Szafa

5 0 0
                                    

Wiele jest na świecie zakątków, zakrętów
w uliczkach miejskich. Wiele też jest wstrętów,
wykrętów przed ludzkim, ciągłym smogiem fabryki
i uśmiechów sztuczności. Oralne okrzyki.

Wtedy właśnie zachodzę do starej szafy,
gdzie tyle wspomnień, ubrań. Dawne strachy,
choć też i spokój. Dawny schron myśli dziecięcej
stoi niby pusty, starty. Chciałbym jej więcej.

Uchroniony przed zewnętrznym spojrzeniem matki
i przed krzykiem pogardy zmarłej dziś babki
siedzę sam jakbym grał z nimi w chowanego.
Nie przyjdą. Nawet dźwięk ojca zmęczonego.

W środku, w ciemnościach jawią się obrazy
świata oczami dziecka. Widok bez skazy,
bez zmartwień, dorosłego nad wyraz patosu.
Jest szum drzew i jęk delikatnego głosu.

Wśród płaszczy, futer zapach perfum się unosi,
lecz również ludzki smród, którego nikt nie znosi.
Ja zaś wysnuwam woń drewnianych ścian wokół
i nie widzę ludzi, lecz wycięty w mroku dół.

W tym dole światło mruga, otwierając bramy
niby świata, niby marzeń. Kiedy trwamy 
w ciągłym pędzie wchodzę tam, nie wiedząc co będzie.
Ode mnie zależy wizja, kto, co zdobędzie.

I wtedy mój syn drzwi szafy otwiera.
Myśl moją o podróży w strzępy rozdziera.
Wygląda na spokojnego i zmartwionego,
bo widzi mnie już nie młodego, lecz starego.

Upadek poezjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz