Rozdział trzydziesty siódmy

4.5K 391 14
                                    


Katherine

Moja kobieca intuicja podpowiadała mi, że nad naszą rodziną zbierają się czarne chmury. A może to nie intuicja, bo przecież nawet ślepiec dostrzegłby, że dzieje się coraz gorzej. Avery i Jacob wciąż nie dawali znaku życia, za co miałam ochotę rozszarpać ich przy pierwszej lepszej okazji. W innych okolicznościach nie widziałabym w tym niczego złego, ale w momencie, w którym wydarzyć mogło się wszystko, powinni być na miejscu.

Byłam w swoim domu, czekając na Cartera, który musiał coś załatwić w jednym z klubów z hazardem. Oczywiście nie było mowy o zabraniu mnie ze sobą, co uważałam za śmieszne. Jakby zapominał, jak się nazywam i co już widziałam w swoim życiu. Podobno ludzie zaczęli zapominać o wielkości nazwiska Blakemore, a Carter musiał im o tym przypomnieć. Wcale mnie to nie dziwiło. Jacob ani reszta moich braci nie mieli czasu na pilnowanie swoich dzielnic, gdy ojciec miał inne plany. Chciał od nich, by byli wszędzie, robili wszystko i przede wszystkim nie narzekali. Władza mojego ojca stała pod dużym znakiem zapytania. Wszystko z jego winy.

Nadchodził wieczór, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Przekonana, że to Carter, nie spojrzałam nawet przez wizjer. Kiedy pociągnęłam za klamkę i zobaczyłam, kto stoi w progu, byłam w stanie jedynie otworzyć oczy ze zdumienia.

– Co ty tu robisz? – wydusiłam z trudem, próbując udawać, że jego wizyta nie poruszyła mnie w żaden sposób.

– Musimy porozmawiać – odpowiedział ostro, jak to miał w zwyczaju.

Mogłam jeszcze zamknąć mu drzwi przed nosem. Miałam na to kilka sekund, które jednak zmarnowałam. Kiedy ojciec wszedł do środka i skierował się do salonu, poszłam za nim.

– Bez obstawy? – zapytałam drwiącym tonem.

Gdyby spojrzenie mogło zabić, już byłabym martwa.

– Usiądź i posłuchaj, zanim zmienię zdanie.

Uniosłam brwi w geście zaskoczenia. Zrobiłam, co kazał. Zajęłam miejsce na fotelu i bacznie mu się przyglądałam.

– Słucham.

– Jesteś w niebezpieczeństwie, a ja nie mogę nic zrobić.

– O czym mówisz?

– Po ślubie Alexandra znikniesz na jakiś czas.

– Co? Dlaczego?

– Bo tu nie będzie bezpiecznie.

– Od kiedy martwisz się o moje bezpieczeństwo?

Miałam ochotę się zaśmiać. Ojciec przychodzi do mnie, by mnie ostrzec? Jakby mu zależało, a przecież moje bezpieczeństwo zawsze miał głęboko w dupie. Wątpiłam, że to się zmieniło, więc tym bardziej nie mogłam uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę.

– Zbyt często ci pobłażałem, jednak teraz zrobisz to, co ci każę, albo zmuszony będę użyć siły.

– Chcę wiedzieć, o czym mówisz!

– Killian Daniels jest niebezpieczny.

– Nie bardziej od ciebie. – Wzruszyłam ramionami. – Nie boję się go. Poza tym, miał już szansę, by coś mi zrobić i z niej nie skorzystał.

Ojciec poczerwieniał.

– Zaczniesz kiedyś słuchać? Jak mówię, że masz spierdalać po ślubie Alexandra, to masz tak zrobić!

Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Czułam, że sam mnie w coś wpakował i próbował to odkręcić, ale nie mógł tak po prostu przychodzić do mnie i żądać, bym wypełniła ślepo jego rozkaz.

Blakemore Family. Tom 3. Katherine - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz