Rozdział piętnasty

4.8K 455 38
                                    


Katherine

Chyba nigdy wcześniej nie denerwowałam się tak spotkaniem z ojcem. Owszem, zawsze towarzyszyły mi negatywne emocje, ale tym razem było znacznie gorzej. Dosłownie trzęsłam się z nerwów. Czułam, że Carter powie prawdę, albo w jakiś sposób zdradzi, że tak naprawdę nic nas nie łączy. Bałam się konsekwencji. Znając ojca, byłyby surowe. Może kazałby mi jak najszybciej wyjść za Killiana? Miałam ochotę się napić, ale zamiast tego postanowiłam wziąć się w garść. Radziłam sobie tyle lat, więc musiałam poradzić sobie także tym razem. Niezależnie od tego, co mnie czekało.

W Nowym Jorku byłam jeszcze przed południem. Zdążyłam odwiedzić swój dom i zrozumieć, że w ogóle za nim nie tęsknie. Dostałam go od ojca, ale i tak rozważałam sprzedaż. Nienawidziłam tego miejsca. W Rochester było lepiej, spokojniej i przede wszystkim daleko od człowieka, który chciał sterować moim życiem.

Siedziałam w salonie i trzymałam telefon w ręku. Rozważałam telefon do Cartera, by dowiedzieć się, na co powinnam się przygotować. Chyba zabrakło mi odwagi i zamiast do niego, zadzwoniłam do Jacoba.

– Co jest? – zapytał, gdy tylko odebrał.

– Będziesz dziś u ojca?

– Tak. Zaprosił ciebie i Cartera, ale czuję, że powinienem tam być.

– Dlaczego? Wiesz coś, o czym także ja powinnam wiedzieć?

– Nie.

Nie podobała mi się ta odpowiedź.

– Powiedz – nalegałam.

– Nic nie wiem, Katherine. Po prostu chcę tam być.

– Carter chce się wycofać?

– Jego o to zapytaj. To nie moja sprawa. I kurewsko się z tego cieszę.

– Nie ma to jak liczyć na rodzinę – powiedziałam z goryczą.

– Czego ode mnie oczekujesz? Nieważne, co ci powiem, ty i tak będziesz wiedziała lepiej. Nigdy nikogo się nie słuchałaś, zazwyczaj robiłaś na przekór. Właśnie dlatego będę milczał.

– Powiedz mi tylko, czy mam być przygotowana na ślub z Killianem!

– Wszystko zależy tylko od ciebie.

Rozłączył się, zostawiając mnie jeszcze bardziej skołowaną. Znów poczułam silną potrzebę napicia się. Nie... Zalania się w trupa. To jednak musiało poczekać. Zakładałam, że po wyjściu z domu ojca nic innego mi nie pozostanie. Ewentualnie ucieczka. Zaczęłam zastanawiać się nawet, czy Vincent pozwoliłby mi do niego dołączyć, gdybym jakimś cudem go odnalazła. Z każdą kolejną minutą byłam przekonana o swojej porażce. Słowa Jacoba mi nie pomogły. Może i byłam zdesperowana, ale nie zamierzałam się przed nikim kajać, a już na pewno nie przed Carterem. Nieważne, co do mnie czuł i ile mógłby dla mnie zrobić. To uczucie działało tylko w jedną stronę i nic nie mogło tego zmienić.

Gdy przyszła pora, zadzwoniłam po kierowcę, który pojawił się przed moim domem po kilku minutach. Przeszło mi przez myśl, że najlepiej wyglądałoby, gdybym u ojca pojawiła się wspólnie z Carterem, ale przecież nie mogłam popadać w paranoję. Nawet pary nie spędzają ze sobą dwudziestu czterech godzin na dobę. Chyba. Tak czy inaczej, zbyt duże staranie się o szczegóły mogłoby nie wyjść mi na dobre. Nie znałam myślenia ojca, nigdy nie byłam z nim blisko. Może jako dziecko, ale nawet tego nie pamiętam. Jakby się zastanowić, nigdy z nikim nie czułam prawdziwej więzi. Kochałam matkę i rodzeństwo, ale miałam poczucie, że nie jest to najsilniejsze ze wszystkich uczuć. Zawsze czułam się wybrakowana i coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że urodziłam się z sercem bez jednego kawałka.

Blakemore Family. Tom 3. Katherine - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz