Katherine
Nawet towarzystwo Cartera nie mogło sprawić, bym nie cieszyła się z podróży do Chicago. Byłam podekscytowana, bo rzadko mogłam brać udział w takich akcjach. Czułam się tak, jakby wszystkie moje problemy przestały istnieć. Brakowało mi tego dreszczu adrenaliny. Kiedyś miałam więcej okazji do pociągnięcia za spust, jednak tak wiele rzeczy się zmieniło. Najpierw odsunął mnie ojciec, później moi bracia. Na szczęście Richie wiedział, że nawet ja potrzebuję zapachu świeżej krwi. Bez tego nie czułam się jak kobieta z rodu Blakemore. Rodziliśmy się z krwią na rękach, od najmłodszych lat uczestniczyliśmy w życiu ojca, który nie szczędził nam widoków, jakich normalni ludzie nie byliby w stanie znieść. W wieku jedenastu lat po raz pierwszy widziałam śmierć człowieka. To nie było planowane. Nie mogłam spać i snułam się po domu, nie spodziewając się, że odbywa się w nim egzekucja. Pamiętam dokładnie, jak bardzo przerażona byłam. Kolejne noce były dla mnie koszmarem. Bałam się zasnąć, gdy tylko zamykałam oczy, widziałam wszystko tak, jakbym znów była tego świadkiem. Jednak dni miały, a ja z pomocą braci zaczynałam dochodzić do siebie. Kolejne widoki rozlewu krwi stawały się dla mnie codziennością. I nagle ojciec uznał, że nie będę taka, jak jego synowie. Najpierw pozbawił mnie części siebie, tylko po to, by później kazać mi ją przywrócić. Tego nie mogłam już zrobić. W wieku osiemnastu lat zbuntowałam się, przez co poniosłam karę, która niczego mnie nie nauczyła. Ojciec stracił nade mną kontrolę i pozostało mu jedynie odciągnąć mnie od własnej siostry, by nie stała się taka jak ja. Nie chciałam tego dla Daviny, była oczkiem w głowie nas wszystkich. Przypominała o człowieczeństwie, jakiego sami się wypraliśmy. Choć, jak się okazuje, niezupełnie. Skoro Jacob się zakochał, a Vincent zmienił się pod wpływem kobiety, wyglądało na to, że jest jeszcze dla nas szansa. Pytanie tylko, czy na pewno dla wszystkich...
Niedługo przed lądowaniem Richie pokazał nam zdjęcia trzech mężczyzn. Obok nich było kilka najważniejszych informacji i nic poza tym. Każdy miał około pięćdziesięciu lat, a według danych byli politykami.
– Pierwszy z nich jest naszym zleceniodawcą. Żeby nie wydało się, że stoi za śmiercią pozostałych dwóch, mamy upozorować atak na niego. Chce, żeby cały świat mówił o tym, jak udało mu się uniknąć śmierci – wyjaśnił nasz brat.
– Kim oni są? – zapytałam z zainteresowaniem.
– Każdy z nich kandyduje na burmistrza Chicago.
– Żartujesz? Facet chce zająć stołek i dlatego zleca zabójstwo swoich przeciwników?
Nic nie powinno mnie dziwić, a jednak to było zaskakujące.
– Niezupełnie. Stołek to jedno. Jest to dla niego ułatwienie w interesach, jakie prowadzi na boku. Z tego co udało mi się ustalić, jest niezłym pojebem.
– Teraz to ma większy sens.
– Dziś i jutro będą brać udział w debatach i rozgłaszać przemówienia. Mamy jeden dzień, by dokładnie im się przyjrzeć i ustalić, kiedy najlepiej zaatakować. Jutro w nocy będzie już po wszystkim. Przebywają w różnych hotelach, więc każde z nas dostanie jednego do załatwienia.
– Niech zgadnę. Ja mam za zadanie upozorować atak? – wysyczałam.
Od razu się wściekłam. Miałam nadzieję na coś, co przypomni mi, że żyję. Nie pisałam się na teatrzyk.
– Siostrzyczko, nie powierzyłbym ci takiego zadania – powiedział nieco rozbawiony. – Zleceniodawcę biorę na siebie.
– Myślałam, że chcesz mnie wychujać – rzuciłam pod nosem.
– Ja? Nigdy.
– No dobrze. Czyli się rozdzielamy? – wtrącił Carter.
– Najprawdopodobniej. Musimy im się przyjrzeć. Nie dostałem zbyt szczegółowych informacji dotyczących ich ochrony. Pójdziemy na debatę, posłuchamy ich przemówień. Trochę się ponudzimy, ale myślę, że będzie warto.
Gdy wylądowaliśmy, zaczęło świtać. Czekał nas długi dzień. Miałam nadzieję, że następny mi to wynagrodzi. Złapaliśmy taksówkę, która zawiozła nas do hotelu, w jakim Richie zarezerwował pokoje. Mieliśmy kilka godzin do pierwszej, zapewne cholernie nudnej debaty.
Stałam na środku holu z Carterem, gdy Richie załatwiał formalności. Próbowałam ignorować mężczyznę obok mnie, ale on mi na to nie pozwolił.
– To nasze pierwsze wspólne wakacje.
– Ja pierdole – wysyczałam. – Nie ma nas, nie mamy ze sobą nic wspólnego i to nie są, kurwa, wakacje!
– Ja to widzę inaczej.
Na szczęście Richie załatwił wszystko błyskawicznie. Podszedł do nas, po czym wszyscy skierowaliśmy się do windy. Kiedy wyszliśmy na korytarz, brat podał mi kartę do drzwi.
– Macie pokój obok mojego.
– Zaraz... że jak? Jak to macie? – zapytałam wściekła.
– Uznałem, że tak będzie lepiej – wyjaśnił Richie, wzruszając ramionami.
– Lepiej? Dla kogo?
– Pamiętasz, że jesteś teraz obserwowana? Nie wiemy jak bardzo, więc powinnaś dbać o pozory.
– Widzisz, a przed chwilą mówiłaś, że nie mamy nic wspólnego – zaśmiał się Carter, zabierając ode mnie kartę.
Tego kretyna to naprawdę bawiło! Miałam ochotę zmazać mu ten uśmieszek z twarzy, ale zamiast tego wzięłam kilka głębokich wdechów, spiorunowałam spojrzeniem Richiego, po czym poszłam do pokoju. Na szczęście był duży i miał dwa podwójne łóżka. Zaczynałam szukać plusów, by nie zwariować.
– Masz ochotę na wspólne śniadanie podane do łóżka?
Naprawdę miałam z nim wytrzymać i go nie zabić?
– Ty naprawdę igrasz ze śmiercią – powiedziałam wolno.
– Od razu ze śmiercią. Tylko idiota nie zaproponowałby ci śniadania.
– Rzeczywiście, chętnie coś zjem. W restauracji, bez twojego towarzystwa.
Po tych słowach od razu wyszłam z pokoju. Miałam nawet ochotę pójść do Richiego i przynajmniej skopać go za to, że wpierdolił mnie w to bagno. Zrezygnowałam jednak, by nie nakręcać się jeszcze bardziej. Postanowiłam, że nie będę się śpieszyć. Dopiero o dziesiątej mieliśmy opuścić hotel, więc czasu miałam aż za dużo.
Na szczęście Carter odpuścił, pozwalając mi choć przez chwilę nacieszyć się brakiem jego towarzystwa. Żałowałam, że nie potrafiłam wmówić sobie, że wcale go nie ma. I pomyśleć, że gdyby nie Killian i jego chęć zemsty, byłabym tu sama, bez pajaca, na którego skazana byłam przez najbliższy czas.
CZYTASZ
Blakemore Family. Tom 3. Katherine - ZAKOŃCZONA
RomanceKatherine Blakemore była kobietą twardo stąpającą po ziemi. Wychowana w rodzinie mafijnej nie bała się użyć broni, rzadko kiedy czuła jakikolwiek lęk. Jednak jej ojciec sprawił, że życie kobiety stało się coraz trudniejsze, a jej decyzje nie zawsze...