Rozdział 8 - Daleka droga

1.3K 83 24
                                    

Gdzieś w Dover

Dzień 1:

Warrior okrążył otwartą przestrzeń nad skalistym urwiskiem i wylądował lekko na nagiej skale, jego błyszczące, bursztynowe oczy przyglądały się falom uderzającym o brzeg. Kanał nie był dzisiaj spokojny, pienił się i warczał, a jastrząb czuł spadek ciśnienia barometrycznego, sygnalizujący zimny front i być może również burzę. Freedom i Hedwiga wylądowali obok niego, a myszołów nastroszył piórka i powiedział:

- Ale jest tu dzisiaj chłodno. I nie podoba mi się to, jak wygląda pogoda albo chmury.

Spojrzał w górę, gdzie sunęła po szarym niebie wielka masa kumulujących się chmur, zaczęły się rozchodzić, a niektóre wyglądały złowieszczo.

- Tak, wygląda na to, że zbliża się burza – zgodził się Warrior.

- Powinniśmy się w takim razie schronić – zasugerowała rozsądnie Hedwiga.

- Gdzie? To miejsce to nagi kamień – poinformował ją Freedom.

Hedwiga okręciła głowę do połowy i wydała z siebie dziwny, rozbawiony dźwięk.

- Taki jesteś tego pewny, pisklaku?

Freedom popatrzył na nią zdezorientowany.

- Wiem, gdzie możemy znaleźć schronienie – powiedziała im śnieżna sowa. – Za mną.

Dwa jastrzębie posłuchały, gdyż z nich wszystkich sowa śnieżna była najmądrzejsza i najbardziej doświadczona w znajdowaniu kryjówek na obcym terytorium, ponieważ służba sowy pocztowej zabierała ją wszędzie i czasami nie mogła latać podczas burzy, więc musiała w razie potrzeby móc znaleźć schronienie.

Hedwiga płynnie sunęła po prądach powietrznych w dół wybrzeża, w stronę małej szczeliny w jednym z białych klifów.

- Tutaj. Ładna, przytulna półka, na której możemy usiąść i schronić się przed deszczem.

I rzeczywiście jakieś cztery stopy w głąb klifu znajdowało się zagłębienie średniej wielkości, zapewniające wszystkim ptakom suche miejsce do odpoczynku i przeczekania nadchodzącej burzy. Gdy tylko usiedli na półce, zaczęły spadać pierwsze krople deszczu i zawiał wiatr. Ale pod nawisem ciepło ciał trzech drapieżników szybko sprawiło, że półka stała się ciepła i przytulna. Hedwiga była pomiędzy Warriorem a Freedomem, ponieważ była z nich największa i delikatnie owinęła skrzydłami jastrzębie, by zachować ciepło ciała.

Freedom był wdzięczny za ciepło jego sowy, jednak był zszokowany, że Warrior nie sprzeciwiał się ruchowi Hedwigi, zwykle Warrior nie był typem przytulanki. Ale większy jastrząb nie powiedział ani słowa śnieżnej sowie i wydawało się, że nie przeszkadza mu białe skrzydło owinięte wokół niego, chociaż nie przytulał się do sowy tak, jak Freedom.

Na zewnątrz zerwał się wiatr, a fale uderzały o skaliste urwisko, tryskając na nie wodą na dobre dziesięć czy dwadzieścia stóp. Zaczęło mocniej padać, choć nie przedostał się do zakątka, który znalazła Hedwiga.

- Wybrałaś dobre miejsce, Hedwigo. Skąd wiedziałaś o tym miejscu? – zapytał cicho Warrior.

- Mój sowi przyjaciel, Grayfeather, często latał trasą przez kanał La Manche, by dostarczyć pocztę do czarodziejów na kontynent i pokazał mi kiedyś, gdzie ono jest. Nigdy nie zapominam miejsc odpoczynku. Instynkt sowy śnieżnej – odpowiedziała Hedwiga, po czym zaczęła się czyścić, jej krótki, złoty dziób zręcznie marszczył i unosił pióra z jej piersi, rozprowadzając po nich olejki i impregnując je, jak również wyciągając wszelkie zabrudzenia albo zgięte pióra.

Polowanie Dwóch Jastrzębi | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz