Rozdział jedenasty

5K 432 44
                                    


Katherine

W drodze do kolejnego hotelu poinformowaliśmy Richiego o powodzeniu naszej akcji. Miałam nadzieję, że kolejna uda się równie bez problemów. Jakaś część mnie liczyła na większą adrenalinę i niebezpieczeństwo, ale zdawałam sobie sprawę, że niewiele trzeba, by stracić życie.

– Jeśli umrę, chcę, żebyś wiedziała, że cię kocham – odezwał się Carter, gdy jechaliśmy windą.

Spojrzałam na niego przez przymrużone oczy.

– Nawet nie wiesz, jak twoja obecność mnie rozprasza.

– Och, wiem doskonale. Czuję dokładnie to samo, gdy jesteś obok mnie.

– Nie pajacuj – wycedziłam.

Zaśmiał się, ale darował sobie kolejne teksty. Dzięki temu mogłam się skupić i przygotować na to, co nas czeka.

Kiedy winda się zatrzymała, Carter podszedł do mnie i położył dłoń u dołu moich pleców.

– Ten sam plan działania?

Chociaż jego dotyk był dla mnie torturą, zgodziłam się na jego propozycje. Jakby nie było, zakochana para była dobrą przykrywką. Drzwi windy rozsunęły się, a my wszyliśmy na korytarz, z szerokimi uśmiechami na twarzy. Na jego końcu były drzwi, dzielące nas od kolejnego celu. Ku naszemu zaskoczeniu strzegł ich jeden człowiek.

– Wezmę go na siebie – wyszeptał Carter.

– Nie. Daj mi się zabawić. – Odepchnęłam go nagle od siebie. – Zostaw mnie w spokoju!

Nie uważałam go za geniusza, ale wiedziałam, że od razu zrozumie, o co mi chodzi.

– Przestań odpierdalać! – Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. – Idziemy!

Wyrwałam mu się, po czym zaczęłam biec w stronę zdezorientowanego mężczyzny.

– Powiedziałam ci już, że nie chcę! Proszę mi pomóc!

Odszedł od drzwi i stanął przede mną, decydując się na ratunek przestraszonej kobiecie. I to był jego błąd. Gdy Carter przykuł jego uwagę, ja wyciągnęłam nóż i z precyzją przejechałam ostrzem po jego szyi. Szybko runął na ziemię, nie pozwalając mi nacieszyć się odgłosem dławienia się krwią. Uśmiechnęłam się, zadowolona ze swojej pracy.

– Każdego dnia zakochuję się w tobie jeszcze bardziej – skomentował Carter.

Nie odpowiedziałam mu, ale przyglądałam się z coraz większym niepokojem, gdy próbował odszukać zapasowy klucz w kieszeniach ochroniarza.

– Co jest? – zapytałam, kiedy wstał, nie mając niczego w dłoni.

– Nie ma karty.

– A więc plan B?

– Zależy, co masz na myśli.

Nie odpowiedziałam mu, odwróciłam się na pięcie, podeszłam do drzwi i zapukałam trzykrotnie.

– Co jest?! – krzyknął polityk.

– Dobry wieczór, przepraszam, że tak późno, ale kazano mi sprawdzić klimatyzację w każdym pokoju. Niestety są jakieś problemy – powiedziałam niewinnym głosem.

Usłyszałam kilka przekleństw, ale w końcu drzwi się otworzyły. Gruby, łysy mężczyzna otworzył mi, mając na sobie jedynie skąpe majtki, które niewiele zasłaniały. Zrobiło mi się niedobrze.

– Ciebie skarbie mogę wpuścić nawet po to, byś sprawdziła moje łóżko.

Carter zaśmiał się, tym samym przykuwając uwagę mężczyzny. Spojrzał najpierw na niego, po czym dostrzegł swojego pracownika, leżącego w kałuży krwi. Zanim zdążył zareagować, wyciągnęłam broń i pociągnęłam za spust, zostawiając jego martwe ciało na korytarzu.

Blakemore Family. Tom 3. Katherine - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz