Rozdział 42

2.4K 66 41
                                    

Jak zwykle zapraszam, by w odpowiednim momencie włączyć muzykę c:

- Al, do cholery jasnej, zatrzymaj się!

Delikatnie obróciłam się i zerknęłam kątem oka w kierunku, z którego dobiegał głos chłopaka. Brunet z lekkim grymasem próbował mnie dogonić, co warto przyznać, dość dobrze mu szło. Widać było, że nawet nie próbuje biec, jedynie robił duże kroki, ale co się dziwić - jakby nie patrzeć, i tak dobrze wiedział, że dogonienie mnie nie zajmie wiele czasu.

- Czy jak to zrobię, to się ode mnie odpieprzysz? - rzuciłam, czując jak na samo wspomnienie dnia dzisiejszego mam ochotę mu przywalić. Ale tak konkretnie, by zrozumiał, dlaczego nie należy się wpieprzać w sprawy innych. - Albo może w takim razie porozmawiam z Leo lub nie wiem, Spencerem na twój temat? Chciałbyś tego? Zaparzyłabym kawki i gadalibyśmy na temat tego, jak duże masz problemy z ego.

Chłopak zdołał mnie już dogonić. Słyszałam, jak chwyta głębokie oddechy, próbując dotrzymać mi kroku. Męcz się gnojku. Schylił głowę, tak jak dzieci, gdy próbują nie nadepnąć na linie na chodniku. Wyglądał, jakby bił się z myślami, ale szczerze mówiąc, wcale mi to nie przeszkadzało. Mam nadzieję, że konkretnie od nich oberwiesz.

- Mam cię serdecznie dość, wiesz? Więc spytam cię jeszcze raz, odpieprzysz się czy nie?

- Po co pytasz, skoro znasz odpowiedź - mruknął, jednocześnie delikatnie podnosząc swój wzrok. - Nie uwierzysz, ale martwię się, zresztą tak ja Rox. Przeraża mnie to, że nic nie mówisz, nie mówisz, jak się czujesz, co się dzieje, a jak już widzę, że coś się dzieje, to co? To mówisz, że nie potrzebujesz pomocy, mimo że sama nie dajesz rady! Spójrz choćby na głupią grypę, zapierałaś się nogami i rękoma, by cię nie wieźć do szpitala!

Bardzo dobrze dawałam sobie radę sama. Zawsze daję. Nienawidzę mówić komuś o tym, co czuję, by jeszcze tego samego wieczora żałować i błagać o cofnięcie czasu. Chcę moje tajemnice z powrotem.

Kolejne sekundy mijały bez mojej odpowiedzi. Wybawiła mnie jedynie wizja mojego domu, który to z każdą chwilą był coraz lepiej widoczny. Zaczęłam biec w stronę budynku, następnie otworzyłam drzwi do domu. Chłopak zdołał ponownie mnie dogonić, uwiesił się rękami na zamkniętej furtce, podczas kiedy ja wchodząc do mieszkania, rzuciłam:

- Nie przychodź do mnie. Nie chcę cię widzieć.

- To się nie wydarzy.

Pomimo jego słów, zamknęłam, a właściwie trzasnęłam drzwiami i oparłam się o nie plecami. Te, przyjmowały zawzięcie ich chłód, doprowadzając mnie do jeszcze większych drgawek. Gardło zdawało się być coraz bardziej zaciśnięte, jednocześnie sprawiając, że z moich oczu pociekły pojedyncze łzy. Nie jestem pewna, czy to krople złości, obojętności, czy żalu, ale w tej sytuacji, każde określenie pasuje. Mieszanka uczuć, które uderzają we mnie na przemian. Zerknęłam przez wizjer, by upewnić się, że chłopak odszedł.

Szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że jednak zostanie.

Ruszyłam w stronę kuchni, by włączyć wodę na herbatę. Czując, jak moje ciało od dobrej już godziny całe drży, do szklanki wrzuciłam torebkę z melisą. Podczas kiedy woda się gotowała, przeszukałam szafkę z lekami w poszukiwaniu syropu uspokajającego, który to od trzech miesięcy leży niezużyty w szafce. Przynajmniej teraz się wykorzysta. Nie jest jakoś wielce mocny, to zwykły suplement za parę drobniaków.

Zalałam herbatę wrzątkiem, a następnie dodałam do niej łyżeczkę cukru. Nie potrafię wypić herbaty bez chociaż odrobiny cukru. Nawet do granulowanych owocowych dodaję jedną czwartą łyżeczki. Chwyciłam kubek i starając się nie rozlać, ruszyłam w stronę swojego pokoju. Postawiłam herbatę na biurku, a sama psiknęłam swój koc mgiełką z lawendy. Zapaliłam wszystkie najbliższe świeczki, a w tle puściłam składankę relaksacyjną na youtube. Jak to nie zadziała, to obiecuję, złożę reklamację do tych firm.

Little Bit Of Your Heart - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz