Rozdział 16

4.3K 141 67
                                    

Przebudziłam się przerażona, na myśl co mogę zastać obok siebie. Z nadzieją, że chłopak wyszedł wczorajszej nocy, zerknęłam w kierunku, gdzie jeszcze wczoraj leżał Matt, oglądając film i zajadając się makaronem, który na szybko ugotowałam.

Nie ma go. Po raz pierwszy moje najgorsze wyobrażenia się nie spełniły.

Bezsilnie opadłam twarzą na poduszkę. Jakim cudem jestem zmęczona, mimo że dopiero co spałam? Mam wrażenie, że jakbym całą noc czytała, kolejnego dnia i tak miałabym więcej energii niż teraz.

– Która godzina? – wymruczałam sama do siebie, jednocześnie wyciągając dłoń w kierunku stolika, na którym powinien być. Zamiast tego, natknęłam się na czyjąś ciepłą dłoń.

– Aktualnie szósta dwadzieścia, przydałoby się wstać.

– Jeszcze pięć minut – mruknęłam, w myślach licząc, ile czasu mi zostanie, gdy wstanę troszkę później. Niestety musiałam te obliczenia przerwać, ponieważ krótko po tym zrozumiałam, czyi to był głos. Podniosłam lekko głowę znad poduszki i zmęczona dodałam: – Wypierdalaj stąd Foster.

– Nie sądzisz, że za pilnowanie ciebie, by nikt cię nie porwał, przydałby mi się jakiś szacunek? – spytał, stając koło łóżka. Jego cwaniacki uśmiech coraz bardziej utwierdzał mnie w nienawiści do niego, jest chyba jedyną osobą, która już przy pierwszym spotkaniu nie przypadła mi do gustu. Ciekawe tylko jak się tu znalazł... Możliwe, że spał w pokoju obok, a teraz przyszedł sprawdzić, czy żyję, a jeśli tak, to udusić mnie poduszką. W sumie bardzo możliwe. A patrząc na fakt, że mam dziś dwie chemie, nie będę protestować. – Myśl logicznie, jakbym wyszedł, to zostałyby otwarte drzwi. A co gdyby ktoś cię porwał i nie miałbym partnerki do śpiewania?

Chłopie, ty masz w dupie to całe śpiewanie. Szukasz tylko sposobów do znęcania się nade mną i zajebiście ci to wychodzi.

– Nie musiałeś wychodzić drzwiami, zawsze mogłeś wyjść przez okno.

– Przecież jesteśmy na piętrze – zadrwił.

– Skarbie, chyba nie wyczułeś aluzji – odpowiedziałam mu tym samym tonem. Że też sam Matt Foster nie wie, na czym polega ironia...

– Widzę, że przeszliśmy na wyższy poziom znajomości, skoro teraz jestem skarbem.

– Spadaj Foster, chcę się ubrać...

– Możesz przy mnie, jak tak bardzo chcesz – uśmiechnął się do mnie złośliwie.

Marzenie ściętej głowy.

– W twoich snach.

– Owszem, to też w nich było, ale nie pogardziłbym, gdyby się spełniły – rzucił, jednocześnie wychodząc z pokoju. Nareszcie cisza i spokój.

To znaczy, że można wrócić do snu...

– Wstawaj Alice! – krzyknął, kiedy wpadł do pokoju, prawie zabijając się o własne nogi. O chuj ci chodzi człowieku?

– Nie licz na to, że wstanę, tylko dlatego, że tak powiedziałeś. – Przykryłam twarz kołdrą, z nadzieją, że w ten sposób, chociaż delikatnie uciszę w głowie jego głos. Nie dość, że rano drażnią mnie ogólnie dźwięki, to jeszcze mi krzyczy do ucha. Głowę mi rozsadzi.

– Nie liczę – Powiedział, jednocześnie zabierając mi moją kołdrę. Ty gnido. Z sadystycznym uśmiechem dodał: – dlatego zamierzam cię wyciągnąć siłą.

Czułam, jak plecy tracą przyczepność z łóżkiem, a już po chwili niczym panna młoda leżałam w jego ramionach. Ten z coraz szerszym uśmiechem zaczął iść w stronę łazienki. O nie, nawet się nie waż. Do cholery jasnej, Foster nawet nie próbuj.

Little Bit Of Your Heart - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz