Rozdział trzynasty

5.1K 428 33
                                    


Katherine

Patrzyłam na niego, gdy pogrążony był we śnie. Wpatrywałam się w jego twarz, wciąż odtwarzając w głowie jego słowa. Czułam się pusta w środku. Jakby coś mi odebrano. Nie wiedziałam tylko, co to takiego. Przekonanie o tym, że Carter jest pajacem niezdolnym do uczuć? To możliwe. Niechętnie musiałam przyznać, że tamtej nocy dotarło do mnie, jak bardzo pomyliłam się w jego osądzie. Byłam na niego zła. Dlaczego pokazał mi, że jest inny? Dlaczego nie był taki, jak o nim myślałam?

Mimo później godziny nie mogłam spać. Sama nie wiedziałam, co właściwie dzieje się w mojej głowie. Czułam się jak dziecko, które dowiedziało się, że Święty Mikołaj nie istnieje. Złapałam za butelkę whisky, chociaż wiedziałam, że wypiłam już za dużo. Usiadłam z nią na fotelu pod oknem, z którego miałam widok na łóżko Cartera. Sama nie wiedziałam, dlaczego tak mu się przyglądam. Był nawet moment, w którym chciałam go obudzić. Na szczęście uświadomiłam sobie, że nie mam mu nic do powiedzenia. Jedynie okazałabym słabość, a to nie leżało w mojej naturze. Jasne, gdzieś tam głęboko byłam słaba, ale nie dopuszczałam nigdy tej części siebie. On ją obudził i cholernie mi się to nie podobało.

– Co robisz?

Wyprostowałam się na dźwięk zaspanego głosu Cartera.

– Piję – powiedziałam beznamiętnie, odwracając głowę od mężczyzny.

– O tej godzinie?

– Naprawdę o to pytasz? Czy to nie ty jesteś fanem chlania do samego rana?

– Kat, spójrz na mnie.

Bardzo wolno wróciłam spojrzeniem do niego. Cień, padający na jego twarz, sprawiał, że zdawał mi się bardziej tajemniczy niż kiedykolwiek wcześniej.

– Co?

– To przez to, co powiedziałem?

– Naprawdę myślisz, że twoje słowa mogłyby zrobić na mnie wrażenie? – prychnęłam.

– Myślę, że tak. Skoro nie chcesz rozmawiać... Dobranoc, Katherine.

Odwrócił się plecami do mnie. Z trudem przełknęłam ślinę, gdy jakiś głos w mojej głowie krzyczał, że powinnam się odezwać. Wariowałam, a alkohol nie polepszał mojej sytuacji. W końcu otworzyłam usta, od razu tego żałując.

– Dlaczego mnie kochasz?

Wiedziałam, że nie śpi, ale przez długi czas się nie odezwał. Nawet nie drgnął. Nagle poruszył się, odwrócił w moją stronę i usiadł na łóżku. Patrzył na mnie skupiony, wyglądało na to, że szuka odpowiednich słów. Nie wiedziałam, czy chcę znać odpowiedź na to pytanie. Założyłam, że skoro sama nie jestem zdolna do miłości, nikt nie może pokochać mnie. Tak było prościej. Wmawianie sobie, że Carter bredzi było jeszcze łatwiejsze. W gruncie rzeczy nie wierzyłam mu do tamtej nocy.

– Nie wiem, jak mam ci na to odpowiedzieć. Po prostu. – Wzruszył ramionami. – To nie jest coś, co można wybierać. Kocham cię od sześciu lat i nic i nikt nie jest w stanie tego zmienić.

– Ale to nie ma sensu.

– A co ma sens, Katherine?

Zacisnęłam usta, nie wiedząc, jak odpowiedzieć mu na to pytanie. Wtedy wstał i podszedł do mnie. Wcisnął się na fotel, na którym siedziałam, a sama jego bliskość sprawiła, że miałam ochotę uciekać. Powiedzieć coś, co raz na zawsze przekona go do tego, że niezależnie co zrobi, ja nigdy go nie pokocham. Nie zrobiłam tego. Była we mnie ciekawość, którą postanowiłam nakarmić. Zwykle nie wchodziłam w żadne relacje z mężczyznami, a jeśli już, chodziło jedynie o łóżko i dokładnie im to zaznaczałam. Można powiedzieć, że w niektórych sprawach nie różniłam się od moich braci. Z tym że dwóch z nich znalazło miłość, a przez to czułam się jeszcze bardziej zagubiona. Dałam więc szansę Carterowi. Nie, dałam ją sobie.

– Powinieneś mnie nienawidzić – stwierdziłam łamiącym się głosem.

– Masz rację. Powinienem. A przynajmniej powinienem nie myśleć o tobie w ten sposób.

Uniósł rękę, po czym przesunął palcem po moim policzku. Całe moje ciało zareagowało na ten dotyk, a to cholernie mi się nie spodobało. Podjęłam próbę ucieczki, jednak Carter złapał mnie, zanim w ogóle uniosłam się z fotela.

– Zostaw – wysyczałam.

– Czego się boisz, Kat?

– Niczego się nie boję. Poniosło cię, więc chcę to ukrócić, zanim zaczniesz wyobrażać sobie, że coś między nami może się zmienić.

– Nigdy nie przestanę sobie tego wyobrażać, zrozum w końcu.

– Nie rozumiem. Nie chcę rozumieć. Chcę iść spać.

Wstałam z nadzieją, że tym razem odpuści. Jednak on ruszył za mną, złapał mnie, odwrócił gwałtownie do siebie i zanim się zorientowałam, jego usta zaatakowały moje. W pierwszej chwili nie rozumiałam, co się dzieje. Złapał dłońmi moją twarz, a ja położyłam swoje na jego barkach. Zamiast go odepchnąć, zacisnęłam palce i oddałam ten pocałunek. Wszystko jednak nie trwało długo. Tak naprawdę już po chwili zorientowałam się, co robię i wyrwałam się od dotyku mężczyzny. Patrzył na mnie, oddychał ciężko i wszystko wskazywało na to, że powstrzymuje się od kolejnej próby. Wiedział jednak, że następnej może już nie przeżyć. Nieważne, że na moment straciłam rozum. Kierowało mną wiele emocji i za duża ilość alkoholu.

– To mnie zabija, Katherine – odezwał się niskim, ochrypłym głosem. – Każdego dnia zabija mnie jeszcze bardziej, ale teraz... Teraz czuję, jak umieram. Ty mnie zabijasz.

Nawet nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Właśnie dlatego milczałam, wpatrując się w niego z taką samą intensywnością, z jaką on wpatrywał się we mnie. Niewiele rozumiałam z tego, co do mnie mówił i co chwilę wcześniej miało miejsce. W końcu Carter poruszył się. Patrzyłam, jak zbiera swoje rzeczy i wciąż nie byłam w stanie się odezwać. Po kilku minutach był ubrany, a w ręku trzymał torbę. Podszedł do drzwi, złapał za klamkę i spojrzał na mnie przez ramię.

– Do zobaczenia, Katherine.

Kiedy wyszedł, poczułam, jak samotna łza spływa po moim policzku. Otarłam ją szybko, karcąc siebie za tę oznakę słabości. Sama nie wiem, o co mi wtedy chodziło. Nie o niego. Kilka pięknych słów nie sprawiło, że zaczęło mi na nim zależeć. Ja po prostu coraz bardziej się gubiłam. Przeklinałam moje nazwisko, życie i brak pełnej kontroli nad nim. Zaczęłam zazdrościć Vincentowi. Był gdzieś, gdzie nikt go nie znał, a ojciec nie miał nad nim żadnej władzy. Chciałam kiedyś poczuć taką wolność.

Wróciłam do łóżka, ze świadomością, że i tak nie zasnę. Zastanawiałam się, gdzie wyszedł Carter. A może jego wyjście było dla mnie jasną wiadomością? Że przestał już mi pomagać, że mam radzić sobie sama. Nawet jeśli tak by było, nie miałabym mu tego za złe. Sama narobiłam sobie problemów i czułam się gotowa, by stawić im czoła. Nawet, jeśli to miałoby oznaczać ślub z Killianem Danielsem. To też przecież było moją winą.

Blakemore Family. Tom 3. Katherine - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz