Rozdział trzydziesty piąty

4.9K 404 12
                                    


Katherine

Nie mogłam udawać, że nic się nie wydarzyło. Carter próbował wyrzucić mi z głowy ten pomysł, ale nie zdołał tego zrobić. Jeszcze przed południem zadzwoniłam do matki, prosząc ją o spotkanie na neutralnym gruncie. Nie miałam zamiaru przekraczać progu domu ojca. Mama była zaskoczona, ale wątpiłam, że cokolwiek podejrzewa. Ojciec nie zwierzał się jej z tego, co się dzieje, więc z pewnością nie wiedziała o śmierci człowieka, któremu kazała mnie śledzić. Byłam zbyt ciekawa, co nią kierowało, by odpuścić, a nawet odczekać kilka dni.

– Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? – Carter nie odpuszczał.

Założyłam buty, wyprostowałam się i spojrzałam na niego.

– Tak, jestem pewna.

– A jeśli dzięki temu, że nic nie wie, zyskamy przewagę?

– Jaką przewagę? My też nic nie wiemy. Jedynie to, że nie tylko ojciec chce mieć nas na oku.

– Nie wiem, Kat. To wszystko jest coraz bardziej popieprzone.

– Muszę wiedzieć.

– Polecę z tobą.

– Nie. To załatwię sama.

Widziałam po jego minie, że w ogóle mu się to nie podoba. Nie byłam bezbronną dziewczynką, potrafiłam o siebie zadać. Nie potrzebowałam także ochrony przed własną matką.

– Zadzwoń, jak będziesz na miejscu.

– Wyślę ci wiadomość.

Złapałam za klamkę, ale zanim za nią pociągnęłam, Carter chwycił moją rękę i przyciągnął mnie do siebie. Uderzyłam o jego tors, a gdy uniosłam głowę, jego usta zaatakowały moje.

– Nie chcę się z tobą rozstawać – wyszeptał między pocałunkami.

– Nie rozstajemy się. Bądź dużym chłopcem.

Wyrwałam się z jego objęć, czując, że jeszcze chwila, a nie będę chciała wychodzić. W planie miałam poznać siebie i uczucia, jakimi go darzyłam. Nauczyć się kochać i zaakceptować to, że jestem do tego zdolna. Zamiast tego musiałam lecieć do Nowego Jorku, by dowiedzieć się, dlaczego moja matka kazała mnie śledzić. Miałam pojebane życie od dzieciństwa, ale nigdy nie było aż tak źle.

W samolocie dużo myślałam. Tym razem nie wahałam się nad swoimi decyzjami, a zastanawiałam się, jak wybrnąć z cyrku, którego właścicielem był mój ojciec. Nie chciałam uciekać, a żyć według własnych zasad. Nie wpadłam jednak na żaden błyskotliwy pomysł, który miałby szanse się udać. Pozostało mi czekać. Z jednej strony czułam, że wszystko niedługo się skończy, ale z drugiej miałam wrażenie, że dopiero się zaczyna. Było gorąco, czułam to. Szybki ślub Alexandra z Norą jedynie to potwierdzał. A co miało wydarzyć się po nim? Tego naprawdę się bałam.

Wylądowałam w Nowym Jorku, gdy nadchodził wieczór. Zameldowałam się w jednym z moich ulubionych hoteli, wzięłam szybki prysznic i zeszłam na dół, do hotelowego baru, w którym czekała moja matka. Uśmiechnęła się szeroko na mój widok i wstała z krzesła. Kiedy do niej podeszłam, przytuliła mnie.

– Nareszcie mogę cię zobaczyć! Usiądź, zamówiłam ci martini.

Skrzywiłam się.

– Wolę whisky – mówiąc to, uniosłam dłoń, by przywołać barmana. – Podwójna whisky z lodem.

– No dobrze. Więcej dal mnie – zażartowała mama. – Powiedz mi, stało się coś, że tak pilnie chciałaś się ze mną zobaczyć?

– Myślałam, że cieszyć się z naszego spotkania.

Blakemore Family. Tom 3. Katherine - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz