Rozdział dwudziesty

4.9K 421 7
                                    


Carter

Z szerokim uśmiechem na twarzy wróciłem do domu. Miałem wrażenie, że nikt i nic nie jest w stanie popsuć mi tego dnia, ale szybko zmieniłem zdanie. Avery właśnie gdzieś wychodziła, zatrzymała się jednak przede mną, spojrzała badawczo, po czym nieznacznie się uśmiechnęła.

– W bibliotece trwa tajne spotkanie, czekają na ciebie.

– Tajne? – Zmrużyłem oczy.

– Tajne dla mnie. Jacob nie chciał powiedzieć, o co chodzi, ale kolejna wizyta Alexa nie wróży niczego dobrego.

– Może powinienem wyjść i wrócić jutro?

– Nie wiem o co chodzi, ale uważam, że to nie najlepszy pomysł.

– Pewnie masz rację – przyznałem z niechęcią.

Zanim poszedłem do biblioteki, wypiłem szklankę whisky, czując, że będę tego potrzebował. Avery miała rację, wizyta Alexandra nie wróżyła niczego dobrego. Może w innych okolicznościach, ale nie wtedy, kiedy wszystko się waliło. Znowu. Współczułem rodzeństwu Blakemore, zawsze w jakiś sposób przeżywałem wszystko razem z nimi, ale wtedy czułem się tak, jakbym był jednym z nich. To, co się działo, dotyczyło w dużej mierze także i mnie.

Wszedłem do biblioteki, od razu zauważając posępne miny Jacoba i Alexandra. Na biurku leżał laptop, kiedy tylko zamknąłem drzwi, Alex nacisnął coś w nim, a po chwili na ekranie pojawił się Vincent.

– Co za niespodzianka – skomentowałem.

– Mówcie, o co chodzi. Z wiadomości zrozumiałem, że Katherine ma problemy. Wiem o ślubie, ale to chyba nie wszystko – odezwał się Vin.

Jeśli nawet jego w to wciągnęli, wyglądało na to, że zapowiadał się wieczór pełen atrakcji.

– Ojciec ustalił datę ślubu. Katherine ma wyjść za mąż za miesiąc. Albo za Cartera, albo Killiana – wyjaśnił Jacob.

– A więc pewne jest, że nie wierzy w zaręczyny z Carterm – stwierdził zamyślony Vincent. – Sprytny ruch. Kat albo zrezygnuje, przyzna się do kłamstwa i będzie zmuszona poślubić Killiana. Albo wyjdzie za Cartera, a to samo w sobie będzie dla niej karą.

– Jestem tu – wysyczałem.

– Wszyscy dobrze wiemy, co o tobie myśli – odparł Vincent.

– Trochę się zmieniło.

Nie wiedziałem, po co się tłumaczę, ale musiałem walczyć z chęcią wykrzyczenia im wszystkiego, co wydarzyło się między mną a Katherine.

– Nawet jeśli, myślenie Kat nie mogło diametralnie się zmienić. Nigdy nie chciała wychodzić za mąż i nie wierzę, że teraz jest inaczej.

– W domu ojca doszło do awantury. Nie wiemy, co teraz planuje – wtrącił Jacob.

– Katherine powinna na jakiś czas zniknąć.

– Uważamy tak samo, ale ona nie chce o tym słyszeć.

– A więc zmuście ją.

– Powodzenia – zaśmiałem się. – Jeśli chcecie zmusić do czegoś waszą siostrę, zamawiam bilety w pierwszym rzędzie. To będzie ciekawe wydarzenie.

– Nie błaznuj. Chyba nie rozumiesz, że jest w niebezpieczeństwie – wysyczał Jacob.

– W niebezpieczeństwie? Własny ojciec ją zabije? Może i jest pierdolnięty, ale nie do tego stopnia!

– Carter... Żyjesz w naszej rodzinie od tylu lat i naprawdę nie wiesz, do czego jest zdolny? – powiedział poważnie Vincent. – Może zemścić się na tysiąc sposobów. Nie zabije jej, ale pomyślałeś o tym, że może wpaść na pomysł porwania? Zamknie ją gdzieś na kilka dni, może tygodni, a później zmusi do wyjścia za Killiana?

Zacisnąłem usta. Nie chciałem o tym myśleć, ale nagle zdałem sobie sprawę, że być może mają rację. Jordan był skurwysynem, nie mogłem o tym zapominać.

– Mimo wszystko... Nie przekonacie Kateherine do usunięcia się. Na samo wspomnienie się wścieknie i będzie jeszcze bardziej zdeterminowana, by nie ruszyć się z miejsca. To przecież wasza siostra, znacie ją.

Spojrzeli na siebie, jakby próbowali porozumieć się bez słów. Dobrze wiedzieli, że mam rację. Ta kobieta była nie do zatrzymania. Nie można było nią sterować, ani niczego narzucać, bo zamieniała się w aktywny wulkan. Kurwa, kochałem ją za to...

– Potrzebujemy dobrego planu – stwierdził zamyślony Alexander.

– Co masz na myśli?

– Kat nie może wiedzieć, że jest usunięta.

– Ja pierdole – westchnąłem. – Róbcie co chcecie, ale mnie w to nie mieszajcie!

– Żartujesz? Jesteś nam potrzebny!

– Nie. Nie ma, kurwa, mowy. Dopiero przestała mnie nienawidzić.

Wyszedłem, żeby nie słuchać ich nalegania. Nie mogli mnie do tego zmusić. Czułem się tak, jakbym narażał ją na niebezpieczeństwo, ale nie chciałem działać wbrew niej. Wywalczyłem zmianę nastawienia do mnie. W planie miałem wywalczyć także zaufanie i może kiedyś nawet miłość. Jeden zły ruch mógłby sprawić, że znów zaczęłaby mnie unikać, a tego bym nie przeżył. W drodze do sypialni złapałem za butelkę whisky w salonie, z którą miałem w planie spędzić resztę wieczoru. Spodziewałem się, że to może nie być takie proste. Już kilka minut po tym, jak zamknąłem się w sypialni, Jacob stanął w jej progu.

– Wiesz, że zachowujesz się jak dziecko? – zapytał karcąco. – Dopiero zacząłeś dogadywać się z Katherine, a już mi ją przypominasz.

– Wiesz, że jedynie walczę o to, co udało mi się osiągnąć? – wycedziłem.

– Co ci się udało? Jasne, już cię nienawidzi, cieszę się, naprawdę. Pomyślałeś jednak, że za dzień lub dwa to wszystko może pierdolnąć?

– Nie zmuszę jej do niczego, a już na pewno nie będę działał za jej plecami.

– Robimy to dla jej dobra.

– Pomyślałeś, co będzie później? Wywieziecie ją gdzieś, a co dalej? Będziecie ją tam trzymać wbrew woli? Jak długo? Miesiąc? Rok? A może poczekacie, aż staruszek umrze i wtedy łaskawie pozwolicie jej wrócić? Nie przemyśleliście tego, Jacob. Pamiętasz twój plan dotyczący Avery? Wypuścić ją, pojawić się po roku w jej życiu i się z nią ożenić? Też był popierdolony i nie brałeś pod uwagę niezależnych od siebie czynników. Jednak ten plan pobił tamten.

– Chcę tylko, żeby moja siostra była bezpieczna.

– Ja też chcę tego dla niej. Ale nie w ten sposób.

Podszedł bliżej, usiadł na brzegu łóżka i spojrzał na mnie zamyślony.

– Co jest dla ciebie ważniejsze? To, by nie stracić w jej oczach, czy to, by była bezpieczna?

W pierwszej chwili chciałem po prostu wyjść i nie wracać do tego domu przez najbliższe dni. Musiałem ochłonąć, potrzebowałem tego. Ale nie chciałem uciekać. Ten problem dotyczył mnie.

– Chcę, żeby była bezpieczna – przyznałem szorstko.

– Więc pomóż nam zapewnić jej to bezpieczeństwo!

– Jak chcecie to zrobić?

Wcale się nie zgodziłem. Chciałem jedynie dowiedzieć się, na jaki błyskotliwy plan wpadli. Uznałem, że mogę posłuchać, ale nie muszę zmieniać decyzji.

Blakemore Family. Tom 3. Katherine - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz