Rozdział trzydziesty ósmy

4.5K 402 14
                                    


Carter

Poprzedniego wieczoru próbowałem dodzwonić się do Jacoba, ale oczywiście bezskutecznie. To wkurwiało mnie coraz bardziej. Odliczałem dni do tego pieprzonego ślubu i czułem coraz większą presję. Chyba nigdy w życiu nie bałem się tak, jak w tamtej chwili. Strach przed jej stratą zabijał mnie od środka. Pragnąłem, by to wszystko skończyło się jak najszybciej i wszystko wskazywało na to, że tak też właśnie będzie.

– Jacob dalej milczy? – Katherine stanęła przede mną z kubkiem kawy w dłoni.

– Tak – wysyczałem. – Zajebisty moment sobie wybrał na wakacje.

– Przez ojca nie zapytałam cię o to wczoraj... zaprowadziłeś porządek na terenie?

Kiedy się uśmiechnęła, cały świat wydawał się nabrać barw.

– To nie było trudne, ale jeśli dalej tak będzie, ludzie przestaną drżeć na dźwięk nazwiska Blakemore. Jacobowi kiedyś na tym zależało, teraz zmieniło się wiele, a ja nie do końca potrafię się w tym odnaleźć.

Usiadła obok mnie i posłała mi spojrzenie pełne zrozumienia.

– Ma teraz inne priorytety.

– Nie mam mu tego za złe. Doskonale go rozumiem. Po prostu brakuje nam jasnych zasady, które kiedyś były kurewsko istotne.

– Może za kilka dni wszystko się zmieni.

Właśnie tego bałem się najbardziej. Zanim jej odpowiedziałem, zadzwonił mój telefon. Na ekranie wyświetlił się numer Jacoba, a ja od razu poczułem, jak bardzo się wkurwiam.

– No, kurwa, nareszcie! – krzyknąłem, gdy tylko odebrałem połącznie.

– Wiem, że nie powinniśmy znikać bez wyjaśnień.

– Naprawdę? Co ty mi powiesz.

– Jesteśmy w domu.

– Więc postarajcie się tam zostać jeszcze godzinę, żebym mógł ci własnoręcznie wpierdolić. – Rozłączyłem się i spojrzałem na Katherine. – Zbieraj się, mała. Twój braciszek postanowił wrócić.

Kat poderwała się z kanapy i szybkim krokiem udała się w stronę schodów. Czekając na nią udało mi się nawet nieco uspokoić. Byłem wkurwiony na Jacoba, ale liczyłem, że jego wyjaśnienia będą wystarczające, bym nie miał ochoty strzelić mu w kolano.

Pół godziny później wyszliśmy z domu Katherine. Siadłem za kierownicą samochodu, z myślą, że jak najszybciej muszę znaleźć się u Jacoba.

– Całe szczęście wrócił przed ślubem – westchnęła kobieta.

– Musiał. Gdyby tego nie zrobił, wszyscy mielibyśmy przesrane.

– Może próbował dowiedzieć się czegoś na własną rękę?

– Nie. Wtedy nie zbierałby ze sobą Avery.

– Wątpię, żeby chodziło o zwykłe wakacje od tego bagna.

– Ja także, ale Jacob słynie z zaskakujących pomysłów.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce, wyskoczyłem z samochodu i niemal pobiegłem w stronę domu. Spotkałem ich w salonie. Avery szybko podeszła do Katherine i zabrała ją na górę.

– Wyjaśnisz? – zapytałem Jacoba, gdy zostaliśmy sami.

– Byliśmy we Francji.

– We Francji? – zapytałem z niedowierzaniem. – Postanowiłeś oświadczyć się jej na wieży Eiffla?! Właśnie, kurwa, teraz?

– Niezupełnie. Wzięliśmy tam ślub.

Patrzyłem na niego, zastanawiając się, czy powinienem mu pogratulować, czy jednak rzucić się na niego.

– Dlaczego akurat teraz?

– Bo nie wiem, jak długo jeszcze pożyję. Do ślubu? Kilka dni po nim? Może jeszcze wiele lat, ale nikt nie może mi tego zagwarantować.

– Pieprzony romantyk – rzuciłem pod nosem.

– Sam nie jesteś lepszy.

– Mogłeś przynajmniej powiedzieć.

– Wolałem, żeby nikt o tym nie wiedział. Nie teraz, Carter.

– Twój brat żeni się tylko po to, by twój ojciec przestał szaleć i powiększył rodzinę. Naprawdę myślisz, że wasz ślub zrobiłby na kimkolwiek wrażenie, kiedy wokół panuje jeden wielki chaos?

– Być może nie, ale byłbyś w stanie dać mi gwarancję, że mój szanowny ojciec nie chciałby nam przeszkodzić?

Zacisnąłem usta. Nie, nie mógłbym dać mu takiej gwarancji. Jordan był zdolny do wszystkiego i od początku wiadome było, że nie akceptuje Avery. Być może po ślubie Alexandra postanowiłby zająć się właśnie nią? Na przykładzie Vincenta wiedzieliśmy, że jedynie ślub może pomóc w takiej sytuacji.

– Mi jednak mogłeś powiedzieć.

– Ale mówię ci to teraz. To nie ma znaczenia. Liczy się jedynie fakt, że Avery jest moją żoną i ojciec musi to zaakceptować.

– Myślę, że nawet gdyby nią nie była, miałby co robić.

– Wydarzyło się coś o czym powinienem wiedzieć?

– Był wczoraj u Katherine i kazał jej ukryć się zaraz po ślubie. Podobno Killian stwarza dla niej realne zagrożenie. Kat rozmawiała z Alexem, okazuje się, że nie mogę być z nią, bo Jordan szykuje wielkie spotkanie dzień po ślubie, na którym mamy pojawić się wszyscy.

– Spotkanie rodzinne? Co on, kurwa, kombinuje – wysyczał wściekły.

– Tego nie wiem, ale nie zostawię Katherine samej.

– Spokojnie, coś wymyślimy.

– Co takiego?

Patrzył przed siebie, wyraźnie skupiony na swoich myślach. O ile jego pomysły bywały często dość nielogiczne i bez prawa powodzenia, zdarzały mu się jednak przebłyski geniuszu. W prawdzie nie liczyłem na rozwiązanie wszystkich moich problemów, ale potrzebowałem przynajmniej punktu zaczepienia. Czegoś, co pomoże mi być z Katherine i nie narazić nikogo na gniew starego Blakemora. Musiałbym być w dwóch miejscach jednocześnie, lub znaleźć inny sposób.

– Nie możesz być z nią od razu, ale po tym pieprzonym spotkaniu...

– A jeśli ten dzień będzie decydujący? – przerwałem mu w połowie zdania. – Jeśli coś pójdzie nie tak i będzie sama? Albo z jakiegoś powodu nie będę mógł do niej dołączyć? Twój ojciec czegoś chce i chce tego od nas wszystkich. Nie wiemy, co to takiego i co się wydarzy później.

– Masz rację – przyznał zaniepokojony. – A jeśli Katherine ukryje się tutaj? Najciemniej pod latarnią.

– Myślisz, że to może się udać?

– Musimy jedynie dobrze się do tego przygotować. Zrobić wszystko, by każdy był przekonany, że opuściła miasto. Przygotować się na wypadek, gdyby ktoś ją śledził. Znaleźć idealny moment, w którym samochód, do którego wsiądzie, zmienił pasażera, a ona wróciła tutaj.

– Mamy mało czasu.

– Musi nam wystarczyć.

Kiwnąłem głową w geściezgody. Nie mieliśmy lepszych pomysłów, więc musieliśmy skupić się na nim. KiedyKatherine i Avery dołączyły do nas, powiedzieliśmy im o tym, co planujemyzrobić. To było jedyne rozwiązanie. Wokół domu Jacoba kręciło się wielu ludzi,a dzięki temu było tu bezpiecznie. Nikt nie mógł wejść na posesję niezauważony.Kat się zgodziła, więc pozostało nam jedynie się przygotować.

Blakemore Family. Tom 3. Katherine - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz