Rozdział dwunasty

5.1K 434 75
                                    


Carter

Wczorajszej nocy Katherine wygrała. Trzeba było jej przyznać, że załatwiła mnie koncertowo. Gdyby nie widok jej nagiego ciała, zapewne wyszedłbym, by ulżyć sobie w cierpieniach. Jak mogłem to zrobić, wiedząc, że żadna inna kobieta jej nie dorówna? Nagle wszystkie wydawały się być zbyt nieidealne, bym w ogóle mógł na nie spojrzeć. Kat grała nieczysto, a ja nie wiedziałem, jak z nią wygrać. Powoli traciłem nadzieję, że coś kiedykolwiek się zmieni. Zacząłem zastanawiać się nawet, czy istnieje szansa, bym nauczył się o niej nie myśleć. Wtedy wydawało mi się to niewykonalne, ale co innego miałbym zrobić?

W ciągu dnia widziałem ją jedynie rano. Po śniadaniu wyszła bez słowa. Dochodził wieczór, a jej nadal nie było. Poszedłem do Richiego, by dowiedzieć się, czy wie co się z nią dzieje. Tak, martwiłem się.

– Zwiedza Chicago – poinformował mnie rozbawiony. – To duża dziewczynka, Carter.

– Nieważne, wolałabym wiedzieć, co się z nią dzieje.

– A ona wolałaby, żebyś nawet nie chciał tego wiedzieć. Patowa sytuacja.

– Mi to mówisz?

Richie zaśmiał się i sięgnął po szklankę z whisky.

– Dam ci radę. Kurewsko ważną i zaskakująco mądrą jak na mnie radę. – Zrobił pauzę, pochylił się w moją stronę i spojrzał na mnie w skupieniu. – To nie dziewczyna, którą łatwo jest zdobyć. Nienawiść do mężczyzn ma we krwi i uważa, że żaden samiec nie może jej dorównać. Nigdy się nie zakochała, bo nie spotkała nikogo, kto przyparłby ją do muru. Jeśli jej nie zdominujesz, na zawsze zostaniesz w miejscu, w którym teraz jesteś.

– To bardzo mądra rada. Gdybyś jeszcze wiedział, jak mam to zrobić...

– Z pewnością wymyśliłbym coś, gdyby nie była moją siostrą. Nawet dla mnie to za bardzo pojebane.

– A więc dalej jestem w tym samym miejscu – rzuciłem pod nosem.

– Katherine to typ psa ogrodnika. To, że ciebie nie chce, nie oznacza, że nie miałaby problemu z patrzeniem na to, jak zabawiasz się z inną kobietą.

Przez chwilę milczałem, zastanawiając się, czy jego słowa mają sens. Szczerze mówiąc, spodziewałem się, że Kat nie byłaby poruszona nawet wtedy, gdybym tuż obok niej obracał dwie inne dziewczyny. Z drugiej jednak strony, przecież niczego nie ryzykowałem. Nie mogło być gorzej niż było dotychczas.

– Chyba na nic innego nie wpadnę – stwierdziłem posępnie.

– Odpowiedz mi na jedno, zajebiście ważne pytanie. Jakim cudem mogłeś zakochać się w mojej siostrze?

– Szczerzę? Nie mam pojęcia.

– Tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że miłość nie jest dla mnie.

– Jacob też tak mówił. I jakby na to nie patrzeć... Vin z pewnością myślał dokładnie tak samo.

– Ja jednak różnię się od moich braci, przyjacielu.

– Oni też tak uważali.

– Powiem inaczej... Nie ma na świcie kobiety, która sprawiłaby, że zaczęło by mi odpierdalać. Choćby nie wiem, jaka była piękna. Choćby miała, kurwa, cipkę ze złota. Miłość nie leży w mojej naturze.

– Kłóciłbym się z tym.

– Doprawdy? – zapytał całkowicie poważnie.

– Wszyscy twierdzicie, lub twierdziliście, że nie macie serc, że nie potraficie kochać. A teraz pomyśl o swoim rodzeństwie i matce. Gdybyś musiał się zabić, żeby uratować życie Daviny, nie zrobiłbyś tego?

Blakemore Family. Tom 3. Katherine - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz