Rozdział czterdziesty drugi

7.4K 517 89
                                    


Carter

Kiedy wróciłem do domu, Katherine już spała. Gdy się obudziłem, nie było jej w łóżku. Nagle pomyślałem, że wyszła, by usunąć ciążę. Kiedy widziałem ją przed wyjazdem, była tego tak pewna, że nie zdziwiłoby mnie nawet, gdyby pojechała do jakieś kliniki już o świcie. Miałem jednak nadzieję, że tego nie zrobiła. Nie planowałem w żaden sposób ingerować w jej decyzję, ale pragnąłem być z nią, niezależnie od wszystkiego.

Znalazłem ją na tarasie. Siedziała na leżaku, ciasno owinięta kocem i wpatrywała się przed siebie. Zastanowiłem się przez chwilę, czy powinienem do niej podchodzić, ale, do cholery, była moją kobietą i miałem prawo sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Kiedy tylko zatrzymałem się obok jej, odwróciła głowę w moją stronę i spojrzała na mnie ze smutkiem malującym się w jej oczach.

– Co się stało? – zapytałem, siadając obok niej.

– Nic. Myślę.

– Nad czym myślisz, kochanie?

– Co mam robić.

– Cokolwiek postanowisz, będę z tobą. Wiesz o tym?

– Tak, wiem, ale nie tego oczekuję. Chcę, żebyś powiedział mi, czego ty pragniesz.

– Zapytaj wprost, Katherine. Zapytaj, czy chcę, żebyś usuwała ciążę.

– Chcesz tego?

– Nie jest ważne, czego ja chcę. Nie tym razem. Może gdyby wszystko nie było intrygą Killiana, mógłbym patrzeć na to inaczej. Okoliczności są jednak inne, a decyzja należy tylko do ciebie.

– Nie pomagasz mi – rzuciła z wyrzutem.

– Jeszcze wczoraj byłaś pewna swojej decyzji, skoro teraz siedzisz tu i ją rozważasz, chyba wiesz, co chcesz zrobić.

– W tym właśnie jest problem. Nie wiem. Nie mam pojęcia i boję się jak cholera.

Przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem. Prawda była taka, że nie chciałem się nad tym zastanawiać. Dopuszczać do siebie myśli, że mógłbym zostać ojcem. Nigdy o tym nie myślałem i uważałem, że to najgorszy moment na takie przemyślenia. Tym bardziej pragnąłem dorwać Killiana i zadawać mu długą bolesną śmierć.

– Chciałbym być teraz z tobą, ale...

– Co wymyślił ojciec?

– Chce, żebyśmy znaleźli jakąś kobietę, przywódczynie klanu zabójców, która podobno chce zabić nas i jego. Jeszcze dziś wieczorem Richie i reszta ma przyjechać tutaj, żeby przedstawić nam swój plan działania.

– Zrobicie to?

– Wygląda na to, że nie mamy wyjścia. Nie jestem szczęśliwy z tego powodu, Kat, ale co mogę zrobić? Nie jestem nawet jego synem, więc nie mam co liczyć na jakikolwiek akt łaski.

– Nie musisz tu być, aż podejmę decyzję. Zrobię to dzisiaj.

– Nie powinnaś się śpieszyć.

– Wiesz, że każdy dzień się liczy? Nie znam się na tym, ale zadzwoniłam do kliniki i tak mi powiedzieli.

– Naprawdę chciałbym ci pomóc, Katherine.

Przed samym sobą mogłem przyznać, że w jakimś stopniu bałem się wpływać na jej wybory. Gdyby po pewnym czasie uznała, że popełniła błąd, kto wie, czy nie winiłaby mnie za to. Nie mogłem być tego pewny. Kat była wybuchowa, miała silny i nieustępliwy charakter. Znałem ją przecież bardziej, niż znałem samego siebie.

Blakemore Family. Tom 3. Katherine - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz