Rozdział siedemnasty

5.1K 422 20
                                    


Katherine

Chciałam ich pozabijać. Byłam w takim stanie, w którym naprawdę mogłam to zrobić. I gdyby nie Jacob, który siłą wyprowadził mnie z domu, mogłoby dojść do rozlewu krwi. Wsiadłam do samochodu, wkurwiając się jeszcze bardziej. Z przodu usiadł Jacob, a Carter zajął miejsce koło mnie.

– Wasz ojciec coś kombinuje – powiedział nerwowo. – Trzeba go zabić, Jacob. Nie widzę innego wyjścia.

– Nie. Jeszcze nie teraz.

– A na co chcesz jeszcze, kurwa, czekać?! – zapytałam wściekła. – Aż ktoś z nas zginie?

– Skoro nie możemy liczyć na pomoc Killiana, musimy przemyśleć, co należy zrobić, żeby uniknąć kolejnych problemów.

– Zabić go, do chuja!

Nie wiedziałam, jak może być taki spokojny. Odpowiadał mi, ale skupiony był na swoim telefonie. Domyślałam się, że szykuje kolejny zlot rodziny. Ale co to miałoby dać? Znów mieliśmy spotkać się w jednym domu i udawać, że mamy nad wszystkim kontrole? Nie, to musiało się po prostu skończyć.

W samolocie siedziałam obok Cartera, który chyba jako jedyny był w takim stanie jak ja. Coś nas jednak łączyło?

– Kiedy to wszystko się skończy... – zaczął, ale spojrzał na mnie i zrobił długą pauzę. – Nieważne.

– Powiedz.

– To, co chciałem powiedzieć, nie ma teraz znaczenia.

– Dlaczego?

– Zawsze to mówię, a ty zawsze się wściekasz.

– Spróbuj jeszcze raz.

– Chciałem powiedzieć, że kiedy to wszystko się skończy, zabiorę cię na prawdziwą randkę, a przynajmniej będę się starał cię na nią namówić.

Zaśmiałam się.

– Nie poddajesz się.

– Poddaję. Bardzo często. Ale nie wtedy, kiedy chodzi o ciebie.

Tak, coś się zmieniło. Ale nie na tyle, bym widziała w nim kandydata na mojego prawdziwego narzeczonego. Po prostu przestał mnie irytować i czułam się lepiej w jego towarzystwie. Nie chciałam myśleć o mojej chwili słabości, w której poprosiłam o pocałunek. Byłam wtedy w stanie, w jakim nie potrafiłam się kontrolować. Potrzebowałam poczucia bezpieczeństwa, które zwykle dawałam sama sobie. Nienawidziłam tej części siebie.

– Alex, Seth i Richie są już w drodze do Rochester – poinformował nas Jacob.

– Już się nie mogę doczekać kolejnego zlotu – zadrwiłam. – Na pewno wspólnie coś wymyślimy.

– Katherine, to nie dotyczy tylko ciebie. Gdyby tak było, ojciec miałby już kulkę we łbie! Tu chodzi o nas wszystkich, o Davinę i naszą matkę! Przestań się dąsać i rusz, kurwa, głową!

– Niby o was wszystkich, ale to ona jedyna obrywa – wycedził Carter. – Dobrze wiesz, że nie ma dla niej dobrego wyjścia. Albo wyjdzie za mnie, albo za Killiana. Nawet mi nie podoba się ten ślub.

Jacob spojrzał na niego, zacisnął usta, ale nie odpowiedział. Odszedł, zostawiając nas samych.

– Od kiedy nie podoba ci się wizja naszego ślubu? – zapytałam zaciekawiona.

– Chcę ciebie. Ślub z przymusu nie ma nic wspólnego z byciem z tobą.

Chciałam mu powiedzieć, że nie będzie mnie nigdy miał. Co by się nie wydarzyło, nie było na to szans. Jednocześnie nie potrafiłam tego powiedzieć. Nie miałam pojęcia, co mnie powstrzymywało, ale tak było lepiej. Czasami słowa nie były potrzebne. To była jedna z takich właśnie chwil.

Reszta lotu upłynęła nam w milczeniu. W domu Jacoba także panowała cisza. Avery dowiedziała się o wszystkim, gdy tylko przekroczyliśmy próg i zadała pytanie, którego nie chciałam już słuchać. Zapytała, co zamierzamy. Jakby było istotne to, czego ja chcę. Nawet, gdy sprawa dotyczyła mnie, nie mogłam o sobie decydować. Wszystko musiało zależeć od moich cudownych braci, którzy jak zwykle musieli mieć nad wszystkim kontrolę. Zamknęłam się w sypialni, by w ciszy poczekać na resztę braci. Delektowałam się chwilą ciszy, ale to szybko minęło. Nie minęło wiele czasu, a ja zaczęłam się denerwować i wyobrażać sobie moja najbliższą przyszłość. Do przewidzenia było, że ojciec nie odpuści. Nie, po tym, co wydarzyło się w jego domu. Postawiłam mu się, a on przecież nie mógł mi tego darować. Nagle dotarło do mnie, że nigdzie nie będę bezpieczna. Przecież ten sukinsyn musiał postawić na swoim i nic nie mogło go od tego powstrzymać.

Usłyszałam ożywioną rozmowę, dochodzącą z salonu. A więc kolejny zlot już się rozpoczął... Niechętnie opuściłam sypialnie i dołączyłam do reszty mojego rodzeństwa. W pierwszej chwili nawet mnie nie zauważyli. Byli zbyt zajęci tłumaczeniem Carterowi, że ojciec musi jeszcze pożyć.

– Twierdzicie, że coś ukrywa. A czy któryś z was do tej pory dowiedział się czegokolwiek?! Czy macie pewność, że kiedykolwiek będziecie bliżej prawdy?!

– To nie jest takie proste – odpowiedział mu poważnie Alexander. – Nie rozumiesz, że wiele ryzykujemy?

– Tak. Masz racje. Ryzykujecie. Wy, Katherine, ja. Każdy, kto zna waszego ojca, ryzykuje. Dlaczego jego śmierć ma być większym ryzykiem?!

– On jest na to przygotowany. Carter. Zabezpieczył się. Jestem przekonany, że szybciej zginiemy my, niż on – wyjaśnił Richie.

– Teraz może i jest przygotowany, ale były momenty, w których tracił czujność. Na przykład dziś.

– Carter, nie zabijemy go – rzucił ostro Jacob.

– A więc co zamierzacie? – zapytałam, zwracając na siebie uwagę wszystkich.

– Powinnaś wyjechać. Ukryć się – odpowiedział Alexander.

– Żartujesz? Powiedz, kurwa, że żartujesz.

– Nie. Mówię całkiem poważnie, Kat.

– Nie zgadzam się.

– Nie bądź głupia, Katherine. To najlepsze rozwiązanie – wtrącił Seth.

– Najlepsze? Dla kogo? Dla was? Jeśli chcecie się mnie pozbyć, wystarczy, że przestaniecie zajmować się moją sprawą.

– Co ty pieprzysz? Myśl rozsądnie!

Spojrzałam na Cartera, który wpatrywał się we mnie zamyślony. Wiedziałam, że za chwilę się odezwie, ale nie mogłam przewidzieć, czy spodoba mi się jego odpowiedź.

– Katherine ma rację. Vincent spieprzył i wcale mu się nie dziwię. Wasz ojciec mógł boleśnie się na nim zemścić. Jednak Kat nie jest w takiej samej sytuacji.

– Może być w gorszej niż nam się wydaje – odparł Alexander.

– Nie ucieknę – powiedziałam stanowczo. – Wracam do siebie.

– Odwiozę cię – zaproponował Carter.

Zgodziłam się gestem głowy. Kto by pomyślał, że dojdzie do dnia, w którym jego towarzystwo będzie dla mnie najlepsze? W tamtej chwili miałam dość swoich braci, a Carter jako jedyny był po mojej stronie. Rozumiał, że nie chcę się chować. I tak jak ja, pragnął śmierci mojego ojca. 

Blakemore Family. Tom 3. Katherine - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz