Rozdział trzydziesty

5.4K 422 28
                                    


Carter

Obudziłem się z myślą, że to wszystko jedynie mi się przyśniło. Po chwili zauważyłem leżącą obok mnie Katherine i czekałem już tylko, aż otworzy oczy i znów się odsunie. Oczywiście, miałem nadzieję, że tak nie będzie, ale przecież ją znałem.

– Dzień dobry – wyszeptała, mając wciąż zamknięte oczy. – Patrzysz na mnie.

– Nie dziw mi się, jesteś naga, obok mnie i... czy mi się wydaje, czy ty się uśmiechasz?

Wtedy zaśmiała się głośno i uniosła powieki.

– Wiem, o co ci chodzi. – Wstała, zabierając ze sobą kołdrę, którą owinęła ciało. – Niczego nie żałuję, Carter.

– Będziesz musiała mi to udowodnić.

Zeskoczyłem z łóżka, po czym złapałem ją mocno, przyciągając do siebie. Niemal rzuciłem się na jej usta, by poczuć ich słodki smak. Uczucie, które towarzyszyło mi, gdy mnie całowała, było niesamowicie uzależniające. Miałem jednak parszywe szczęście. Ktoś zapukał do drzwi, przerywając wszystko.

– Carter! Zbieraj się! Katherine gdzieś zniknęła!

– Twój brat się o ciebie martwi – wyszeptałem do kobiety. – Znalazłem! – krzyknąłem.

– Co? – Vincent otworzył drzwi. – Byłbym wdzięczny, gdybyście się zdecydowali. Wracamy na wyspę.

Katherine zaśmiała się głośno, gdy Vin wyszedł.

– Pewnie zbierał już ekipę poszukiwawczą.

– Nie dziw mu się. Gdybyś naprawdę zniknęła, zabiłbym każdego, kto stanąłby na mojej drodze – wyszeptałem.

Złożyłem pocałunek na jej ramieniu i choć chciałem zrobić z nią jeszcze wiele rzeczy, musiałem odłożyć je w planie. Ubrałem się szybko, by pomóc Vincentowi, a Kat wróciła do siebie, żeby się ubrać.

Kiedy tylko dołączyłem do Vina, spojrzał na mnie przez przymrużone powieki.

– Jeszcze się nie ciesz.

– Co masz na myśli?

– Nic złego. Po prostu znam moją siostrę i wiem, jak bardzo potrafi być niestabilna. Mam nadzieję, że wam się uda, ale...

– Ale nie wierzysz, że nagle wszystko się ułoży? – zapytałem nerwowo.

Nie rozumiałem, co chciał powiedzieć. Cisnęło mi się na usta, że nie tylko Katherine jest niestabilna. Pamiętałem nasze rozmowy, co więc się zmieniło?

– To nie tak. Wierzę i mam taką nadzieję. Nie jestem jedynie pewien, czy ułoży się teraz. Kat zmienia decyzje pod wpływem emocji, a tego jej obecnie nie brakuje.

I tu musiałem przyznać mu rację. Niestety.

– Zamiast skupiać się na tym, co może pójść nie tak, zastanówmy się, jak wrócić do domu, bez ryzyka utraty życia z rąk waszego ojca.

W odpowiedzi kiwnął głową, nie odzywając się już więcej. Chyba próbował znaleźć odpowiedź, jednak tak samo jak ja, nie miał pojęcia, jak wyjść z sytuacji, która wydawała się nie mieć wyjścia. Wrócić do Stanów i pozwolić Katherine na poślubienie Killiana? Gdyby tylko dowiedział się o tym, na pewno by wrócił. A może poczekać, aż Jordan przekona matkę Nory, że jej córka musi wyjść za któregoś z braci Blakemore? Najlepszym wyjściem było zwykłe morderstwo, ale o tym nikt nie chciał słuchać. Nikt z wyjątkiem Katherine.

Po powrocie na wyspę Vin od razu rozsiadł się w salonie z laptopem. Już po chwili połączył się z braćmi i streścił im spotkanie z Killianem. Kat siedziała na fotelu, wsłuchując się w rozmowę, ale nie odezwała się ani słowem. Podszedłem do niej, a wtedy uniosła głowę i spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach.

– Coś się stało? – wyszeptałem do jej ucha.

– Nie. Martwi mnie Davina.

– Może udałoby się nam ją ściągnąć tutaj?

Vincent najwyraźniej to usłyszał, bo od razu odpowiedział.

– To zbyt ryzykowane. Dopóki Killian się ukrywa, Davina jest bezpieczna.

– Może powinniśmy dać mu, czego chce? – wtrącił Alexander.

– Co masz na myśli?

– Z jednej strony wiemy już, o co chodzi i tak naprawdę moglibyśmy zabić go już teraz. Z drugiej jednak to wciąż ryzykowane. A gdyby tak jeden z nas ożenił się z Norą, tylko po to, by odkryć prawdę?

– I co dalej? – zapytałem zaciekawiony. – To niewiele zmieni.

– Mylisz się, zmieni więcej, niż nam się wydaje.

– Wyjaśnij mi to.

– Ślub z Norą nie jest niczym wiążącym. Jak się okazuje, nie chodzi nawet o powiększenie naszej władzy, a o oddanie jej części ludziom, którzy wiedzą o czymś, o czym nie wie nawet nasz ojciec i z jakiegoś powodu nie jest w stanie się dowiedzieć.

– Dowiemy się o co chodzi, a rozwód nie będzie problemem – dodał Jacob.

– A nie pomyśleliście, że Danielsowie mogliby zabezpieczyć się od rozwodu? – zapytała Katherine. – Wystarczy, że podsunął papier, który będzie go zabraniał.

– To nie jest wysoka cena – odparł Alex. – Ślub wciąż nie ma znaczenia.

– Ryzykowny i głupi plan. Podoba mi się – odezwał się Richie. – Który chce zostać panem młodym? Ja odpadam. Zabiłbym ją, zanim doszłoby do nocy poślubnej.

– Ja mam Avery. Nie zrobię jej tego – powiedział Jacob.

– Ja to zrobię – głos zabrał Alexander. – Nie chciałem tego, ale chodzi o naszą rodzinę.

Zapanowała cisza, po chwili przerwał ją Richie.

– Szykuje się nam kolejna impreza rodzinna. Chyba kupię nowy garnitur na tę okazję.

– Ojciec może się nie zgodzić – stwierdził posępnie Vincent. – Jeśli powiesz mu, że chcesz ożenić się z Norą, będzie szukał podstępu.

– Dlatego nie powiem, że chcę się z nią ożenić – odpowiedział mu Alexander.

– Jak to?

– Powiem mu, że chcę, żebyście mogli bezpiecznie wrócić do domu. Sam zażąda zapłaty. Czego innego mógłby chcieć? Jeśli powie Martinowi, że zgodziłem się na poślubienie jego córki, ten przekona żonę do zmiany decyzji, lub po prostu ją do tego zmusi. Wy wrócicie do domu, ja ożenię się z Norą, a później dowiemy się, kogo szuka ojciec.

– Plan niemal idealny. Niemal – skomentował Jacob. – Coś może pójść nie tak.

– Jeśli nie masz lepszego pomysłu, zrealizujemy ten. Jeszcze dziś zadzwonię do ojca z prośbą o spotkanie. Im szybciej to załatwimy, tym szybciej będziemy mogli to zakończyć.

Alexander mnie zaskoczył. Chciał się poświęcić dla dobra reszty, wiedząc, że sam ucierpi na tym najbardziej. Mimo że ślub nie był niczym zobowiązującym, nie zmieniało to faktu, że zgodził się na posiadanie żony, której nie chciał mieć.

Niedługo później rozmowa z braćmi Blakemore zakończyła się. Katherine wyglądała na niespokojną, zresztą tak samo, jak Vincent. Chyba wszyscy czuliśmy kolejne zagrożenie. Wiele się mogło wydarzyć i to było najgorsze. Mogliśmy umrzeć w każdej chwili, mogliśmy też zaznać szczęścia. Nasza przyszłość była jedną wielką niewiadomą.

Blakemore Family. Tom 3. Katherine - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz