Rozdział trzydziesty czwarty

4.7K 414 17
                                    


Carter

– Wygląda na to, że się zgubiłeś.

Wyszedłem z cienia, gdy tylko zobaczyłem jego sylwetkę. Zatrzymał się, a kiedy mnie zobaczył, zrobił krok w tył. Zanim zdecydował się na ucieczkę, wyciągnąłem spluwę i wycelowałem w niego, by dać mu do zrozumienia, że zginie, jeśli zrobi coś więcej.

– To nie tak, jak wam się wydaje. – Uniósł ręce na wysokość głowy. – Nie jestem tu na zlecenie pana Blakemore'a.

– Doprawdy? – Zaśmiałem się gorzko. – Dostałeś urlop i postanowiłeś spędzić go w Rochester?

– Nie robię niczego złego.

Obok mnie pojawiła się Katherine.

– Powiedział coś?

– Podobno nie jest tu na zlecenie twojego ojca.

– Postanowił pozwiedzać?

– Mniej więcej o to samo go zapytałem, ale nie dostałem odpowiedzi.

– Zawiadomiłam Jacoba, zaraz tu będzie.

– Poczekajcie! Nie róbcie niczego głupiego! Jeśli pan Blakemore dowie się, że tu jestem, ucierpią niewinne osoby! – odezwał się spanikowany mężczyzna.

Wtedy nawet mu uwierzyłem. Wątpiłem, że jest tak dobrym aktorem.

– O czym ty mówisz? Kto ucierpi? – zapytała Kat.

Nie chciał współpracować, choć wiedział, że to jedyny sposób, by przeżyć.

– Nie mogę nic powiedzieć.

– W takim razie musimy pokazać ci, jak wygląda nasza gościnność. Szkoda, że nie ma tu Richiego.

Mimo paniki w oczach, nie powiedział niczego, co mogłoby wyjaśnić jego przybycie.

Jacob pojawił się bardzo szybko. Zabraliśmy Doyle'a do samochodu i zawieźliśmy go do naszego domu, gdzie wszystko było już gotowe na jego powitanie. W piwnicy znajdowało się pomieszczenie, które służyło nam do wyciągania prawdy od ludzi, którzy nie byli zbyt rozgadani.

– Od razu mnie zabijcie. Niczego wam nie powiem! – wykrzyczał mężczyzna, gdy Jacob popchnął go na metalowe krzesło.

– Och, nie. Zabić tak po prostu? – zaśmiała się Katherine. – Jeśli zginiesz, to w męczarniach. Chyba że zrozumiesz, że warto nie mieć nas za wrogów.

– Właśnie o to chodzi, nie mam was za wrogów. Dlatego tu jestem.

– O czym ty, do chuja, mówisz?! – zapytałem wściekły.

– Niczego więcej wam nie powiem.

Wyglądało na to, że nie mieliśmy wyjścia. Zwykle w takich sytuacjach pomagał nam Richie, który sztukę tortur miał opanowaną do perfekcji. Czasami miałem wrażenie, że wyciągał z ludzi nawet to, o czym sami nie wiedzieli. Jednak tym razem nie mógł nam pomóc. Wymieniłem z Jacobem porozumiewawcze spojrzenie, chciałem to zrobić, bo ten człowiek mógł zagrażać Katherine. Mój przyjaciel był tego samego zdania. Kat miała jednak inny plan.

– Porozmawiamy sobie, Wyatt. – Podeszła do niego, trzymając nóż w dłoni. – Nie myśl sobie, że ze mną będzie lepiej niż z nimi. Kiedy się wkurwię, bywam nieobliczalna.

Z pewnego rodzaju podziwem patrzyłem na to, co robi kobieta. Jej ostrze z precyzyjnością rozcinało skórę mężczyzny. Robiła to tak, by rana nie była zbyt głęboka, by sączyła się z niej krew, ale nie rozlewała się zbyt szybko. Doyle wciąż milczał, a na jego twarzy malował się obraz spokoju. Jakby zdążył pogodzić się ze śmiercią. Jacob również to zauważył. Wyszedł z telefonem w dłoni. Miałem nadzieję, że wpadł na plan, który nam pomoże. Musieliśmy dowiedzieć się, co się dzieje. Ten facet nie pojawił się bez powodu. A skoro milczał, musiało chodzić o coś naprawdę ważnego. Nie mógł umrzeć, nie mówiąc nam o tym.

Blakemore Family. Tom 3. Katherine - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz