Rozdział trzydziesty drugi

4.6K 408 9
                                    


Carter

Gdy Katherine jeszcze spała, zszedłem na dół, wiedząc, że tam spotkam Jacoba. Mieliśmy wiele do nadrobienia. Co prawda nie było mnie tylko kilka dni, ale opuściłem ten dom, w momencie, w którym działo się naprawdę wiele.

Znalazłem go w bibliotece. Siedział przed biurkiem, wpatrując się w obraz zawieszony na ścianie naprzeciwko niego. Jedynie na mnie zerkną. Dopiero, kiedy usiadłem po drugiej stronie biurka, spojrzał na mnie uważnie.

– Jak to się stało? – zapytał zamyślony.

– Co takiego?

– Ty i Katherine. Będę z tobą szczery. Kiedy wylecieliście do Vincenta, liczyłem się z tym, że nie wrócisz żywy.

– Niewiele brakowało. Wiesz, jak to mówią, od nienawiści do miłości...

– Nigdy nie wierzyłem w takie rzeczy.

– Ja też. Jak widać życie potrafi zaskoczyć.

– Szkoda tylko, że nie zawsze pozytywnie – odparł ponuro.

– Jest coś, o czym powinienem wiedzieć?

Wyglądał, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.

– Chyba wiesz już wszystko.

– A wciąż mam wrażenie, jakbym nie wiedział nic.

Katherine i Avery dołączyły do nas w towarzystwie Hale, która chciała wiedzieć, czy zjemy śniadanie na tarasie. To głupie, ale przez chwilę poczułem się tak, jakby nic się nie zmieniło. Jakbym wrócił do czasu, w którym jakoś sobie radziliśmy i nad nikim nie ciążyło fatum w postaci starego Blakemora'a. Chciałem, by tak było zawsze, niestety nie było to łatwe. Nie, kiedy Jordan co krok przypominał nam o sobie.

Po śniadaniu do naszych drzwi zapukał Alexander, zaskakując wszystkich swoją obecnością.

– Jeśli nie uprzedzasz nas o swoim przybyciu, musi być kurewsko źle – powitał go Jacob.

Alex spojrzał na Katherine i wtedy nawet ja podzieliłem pesymizm Jacoba.

– Wczoraj odwiedził mnie ojciec.

– A więc jest źle.

– Killian znalazł się nagle. Po prostu wrócił do domu, twierdząc, że szukał Katherine na własną rękę.

– Sukinsyn – wysyczała Kat.

– To nie wszystko... Ojciec pomyślał, że skoro oboje jesteście w kraju, powinien wrócić do planu ślubu twojego i Killiana.

– Po moim trupie.

– Mniej więcej to samo mu odpowiedziałem.

– I co on na to?

– Zgodził się, że zmiana planów nie jest odpowiednim wyjściem. Zasugerowałem mu, że lepiej, jeśli w ten związek wejdzie mężczyzna z naszej rodziny. Poza tym, o ile dobrze zrozumiałem, przekonanie matki Nory nie było łatwe. Wcześniej chciała, by do ślubu doszło po urodzinach Nory. Teraz musiała zgodzić się na więcej.

Na twarzy Katherine zagościł spokój. Sam pewnie wyglądałem podobnie. Przez jedną krótką chwilę żałowałem powrotu do domu. Jednak wyglądało na to, że nie musimy się bać. Na to liczyłem. Przyzwyczaiłem się do uczucia zagrożenia, jakie towarzyszyło mi odkąd pamiętałem. Sam wybrałem swoją drogę i musiałem liczyć się z konsekwencjami, które czasami zdawały się nie mieć końca. Nie pragnąłem spokoju, bo adrenalina pozwalała mi czuć, że żyję. Pragnąłem stabilizacji i pożegnania się z niepewnością.

Blakemore Family. Tom 3. Katherine - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz