
                                    


Carter

Z niemałą przyjemnością zapukałem do drzwi Katherine drugi raz. Co więcej, byłem w jeszcze lepszym nastroju niż za pierwszym razem. Zakładałem wiele scenariuszy tego wieczora, ale tego, co mnie spotkało, zdecydowanie się nie spodziewałem. Katherine otworzyła mi drzwi, a na jej widok mój kutas stanął dęba w ciągu trzech sekund. Patrzyłem na nią szeroko otwartymi oczami, a dłonią próbowałem zrobić sobie miejsce w spodniach.

– Przestałeś się gapić? Jestem głodna.

Minęła mnie i ruszyła w stronę zaparkowanego samochodu. Szedłem za nią, wpatrując się w jej nagie plecy i długie nogi. Miała na sobie czarną sukienkę, która niewiele zakrywała i skutecznie odbierała mi zdolność myślenia. Otworzyłem jej drzwi, po czym wsiadłem z drugiej strony. Kierowca spojrzał na mnie przez ramię, czekając na kolejne wytyczne. Miałem zabrać ją do jednej z wystawnych restauracji, ale to zaczęło się wydawać złym pomysłem.

– Red Club – rzuciłem po zastanowieniu.

– Och, elegancja sama w sobie – zadrwiła Katherine.

– Mogę zabrać się do najlepszej restauracji w mieście. Chcesz tego?

Nie kryłem się nawet, że taksuje jej ciało centymetr po centymetrze. W końcu mogłem to robić, a ona musiała to znosić.

– Masz rację. Wolę perwersję od elegancji.

Wypuściłem głośno powietrzę, ponownie próbując zrobić miejsce spodniach. Ta gra zaczynała powoli mnie zabijać. Najbardziej martwił mnie fakt, że to dopiero początek.

Na miejscu nie czułem się lepiej. Klub był stworzony dla elity. Ludzi, którzy mieli kupę forsy i liczyli się w mieście. I właśnie dlatego w powietrzu roznosił się zapach seksu i rozpusty. W normalnych okolicznościach czułbym się jak w raju. Jednak nie tym razem. Wokół było pełno półnagich kobiet, których tym razem nie mogłem nawet dotknąć, a obok mnie była ta jedna, która nie chciała, bym ją dotykał. Skorzystałem jednak z okazji i położyłem dłoń u dołu jej pleców, gdy przechodziliśmy przez główną salę. Odliczałem sekundy, w których pozwoliła mi ją utrzymać w miejscu. Po dokładnie trzech strąciła moją rękę, piorunując mnie spojrzeniem, które mogłoby zabić. Weszliśmy do drugiej sali, gdzie można było coś zjeść i odpocząć od głośnej muzyki. W Red Club pomieszczeń było wiele, włącznie z kasynem, basenem, pokojem do zabaw dla dorosłych i wieloma innymi. Chyba dlatego tak lubiłem to miejsce. Katherine również dobrze je znała. Kiedy przyjeżdżała do Rochester, bywała tu niejednokrotnie. Uwielbiałem patrzeć, jak wyciąga spluwę i celuje w nią do kutasów, którzy mieli odwagę jej dotknąć. Szkoda, że takim kutasem tego dnia stałem się ja. Wiedziałem, że mimo skąpego stroju ma przy sobie coś, czym mogłaby zabić. Mógłby być to gnat, albo nóż.

Kiedy tylko usiedliśmy przy stoliku, pojawił się obok nas kelner, czekający na nasze zamówienia. Nie chciałem jeść, chciałem mieć ją, pod sobą, na sobie... Kurwa, chciałem po prostu ją mieć i nigdy nie wypuszczać. Złożyłem jednak zamówienie, bo nic innego mi nie zostało.

– I jeszcze butelkę szkockiej – dodała Kat, gdy kelner odchodził.

Patrzyłem na nią, jakbym widział ją po raz pierwszy. Zdawałem sobie sprawę, że igram z ogniem, bo przecież tego nienawidziła. Tym razem jednak nie odezwała się ani słowem. Patrzyła wszędzie, tylko nie na mnie. W końcu nasze spojrzenia się skrzyżowały, a ja postanowiłem postarać się o to, by trwało to jak najdłużej.

– Wyglądasz niesamowicie – skomplementowałem ją.

– Daruj sobie.

– Nie zamierzam. Jesteśmy na siebie skazani, Katherine. Sama do tego doprowadziłaś.

Blakemore Family. Tom 3. Katherine - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz