Przyjdziesz, jak co dzień poro nieznana
tak, by wszystko ucichło w milczeniu.
Otulisz wdziękiem, odejdziesz do rana
i znów powrócisz w nowym wcieleniu.
Spowijesz powieki, usta pokropisz
pocałunkiem, jak gdyby ostatnim.
A ja się ukorzę. Serce me stopisz
szybkim wiatrem, delikatnie letnim.
Zabierzesz w mroki nikłe w oddali.
Będziesz moja, a ja będę już twój.
Wszyscy inni będą cisi, mali,
kiedy świat przy wieczorze, jak gdyby mój.
I choć będę w miłosnych rozterkach sam,
to sam siebie z żarem ucałuję.
I choć ja będę tu, a ty nadal tam,
to wciąż w ciebie, w ciemności się wpatruję.
Wargami się połączą nasze losy,
a palcami spleciemy całe światy.
Jak gdyby pustelnik, o stopach bosych
przeszliśmy ziemię - znaleźć nasze kwiaty.
Potem zerwany dusznym snem, wspomnieniem,
to Ty mnie uspokajasz przed krzykiem.
By następnie znów zasnąć zapomnieniem
i zapomnieć, że jest się człowiekiem.
Z nienawiścią po snach się włóczymy,
a w zamkniętych oczach wciąż zło się tli.
Ale przecież się jeszcze nie budzimy!
Lecz to nadal w naszych duszach strach tkwi.
Że trzeba Noc opuścić, a wszak wróci,
bo w zwyczaju i miłości jej to sztuka.
A kończy to pocałunkiem śmierci,
choć wielu z tęsknoty i w dzień jej szuka.
CZYTASZ
Upadek poezji
PoetryKażde imperium w historii i w przyszłości kiedyś upadnie. Poezja w postaci piękna także popadnie w ruinę pod naporem ludzkiej twórczości. "Upadek poezji" jest to mój autorski zbiór wierszy o różnym charakterze. Jednak każde z nich stara się wracać b...