Rozdział 7

5.9K 165 92
                                    

W aucie nie odezwałam się do Nathalie ani słowem. Ani trochę nie podoba mi się wizja śpiewania z chłopakiem, a już tym bardziej nie podobało mi się, iż swój wolny czas będę zmuszona dzielić z jakimś nieznajomym facetem, za którym już po pierwszym niezbyt przepadam.

I mimo iż to nie do końca od niej zależało, to jestem pewna, że maczała w tym wszystkim palce. Ba, nawet całe dłonie.

Wróciłam do domu, szybko zjadłam obiad i odrobiłam lekcje. Po wykonaniu obowiązków okazało się, że jest już prawie siedemnasta, więc stwierdziłam, że pójdę do naszej kochanej Lilly. Oczywiście do Rox także, ale w większości do Lilly.

Przebrałam się w wygodniejszy od jeansów strój i ruszyłam biegiem do domu Evans. Chwilę później stałam już pod drzwiami i zaczęłam pukać według ustalonego kodu. Roxanne, żeby mnie wkurzyć, kazała mi za każdym razem, gdy przychodzę, nieważne czy o siódmej, czy o siedemnastej, zawsze muszę pukać dokładnie trzydzieści razy. Nie żartuję, raz się pomyliłam i zapukałam trzydzieści jeden razy, to mnie nie wpuściła.

Po dobrej minucie pukania otworzyła mi Roxanne, która zaraz po zobaczeniu mnie wybuchła śmiechem. No tak, przecież oglądała mnie przez wizjer. W tym momencie zdałam sobie sprawę z tego jak komicznie wyglądałam, gdy pukałam i liczyłam w skupieniu, ze wkurzeniem wypisanym na twarzy. Na samą myśl, zaczęłam się śmiać sama z siebie.

Weszłam do domu i od razu poszłam wraz z Roxanne do pokoju Lilly. Niestety lub stety, kiedy weszłyśmy, znalazłyśmy ją śpiącą przy zabawkach.

– Cały czas pytała kiedy przyjdziesz, więc zaczęła przygotowywać zabawki do zabawy... I padła – spojrzała z lekkim uśmiechem na dziewczynkę. – Przenieś ją delikatnie na łóżko i przyjdź do mnie – dodała obojętnie, a następnie wyszła.

Podniosłam dziewczynkę leżącą na dużym pluszaku i położyłam na jej łóżko. Następnie przykryłam ją ciepłym, puchatym kocykiem leżącym obok, a widząc, że zaczyna się lekko przebudzać, delikatnie starałam się ją, uspokoić głaszcząc jej główkę. Po chwili zauważyłam, że jej klatka piersiowa się powoli unosi i opada.

Zasnęła – przeszło mi przez myśl. Opuściłam dziecięcy pokój i ruszyłam w stronę sypialni przyjaciółki.

Idąc fiołkowym korytarzem i napotykając się na pełno zdjęć na ścianach z różnych momentów życia rodziny, po chwili dotarłam do białych drzwi, za którymi mieściła się sypialnia Roxanne. Otworzyłam je, dziękując przy tym Bogu, że tu już nie zmusza mnie do tych rygorystycznych zasad co przy drzwiach frontowych.

Zauważyłam, że Roxanne leży spokojnie na łóżku. O nie, ty nie masz prawa spać, bez względu na to czy chcesz, czy nie. A już na pewno nie dziś.

Wzięłam rozbieg i wskoczyłam na łóżko oraz zaczęłam nią potrząsać. Po chwili się przebudziła, a widząc mnie, obudziła się całkowicie.

– I jak było? – Spytała, a w mojej głowie pojawił się obraz chłopaka. Zadufanego narcyza. Pierwsze spotkanie zdecydowanie nie przyniosło zbyt dobrych rezultatów. Nie mówiąc już o tym, że spodziewałam się czegoś innego, jak na uczestnika konkursu. Na przykład liczyłam na troszkę więcej szacunku.

Opowiedziałam w skrócie to, co mnie dziś spotkało, starając się, by dotarło do niej, o czym mówię, dokładniej moje spojrzenie na tę sytuację. Po opisaniu wszystkiego dałam jej czas na powiedzenie, co ona o tym sądzi, choć szczerze mówiąc w głębi duszy, dobrze znam jej odpowiedź. Jakoś zawsze zakochuje się ona właśnie w zadufanych dupkach.

– Czyżby szykował się romansik?

– Nie zaczynaj nawet – Westchnęłam, kładąc się plecami na łóżko. Jaki romans? Ja już teraz wiem, że jeżeli dalej tak będzie się zachowywał, to straci to, co u facetów najcenniejsze.

Little Bit Of Your Heart - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz