Rozdział dwudziesty siódmy

5.2K 411 35
                                    

Katherine

Leżałam na dziobie jachtu, korzystając ze słońca i chwili ciszy. W mojej głowie co chwile pojawiały się nowe pomysły, ale za każdym razem je ignorowałam. Nocą nie spałam zbyt długo. Myślałam, rozważałam i... płakałam. Nigdy wcześniej nie czułam się tak słaba. Wszystko, co się wydarzyło, zmieniło mnie. A może po prostu pokazało, kim naprawdę jestem? Może Carter miał racje i sama nie wiedziałam, kim naprawdę jestem? Najpierw sterowana przez ojca, by później podjąć się nieudolnej próby odnalezienia siebie. Skończyłam marnie...

Nagle poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Otworzyłam oczy, by upewnić się, że to Carter. Stał niedaleko mnie, oparty o kosz dziobowy i dokładnie mi się przyglądał. Usiadłam, ściągnęłam okulary i spojrzałam na niego.

– Co?

– Nic. Tylko patrzę.

– Widzę, że chcesz coś powiedzieć.

– Jest wiele rzeczy, które chciałabym powiedzieć. Jeszcze więcej chciałbym po prostu zrobić. Na przykład rzucić się na ciebie i całować, aż zabraknie ci tchu. Pieprzyć cię tu i teraz, nie zwracając uwagi na to, że w każdym momencie może pojawić się tu twój brat.

Siedziałam otępiała, wpatrując się w niego tak, jakbym po raz pierwszy usłyszała od niego takie słowa. W końcu wstałam, podeszłam do niego i spojrzałam mu w oczy.

– Zastanawia mnie jedno... – Zrobiłam dłuższą pauzę, obserwując, jak z każdą sekundą na jego twarzy pojawia się coraz większa niepewność. – Dlaczego po prostu tego nie robisz?

Zdążyłam zauważyć, jak się uśmiecha, a już po chwili jego usta wpiły się w moje. Nie miałam problemów ze zdecydowaniem się. Po prostu tylko ja wiedziałam, jak bardzo boję się kolejnego kroku. Pozwoliłam mu się pocałować. Pozwoliłam dłonią błądzić po jego nagim torsie. Pozwoliłam, żeby dotykał zachłannie moje ciało. Pozwoliłam mu na to wszystko i nawet przez chwilę nie pomyślałam, że robię błąd.

Poczułam, jak jego palce rozplątują wiązanie bikini na mojej szyi. On naprawdę chciał to zrobić. Powinnam to przerwać, ale potrzebowałam tego. Nie byłam w stanie powiedzieć o tym głośno. Brakowało mi jego bliskości i poczucia bezpieczeństwa, jakie potrafił mi zapewnić. Nie musiał nic robić, wystarczyło, że był przy mnie, a ja go nie odtrącałam.

– Katherine – wyszeptał w moje usta. – Jesteśmy obserwowani.

Przerwałam pocałunek, po czym spojrzałam przez ramię. Maddy i Vincent stali obok masztu, przyglądając się nam z dziwnymi wyrazami twarzy. Odwróciłam się do nich, przytrzymując górę bikini na piersiach.

– Normalnie dalibyśmy wam chwilę dla siebie, ale jesteśmy już prawie na miejscu – powiedział zadowolony Vincent.

Złapał Mad za rękę, po czym odeszli. Wtedy Carter nachylił się do mnie, oddając pocałunek na moim ramieniu. Zawiązał mój biustonosz, a kiedy odwróciłam się w jego stronę, położył dłoń na moim policzku.

– Wiedziałem, że nie mogę mieć tyle szczęścia.

Zaśmiałam się krótko.

– Mad wspominała, że wracamy dopiero jutro.

– Nie mów mi tak, bo mam na sobie zbyt ciasne spodnie, by po takiej informacji stawianie kroków przyszło mi z łatwością.

Z uśmiechem na twarzy ominęłam go i zeszłam pod pokład, żeby się ubrać. Minęłam Maddy, która oczywiście poszła za mną do kajuty.

– Co to było? Nie nadążam za wami. Najpierw go nienawidzisz, później się z nim bzykasz, później chcesz go zabić, a teraz znów się obejmujecie.

Blakemore Family. Tom 3. Katherine - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz