Rozdział 30

3.4K 118 80
                                    

Z ogromną łatwością rozpoznałam tę sztukę. Niestety. Zresztą, któż by nie rozpoznał. Oto miałam pomóc Niall'owi w początkach jego teatralnej kariery, w sztuce, której nigdy nie potrafiłam pojąć, która to była dla mnie czymś w rodzaju:

"No cześć, dopiero co cię poznałem, a już cię pokochałem"

"Ty też?! O rany, muszę to powiedzieć Marcie, bo mi nie uwierzy!"

"On jest z Montekich, Julia"

"Romeo, musimy umrzeć, by móc żyć wiecznie w miłości."*

Nawet jeśli to nie do końca tak wyglądało, to myślenie o tym w ten sposób było dla mnie prostsze i zdecydowanie bardziej przyjemne niż zagłębianie się w sztukę i rozmyślanie nad tym "co autor chciał nam przekazać".

Zresztą, zawsze dziwiło mnie szukanie drugiego dna na siłę. Sama lubiłam reinterpretować niektóre wiersze, piosenki, ale jeśli nie widziałam takich, co rzeczywiście mogłyby o czymś świadczyć, to taki zabieg uważałam za zbędny. Na przykład interpretacja opisu pożywienia jako wyrażenie swojej frustracji. Choć przyznaję, opis pożywienia frustruje, ale raczej częściej mnie niż samego autora, bo robię się głodna, gdy podczas opisu jedzenia pomyślę o, chociażby, frytkach. I jest to cholernie frustrujące, bo zazwyczaj ich nie mam.

Wracając jednak do sztuki... O ile jak byłam mała, to uwielbiałam tę tragedię, tak im byłam starsza, tym bardziej wątpiłam w jej realność. Co nie oznacza, że uważam tę sztukę za słabą, co to, to nie.

Ta sztuka jest po prostu... Nadzwyczaj nielogiczna?

Do tego wszystkiego wyidealizowane postacie... Młodzi zakochani od pierwszego wejrzenia, żyjący w skłóconych rodach. Chcieli pokazać, że się kochają i jednocześnie uświadomić o tym rodziców, a tymczasem zmarli praktycznie przez przypadek, kiedy to nie do końca się dogadali, co końcowo robią, jednocześnie wierząc, że w ten sposób będą mogli być razem. Nie mówiąc o tych wręcz mdlących, miłych słówkach. Na długi dystans tak by ze sobą nie wytrzymali, więc może dobrze, że popełnili samobójstwa, zanim jeden drugiego by zamordował.

– "Romeo i Julia" Williama Sheakspeara... – rzuciłam, starając się ukryć swoją niechęć, mimowolnie przygryzając dolną wargę. Spodziewałam się czegoś lepszego po Nathalie. – A który fragment dokładnie?

– Scena balkonowa. To jak, pomożesz mi? Proszę... – Powiedzieć mu, że wybrał najgorszą z możliwych osób do pomocy już teraz, czy może czekać na rozwój wydarzeń? Już chyba nawet Vivien lepiej gra ode mnie.

Co prawda Clifford gra na nerwach, ale nieważne jak na to nie spojrzeć, gra to wciąż gra.

– Mogę ci pomóc, jednak w razie czego, to nie bój się mnie zwolnić. Mogę być bardzo ciężka we współżyciu – rzuciłam szczerze.

– Nie może być, aż tak źle – powiedział Niall, na co mimowolnie uniosłam brwi. Oj, może być... – To może zaczniemy już teraz? Nie chcę cię zatrzymywać na zbyt długo w szkole. Możesz zaczynać, ja za chwilę wrócę...

Tak jak powiedział, zaczęłam wygłaszać strasznie długi monolog Julii... Tak, tak, dlaczego on jest z Montekich... Tak, oczywiście, niedobre moje serce, zły jego ród.

– Ach Romeo, Romeo... – zaczęłam, udając zażalenie, jednak nadal nie widząc Niall'a, rzuciłam zła: – gdzie cię kurczę wcięło?!

– Alice! Tak nie było w scenariuszu! – powiedział, wychodząc zza regału, jednocześnie dławiąc się śmiechem.

– Wiesz, długo nie wracałeś, już myślałam, że zamierzasz mnie wykiwać.

– Nigdy w życiu bym ci tego nie zrobił. Wróćmy do sceny... "Romeo, Romeo gdzie jesteś", dajesz – uśmiechnął się, ponownie chowając się za regałem.

Little Bit Of Your Heart - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz