Rozdział piąty

5.4K 426 27
                                    


Katherine

Nie mogłam uwierzyć w swoje parszywe szczęście. Zaczęłam nawet rozważać, czy zaręczyny z Killianem nie byłyby lepsze od tych udawanych z Carterem. W końcu zrozumiałam, że Carter nie był takim skurwysynem. Jego lista wad zdawała się nie mieć końca, ale nie był taki jak Killian.

Od rana próbowałam dowiedzieć się, czy ktoś wie cokolwiek o tym, co dzieje się u Richiego. Niestety po rozmowach z braćmi wiedziałam tyle, co przed nimi. Alex starał się go zlokalizować, ale nie miał pojęcia, gdzie zacząć poszukiwania, a to komplikowało wszystko. Każdy z moich braci miał nadzieję, że Richie pojawi się i wszystko nam wyjaśni, jednak z każdym kolejnym dniem szansa na to zdawała się maleć. Najbardziej wkurwiało mnie, że sama niewiele mogłam zrobić. Nie miałam swoich ludzi i znajomości. Ojciec od początku skutecznie utrudniał mi wszystko. Nie wiedziałam tylko, dlaczego to robił. Chodziło o to, że byłam kobietą? A może chciał odegrać się za to, że szybko przestałam bawić się w grzeczną córeczkę tatusia, która robiła wszystko, co jej kazał?

Dzwonek do drzwi przerwał moje dalsze rozmyślanie. Podeszłam do nich, przekręciłam za klamkę i od razu pożałowałam, że to zrobiłam.

– Naprawdę? – zapytałam z niedowierzaniem. – Będziesz mnie teraz nachodził?

– Czemu nie? Podoba mi się to.

– Wiesz co? Spierdalaj.

Chciałam zamknąć drzwi, ale Carter złapał je i wtargnął do środka.

– To by przeszło, gdybyśmy nie byli zaręczeni.

Poszedł dalej, wszedł do salonu i zajął miejsce na kanapie.

– Upozorowanie twojej śmierci nie będzie dla mnie trudne – powiedziałam, siadając na fotelu, jak najdalej od mężczyzny.

– Nie będziesz nawet wdową, więc twój szanowny tatuś nie pozwoli ci na żałobę przed ślubem z Killianem – odparł z szydzącym uśmiechem.

Tak miało to wyglądać? Znów rozważałam opcję przyznania się do kłamstwa. Pożałowałam, że nie zostałam w Nowym Jorku. Chciałam być jak najdalej od ojca i Killiana, ale Carter był równie wkurwiający.

– Po co przyszedłeś?

– Porozmawiać o naszym ślubie. Wolisz pobrać się zimą, czy poczekamy do lata. Mi to bez różnicy, ale...

– Nie wkurwiaj mnie – wysyczałam przez zaciśnięte zęby.

Zaśmiał się głośno, ale szybko spoważniał.

– Przyzwyczaj się do mojego poczucia humoru. W końcu sama wybrałaś sobie przyszłego męża.

– Naprawdę myślisz, że dojdzie do jakiegokolwiek ślubu?

Nie wierzyłam w to, co się działo. Potrzebowałam jedynie wymówki, która uratuje mnie przed ślubem z Danielsem.

– Może dojdzie, może nie dojdzie. Twój ojciec z pewnością będzie ciekaw, jak wyglądają nasze przygotowania. Zakładam, że coś podejrzewa. Nie możesz tak po prostu żyć jak do tej pory.

I tu niestety musiałam przyznać mu rację. Mój ojciec nie był idiotą. Doskonale wiedział, jak Carter działał mi na nerwy. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że będę obserwowana tak długo, aż będzie miał pewność, czy mówiłam prawdę. Na samą myśl o spotykaniu się z Carterem robiło mi się niedobrze.

– Możesz przestać pajacować i powiedzieć mi, czego właściwie chcesz?

– Ciebie.

– O tym możesz zapomnieć. Chyba dałam ci to do zrozumienia już wiele razy.

Blakemore Family. Tom 3. Katherine - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz