Ponad komnatą, w gabinecie, w którym Dumbledore walczył o życie, w jaskrawym blasku światła pojawili się Fawkes i Sybilla, na chwilę oświetlając zacieniony pokój jakby był dzień. Dumbledore jęknął, a jego powieki zatrzepotały. Najpierw otworzył jedno oko, a potem drugie. Próbował się poruszyć, ale był tak słaby, że jego siła życiowa wyczerpała się prawie do zera. Próbował ponownie znaleźć Ogród, we mgle wzywając Arianę, ale nigdy nie przyszła. Lily też nie. Zamiast tego pojawiła się świecąca istota, uskrzydlona i płonąca niebiańskim ogniem. Podniosła rękę i powiedziała surowo:
- Nie możesz przejść, Albusie Wulfricu Brianie Percivalu Dumbledore! Twój czas jeszcze się nie skończył.
- Ale... jestem martwy... Oddałem moje życie i moją magię...
- Tak zrobiłeś, ale tylko część twojej ofiary została zaakceptowana.
- Dlaczego?
- Nie mnie to wiedzieć – powiedziała błyszcząca istota. – Jestem tylko posłańcem i Strażnikiem Dróg. Teraz mnie posłuchaj. Twoje życie wisi na włosku, ale ta nić nie zostanie zerwana. Musisz wrócić. Ostatnia godzina jeszcze nie nadeszła.
- Moje poświęcenie... czy to wszystko na nic? – zapytał Dumbledore, czując, jak ogarnia go przytłaczająca strata.
Błyszczący potrząsnął głową i powiedział łagodni:
- Dziecko, żadna ofiara nie jest składana na próżno. Ale zawsze jest jakaś cena za zwycięstwo. Teraz idź, Albusie Dumbledore. Twój czas się jeszcze nie skończył. Żegnaj, dziecko, zawsze krocz w Świetle.
Potem niebiański strażnik wykonał krótki ruch jedną ręką i Albus został zdmuchnięty do tyłu, ze ścieżki w dół, do swojego umierającego ciała.
Otworzył oczy i zobaczył Sybillę, którą kochał jak córkę, która stała nad nim ze wzrokiem skupionym na nim z determinacją, jedną ręką przyciśniętą do boku jego szyi, sprawdzającą puls.
- Fawkes, on żyje. Czuję, że jego serce wciąż bije.
Fawkes sfrunął i przysiadł lekko na swoim czarodzieju, nucąc z niepokojem. Pochylił się i zbadał starego maga, a w jego oczach pojawiła się wilgoć w lśniących kroplach. Fawkes zapłakał, leczącymi łzami odnowy, które spadły na skierowaną w górę twarz Dumbledore'a, a potem feniks poruszył się i zapłakał nad jego ramieniem, gdzie przeciął go nóż ofiarny. Rana zapieczętowała się w jednej chwili i Fawkes zaczął śpiewać, wzywając Dumbledore'a z powrotem z krawędzi życia i śmierci.
Po przełknięciu kilku uzdrawiających łez, Dumbledore odkrył, że znów jest w stanie mówić, więc powiedział:
- Sybillo, moje dziecko, co ty tu robisz?
- Ratuję ci życie, jak ty kiedyś uratowałeś moje, dając mi dom, kiedy mój własny rodzaj odrzucił mnie za bycie porażką – odpowiedziała, delikatnie pomagając mu usiąść. – Nie możesz umrzeć! Proszę! Nie mogłam tego znieść. Jesteś ojcem, którego zawsze pragnęłam. – Łzy spływały jej po policzkach.
Albus uśmiechnął się do niej mile.
- Nie płacz, córko. Ze sprawdzonego źródła wiem, że nie umieram. Jednak czuję się słabo jak noworodek.
- Cóż, bycie prawie martwym może coś takiego uczynić – zauważyła Sybilla, po czym przytuliła go, śmiejąc się i płacząc.
Piosenka Fawkesa sięgnęła apogeum, nuty iskrzyły w powietrzu, radość stawała się namacalna.
- Masz. Może to pomoże – powiedziała Jasnowidząca, wyjmując z kieszeni zestaw eliksirów. – Merlin wie, że nie jestem Poppy, ani Severusem, ale nie jestem totalnym osłem.
CZYTASZ
Polowanie Dwóch Jastrzębi | Tłumaczenie
FanfictionSequel "Złamanych Skrzydeł". Harry i Severus poszukują pozostałych horkruksów. Czy potrafią wypełnić przepowiednię o dwóch polujących jastrzębiach i zniszczyć na zawsze Voldemorta?