Rozdział 47

1.8K 57 5
                                    

Te półtora tygodnia minęło jak godzina na sali zabaw w dzieciństwie. Chociaż trzeba przyznać, że gdyby ktoś mnie spytał, co się działo w tym czasie, nie powiedziałabym prawdopodobnie nic. Trochę tak jak z obiadami, niby codziennie co innego, ale i tak nie pamiętasz, bo nadal jadło się w tym samym pomieszczeniu, o tej samej godzinie. Potrafię powiedzieć, co jadłam trzy lata temu w wakacje nad jeziorem, ale nie pamiętam, co jadłam rano na śniadanie. Paradoks.

Te dni są do siebie tak podobne, że ciężko o nich cokolwiek powiedzieć. Znam tylko schemat każdego z nich – pobudka, lekcje, obiad, próby, a na koniec sen.

Jedyne co z tych dni się wyróżniało, to właśnie te próby. Jednego dnia wpadliśmy na pomysł wyćwiczenia piosenki poprzez mruczenie jej z zamkniętymi ustami, kolejnym razem z piankami w buzi, by poćwiczyć nad wyraźnością mówionych słów. Jeszcze innym razem mieliśmy za zadanie podczas innych piosenek śpiewać tę konkursową, by skupić się na jednej, żeby nie rozproszyć się w trakcie konkursu.

Jednego nie dało nam się zarzucić – nudy.

Tak też teraz, zamiast tak jak normalnie, czekać na lekcje, aktualnie wsiadam do jego granatowego samochodu, by po raz ostatni pojechać na konkurs. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że podoba mi się wizja, że to wszystko zaraz się skończy. Cholernie bym chciała ciągnąć to w nieskończoność, bo mimo że było ciężko, mega podobała mi się forma w ten sposób spędzanego czasu.

– Tak w zasadzie, jak przekonałeś ich, byśmy mogli występować? – spytałam na myśl o miejscu, do którego jedziemy. W końcu teoretycznie na nim nie powinniśmy być. Powinniśmy siedzieć w domu czekając na zajęcia, myśląc jak to według tych buców z góry, źle zrobiliśmy.

– Zadzwoniłem do nich, i zgłosiłem im, że wcześniejszy telefon, jaki został wykonany na nasz temat, był fałszywy. Powiedziałem, że prawdopodobnie byli to przeciwnicy, którzy bali się, że ich pokonamy.

– Uwierzyli?

– Nie za pierwszym razem. Dyrektorzy im lekko naświetlili możliwość, że możemy się z nimi skontaktować. Ale na szczęście się udało... mamy wszystko?

– Strój spakowany, napoje też... Masz alibi zapewnione? – Zerknęłam pytająco w jego stronę, na co ten kiwnął twierdząco głową. – Sam pisałeś zwolnienie, czy rodzic?

– Nie znam hasła. Matka chce mieć pieczę nade mną. Ale wiem, co napisała w wiadomości, zrobiła screena treści i wysłała mi. Jest... bardzo dumna z tego, na co wpadła.

– Co napisała?

Chłopak jedynie lekko zażenowany, nadal trzymając jedną dłonią kierownicę, drugą sięgnął do kieszeni po telefon. Włączył go, a ten odczytał jego twarz i się odblokował. Matt kliknął coś w telefonie, a następnie podał mi go do dłoni.

Dzień dobry, bardzo mi przykro, niestety mój syn nie będzie w stanie mieć dziś lekcji. Ma zaparcie za zaparciem! Informacja dla waszego bezpieczeństwa, praca w ciężkich warunkach – odczytałam, z trudem powstrzymując śmiech. Podałam mu telefon, a ten schował go do kieszeni. – Kocham twoją mamę.

– Uwielbia robić takie akcje. Nie zliczę, ile razy nauczyciele brali mnie na słówko, pytając jak tam moja wizyta u urologa i inne takie. Nazywała to karami za wagarowanie.

– Nie ostrzegłeś jej, że teraz jest to w wyższej sprawie?

– Ostrzegłem, ale stwierdziła, że gdyby napisała zwykłą gorączkę, zaczęliby mnie podejrzewać o napisanie tego, a wtedy nici z konkursu.

– Rozumiem. Mam jeszcze jedno pytanie... – zaczęłam poważnie, lecz po chwili nie wytrzymałam i lekki uśmiech zaczął wkradać mi się na usta. – To na co jeszcze zwykłeś chorować?

Little Bit Of Your Heart - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz