Rozdział osiemnasty

5.2K 454 68
                                    


Carter

– Powiedz tylko słowo, a zrobię to – powiedziałem, zaraz po tym, gdy zgasiłem silnik pod domem Kat.

– Co? – zapytała zdezorientowana.

– Zabiję go.

Spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami. Nie wiedziałem, czy się waha, czy to tylko zaskoczenie.

– Muszę się napić – rzuciła po chwili. – Masz ochotę na drinka?

– Katherine Blakemore zaprasza mnie do siebie na drinka. Byłbym idiotą, gdybym nie skorzystał z tej okazji.

Uśmiechnęła się, po czym wyszła z samochodu. Dołączyłem do niej, a kiedy weszliśmy do jej domu, poczułem się dość dziwnie. Chyba jeszcze nie doszło do mnie, że wiele się zmieniło przez ostatnie kilka dni. Kobieta, która nienawidziła mnie z zasady, sama zaproponowała mi wejście do swojego domu. Mój umysł nie nadążał, a przez to ja coraz bardziej wariowałem. Miałem nadzieję, że nie zrobię niczego głupiego, bo w moim stanie łatwo było o błąd.

Usiedliśmy na kanapie ze szklankami whisky w dłoniach i patrzyliśmy przed siebie jak skrępowani nastolatkowie na pierwszej randce. Kolejny pojebany dzień w towarzystwie tej kobiety...

– Wiesz, że jeśli wypiję więcej, będę musiał zostać na noc? – rzuciłem, próbując rozładować atmosferę.

– To nie będzie konieczne, zawsze możesz zadzwonić po kogoś, kto po ciebie przyjedzie – zripostowała.

– Psujesz całą zabawę, Kat – udałem nadąsanego.

– To zaskakujące, że masz jeszcze chęci do zabawy.

– Z tobą? Mógłbym się bawić na okrągło. Znam wiele ciekawych...

– Carter! Przestań! – zaśmiała się głośno. – Próbuję się skupić.

– Na czym?

– Nad tym, co powinnam zrobić.

– Moja oferta jest wciąż aktualna – powiedziałem poważnie.

– Albo jesteś szalony, albo głupi.

– Jestem szalonym głupcem.

Znów się zaśmiała. To był jeden z piękniejszych widoków, jakie mogłem kiedykolwiek oglądać.

– Zabiłbyś mojego ojca? – zapytała z niedowierzaniem.

– Katherine, dla ciebie zabiłbym każdego, kogo tylko byś mi wskazała.

– Odebranie życia zwykłemu człowiekowi nie wiąże się z żadnym ryzykiem. Co innego, jeśli w grę wchodzi mój ojciec.

Naprawdę mi nie wierzyła. Może i miałem poczucie humoru, z którego często korzystałem, ale nie w tym przypadku. Wstałem, odłożyłem szklankę i pewny swoich słów, ruszyłem w stronę wyjścia.

– Zabiję go i będziesz bezpieczna.

– Carter! – Złapała mnie za nadgarstek. – Nie waż się tego robić!

– Dlaczego?

– Bo to misja samobójcza!

– Może nie wyjdę z niej żywy, ale ty będziesz bezpieczna.

Chciałem się jej wyrwać, ale złapała mnie jeszcze mocniej i przyciągnęła do siebie. Nasze ciała nagle stykały się ze sobą, a oddechy stały się jednością. Patrzyliśmy na siebie, ale to nie trwało zbyt długo. Nie mogło. Musiałem ją pocałować, musiałem ją mieć. Zaatakowałem jej usta, błagając w myślach o to, by mnie nie odtrąciła. Jakaś część mnie była na to gotowa, ale druga umierała na samą myśl, że ponownie zostanę odrzucony. Tak się jednak nie stało. Była moja, czułem to całym sobą. Oddała mi się, albo po prostu kompletnie zwariowałem. Złapała za moją kurtkę, ściągając ją z moich ramion. Uśmiechnąłem się i nie odrywając od niej ust wysyczałem:

Blakemore Family. Tom 3. Katherine - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz