Rozdział dwudziesty dziewiąty

5.1K 450 46
                                    


Katherine

Stałam pod drzwiami do jego kajuty jakieś dziesięć, może piętnaście minut. Już nawet uniosłam rękę, by zapukać, ale w ostatniej chwili opuściłam ją i odwróciłam się na pięcie. Weszłam na pokład jachtu, uniosłam głowę i obserwowałam gwiazdy zdobiące niebo. Noc była spokojna, ale w mojej głowie panował istny sztorm. Wiedziałam dokładnie czego chcę, jednak nie potrafiłam się do tego przyznać. Próbowałam to zrobić. Naprawdę starałam się wytłumaczyć samej sobie, że mam prawo do szczęścia.

– Kat?

Odwróciłam się w stronę mojego brata. Przyglądał mi się z troską i niepewnością, do jakiej akurat zdążyłam się przyzwyczaić. Widziałam ją w oczach większości ludzi. Nie dziwiło mnie to. Byłam niepewna. Rozchwiana, szorstka i uparta.

– Tak?

– Co tu robisz? Jest środek nocy.

– O to samo mogłabym zapytać ciebie.

– Chodzisz w miejscu, dokładnie nad moją kajutą.

– Och. Obudziłam cię? – zapytałam zmieszana.

– Powiedz mi lepiej, co nie daje ci spać.

– Po co pytasz, skoro dobrze wiesz?

Poszedł bliżej. Stanął naprzeciwko mnie i uśmiechnął się blado.

– Maddy kiedyś powiedziała mi, że jesteśmy do siebie podobni. Wtedy ją wyśmiałem. Teraz jednak widzę, że miała rację. Oboje żyliśmy w przekonaniu, że nasza rola na tym świcie jest dokładnie określona i nic nie możemy z tym zrobić. To nieprawda, Katherine.

– Może i mamy wspólne cechy, ale nasza sytuacja jest zupełnie inna.

– Zakochałem się w Mad od pierwszego wejrzenia. Ty pokochałaś Cartera, dopiero wtedy, kiedy pozwoliłaś mu się zbliżyć. Nieważne kiedy do tego doszło, ważne, że doszło.

– Nie kocham go – odparłam pewnie.

Wtedy się zaśmiał i pokręcił głową.

– Moja siostra jest ślepa.

– Wiesz lepiej, co czuję? – wycedziłam.

– Wygląda na to, że każdy wie. Nikt nie jest ślepy, Kat. Patrzysz na niego tak, jak on przez lata patrzył na ciebie. Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, co do niego czujesz. Jeśli chcesz dalej się okłamywać, daj mu odejść. On na to nie zasłużył.

– Myślałam, że nigdy go nie lubiłeś.

– Ktoś, kto zdolny jest do przyznania się do miłości, zasługuje na szacunek.

– Boję się, że przez moją słabość stanie się coś złego.

– Miłość nie osłabia, Katherine. Ona czyni człowieka silniejszym. Sprawia, że życie nabiera kolorów. Żeby się o tym przekonać, musisz w końcu przestać uciekać i chować się pod swoją skorupą.

Kiedy Vincent wrócił pod pokład, ja usiadłam na ławce i jeszcze raz spojrzałam w niebo. To, co mówił mój brat, zdawało się być takie proste. Było proste. Musiałam jedynie ściągnąć z siebie blokadę, która unieruchamiała mnie za każdym razem, gdy czułam się słaba. Tak właśnie czułam się przy Carterze. Słaba, bezbronna, zupełnie inaczej, niż wtedy, kiedy nie było go obok.

W końcu wstałam i podeszłam do drzwi jego kajuty. Nie zapukałam, weszłam do środka i tak cicho, jak tylko mogłam, skradłam się do jego łóżka. Weszłam pod kołdrę, a wtedy on się obudził.

Blakemore Family. Tom 3. Katherine - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz