Rozdział trzydziesty dziewiąty

4.7K 397 33
                                    


Katherine

Przygotowując się na ślub Alexandra, miałam wrażenie, że wybieram się na stypę. Stałam przed lustrem, wpatrując się w swoje obicie i zadawałam sobie pytanie, po co właściwe to robię. Nie powinnam się tam pojawiać, ale nie mogłam także tego nie zrobić. Ubrana byłam w czarną suknię z długimi rękawami, idealnie odzwierciedlającą mój podły nastrój. Zrobiłam sobie mocny makijaż, a włosy upięłam w luźny kok. Mimo że wyglądałam na pewną siebie, w środku trzęsłam się ze strachu. Nie często mi się to zdarzało. Prawdę mówiąc nie mogłam przypomnieć sobie dnia, w którym bałam się równie mocno, a przecież powinnam mieć w czym wybierać. Tego dnia chodziło jednak o życie nie tylko moje, ale także ludzi, na których mi zależało. Nikt nie wiedział, co się wydarzy i chyba to w tym wszystkim było najgorsze. Z jednej strony był ojciec, z drugiej Killian i Martin. Każdy z nich wydawał się zdolny do wszystkiego.

Zeszłam na dół, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Spojrzałam przez wizjer, upewniając się, że to Carter. Kiedy otworzyłam, boje spojrzeliśmy na siebie z niemałym podziwem. Musiałam przyznać, że wyglądał niesamowicie pociągająco w czarnym smokingu. Nawet ucieszyłam się na myśl, że nie będzie zbyt wielu gości weselnych. Jeszcze mogłabym nie wytrzymać spojrzeń innych kobiet. Tak, byłam cholernie zazdrosna i powoli oswajałam się z tą myślą. Z myślą, że może mi zależeć.

– Wyglądasz obłędnie, moja pani – powitał mnie niskim i ochrypłym głosem.

Złapał moją dłoń i oddał pocałunek na jej wierzchu.

– Ty także nie straszysz.

W odpowiedzi uśmiechnął się, po czym przekroczył próg domu.

– Mamy jeszcze kilka minut. Może zaproponujesz mi drinka i pokażesz mi, co ukryłaś pod tą suknią.

Tym razem to ja się uśmiechnęłam. Długie sukienki miały jedną ogromną zaletę. Można było ukryć pod nimi naprawdę wiele.

– Pokażę ci po tym cyrku, albo w jego trakcie.

Usiedliśmy na kanapie w salonie. Carter zrobił drinki, ale nie miałam ochoty nawet na alkohol. Upiłam łyk i skrzywiłam się. Odłożyłam szklankę, po czym spojrzałam na mężczyznę.

– Nawet alkohol mi dziś nie pomoże – stwierdziłam z niewielkim obrzydzeniem.

– Za bardzo się tym przejmujesz, mała. Dziś nic się nie wydarzy. Może jutro, albo za tydzień.

– To mało pocieszające.

– Wiem, ale postaraj się o tym nie myśleć.

Łatwo było mu powiedzieć. Martwiłam się o niego, moich braci, Davinę i matkę. O sobie już nawet nie myślałam. Własna śmierć nie była dla mnie niczym przerażającym. Zdążyłam pogodzić się z myślą, że może mnie spotkać każdego dnia. To szło w parze z nazwiskiem Blakemore – niepewność jutra.

Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie czekał samochód, który miał nas dowieźć na miejsce. Gdy tylko zajęliśmy tylną kanapę, kierowca ruszył w kierunku całego cyrku. Uniosłam wzrok i dopiero wtedy zauważyłam, że wiezie nas tam Hudson. Nasze spojrzenia skrzyżowały się w lusterku wstecznym. Jego oczy zdawały się do mnie uśmiechać. Od razu przypomniałam sobie naszą poprzednią rozmowę i wiedziałam, że on także o tym pomyślał. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że miał rację.

Na miejscu byli już wszyscy z wyjątkiem Alexandra, Vincenta i Maddy. Nora i Killian stali przy jednym z drzew, dokładnie przyglądając się wszystkiemu wokół. Nasi ojcowie rozmawiali ze sobą niedaleko ołtarza, a matka z Daviną zajmowały miejsca na ustawionych w dwóch rzędach krzesłach. Miałam do nich podejść, ale Carter skierował się prosto do moich braci, więc postanowiłam pójść za nimi.

Blakemore Family. Tom 3. Katherine - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz