Rozdział czterdziesty

4.6K 374 26
                                    


Carter

– Znajdę go i zabiję gołymi rękoma!

Jeszcze nigdy wcześniej nie byłem tak wkurwiony. Patrzyłem na Katherine i cała ta złość zdawała się jeszcze narastać.

– Znajdziemy go – zapewnił mnie Jacob. – Ale najpierw zajmiemy się problemem, jaki zostawił.

– Dziecko nazywasz problemem? – wtrąciła wściekła Avery.

– Jeszcze nie ma żadnego dziecka, mała.

– Jest! Jeśli masz zamiar powiedzieć mi, że to płód, którego można usunąć, lepiej się, kurwa, nie odzywaj!

– Dajcie spokój – Katherine odezwała się po długim milczeniu. – Nieważne, jak to nazwiecie. Nie zamierzam być matką. Ani teraz, ani nigdy.

– Dobrze – odparłem beznamiętnie.

– Dobrze?! – Avery znów się uniosła. – Wy sobie chyba żartujecie!

– Ty byś tego nie zrobiła, ale ja nie jestem tobą. Nie urodzę dziecka. Nie tylko dlatego, że go nie chcę. Nie dam Killianowi tej satysfakcji.

– Nie mam zamiaru dłużej tego słuchać.

Avery wyszła z domu, a przez okno zauważyliśmy, jak rozmawia z Hunterem. Po chwili odszedł, podjeżdżając niedługo później samochodem, do którego wsiadła kobieta.

– Będę miał przejebane – odezwał się zamyślony Jacob.

Pomyślałem, że jeśli Avery zapragnie dziecka, ich związek stanie przed ogromną próbą, której mogą nie podołać. Jacob nie nadawał się na ojca, a przede wszystkim nigdy nie chciał nim zostać. Nie chodziło nawet o to, co czuł. Bał się, że stanie się taki jak Jordan i zniszczy życie własnej rodzinie. Ja natomiast nie wiedziałem, czego tak naprawdę chcę. Wolałem zostawić wybór Katherine i mieć nadzieję, że nie zapyta mnie o zdanie. W tym przypadku tak było po prostu lepiej. Zresztą prawdą było, że nie nadaje się na matkę. Kobieta, która nie wychodzi z domu bez noża, nie powinna wychowywać dzieci.

– Killian nie przewidział, że jego plan polegnie? – zapytałem po chwili namysłu. – Przecież nawet skończony idiota wziąłby pod uwagę fakt, że Kat mogłaby usunąć ciążę.

– Myślę, że to tylko sposób na odwrócenie uwagi od siebie. Teraz jesteśmy zajęci czym innym, zostawiając znalezienie go na później. Zyskał na czasie – stwierdził Jacob.

– Chce po prostu dobrze się ukryć, czy planuje coś więcej?

– Tego nie wiem, ale udowodnił, że go nie docenialiśmy.

– Co teraz?

– Wsiadamy do samolotu i lecimy do Nowego Jorku. Będziemy mieć sporo czasu na zastanowienie się, co dalej.

– Lecę z wami.

Obaj spojrzeliśmy na Katherine. To nie był dobry pomysł. Zważywszy na to, że była wyjątkowo pobudzona i chętna zemsty, zabranie jej ze sobą mogło skończyć się naprawdę źle.

– Ojciec nie wie, gdzie jesteś. A nawet jeśli wie, nie powinnaś stąd wychodzić. Jedynie go wkurwisz, a wiesz, że to zły pomysł. Za dużo się dzieje, żeby dolewać oliwy do ognia.

Jacob miał rację. Katherine mogła się z nim nie zgadzać, ale musiała przyznać, że drażnienie Jordana mogło się skończyć źle. Widziałem po jej minie, że nie jest zadowolona, jednak liczyłem na jej rozsądek. Martwienie się o nią stawało się sensem mojego życia, codziennością, do której zdążyłem przyzwyczaić się jak do oddychania. Nie chciałem tego. Pragnąłem poczuć, że jest bezpieczna.

Blakemore Family. Tom 3. Katherine - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz