Następnego dnia Severus obudził się wcześnie i udał się do Ministerstwa, by odebrać jakieś papiery, po czym aportował się z powrotem do świętego Munga. Teraz, gdy Harry się obudził i się leczył, był mniej niechętny by opuszczać chłopca. Wrócił w samą porę, by pomóc nieco przymulonemu Harry'emu udać się do łazienki.
- Pamiętaj, nie walcz z zaklęciami. Są tam, by ci pomóc.
Harry skrzywił się ponuro.
- Są dość upokarzające.
Severus zacisnął zęby.
- Wolałbyś, żebym ja ci asystował zamiast nich?
Harry pobladł.
- Nie! – Gdyby Severus zobaczył go tak cholernie bezradnego, to byłoby gorsze niż zaklęcia.
Severus przechylił głowę, nie zaskoczony reakcją chłopca.
- Więc nie walcz z urokami, Potter. Bo jeśli będziesz, wiesz, co się stanie.
Harry prychnął i wkroczył do łazienki, a raczej próbował, ale efekt psuł fakt, że ledwie mógł chodzić, a jego kroki były tak głośne, jak kroki myszki tupiące po kafelkach.
Severus przewrócił oczami. Czy na pewno chcesz to zrobić? – zapytał siebie. Może powinieneś zostawić rzeczy takimi, jakie są i nie mieszać za bardzo w kociołku.
Harry wkrótce wyszedł z łazienki, ubrany i wyglądający na bardziej rozbudzonego. Przyjął oferowane przez Mistrza Eliksirów ramię i Severus odprowadził do go łóżka.
- Jak się czujesz?
- Lepiej – odpowiedział szczerze Harry.
- Chciałbyś śniadanie?
- Tak, poproszę.
Severus zamówił śniadanie i zjedli je w swoim towarzystwie. Dumbledore wciąż chrapał na następnym łóżku. Snape zakaszlał i sięgnął do kieszeni, wyjmując plik pergaminu. Jednak nim zdążył się odezwać, do środka wpadł uzdrowiciel Sandrilas.
- Dzień dobry, Harry – przywitał się psycho-uzdrowiciel. – Dobrze spałeś?
- Tak, proszę pana.
- Świetnie. Zobaczymy, jak u ciebie, panie Potter. – Przejechał różdżką nad chłopcem. – Znacznie lepiej. Twój poziom energii wzrósł, a mięśnie zaczynają się regenerować. Dam ci teraz kolejną porcję eliksirów i powinieneś trochę odpocząć. Do zobaczenia za kilka godzin.
Po tym, jak Harry wypił eliksiry i Sandrilas wyszedł, Severus wiedział, że nie może tego już dłużej odkładać. Tłumiąc nerwowe motyle w brzuchu, Snape odchrząknął.
- Harry, jest coś, o czym chciałbym z tobą porozmawiać. Zauważyłem... kiedy szedłem Księżycową Ścieżką, by wybudzić cię ze śpiączki, wciąż wydawałeś się wierzyć, że byłeś... niegodny bycia kochanym i przynależenia gdzieś.
Harry poczuł, że na jego policzki wpełza rumieniec. Były chwile, gdy żałował, że Severus ma taką pamięć fotograficzną.
- Umm. tak. – Nie chciał przyznać, jak bardzo się bał, że to prawda, ale wiedział, że lepiej nie okłamywać Severusa.
- Sądzę, że... niepewność bierze się z mieszkania z Dursleyami przez tak długi czas. – Severus oblizał usta. – Pomyślałem sobie... że może bardziej byś się uspokoił, gdybym... zaproponował ci bardziej trwały układ?
- Huh? Sev, o co chodzi? Już jesteś moim opiekunem.
- Wiem. Ale moglibyśmy pójść o krok dalej. – Severus poczuł, że jego dłonie zaczynają się pocić, chociaż wiedział, że to absurd. Położył je na swoich szatach i owinął wokół czarnej tkaniny. – Mówię o adopcji.
CZYTASZ
Polowanie Dwóch Jastrzębi | Tłumaczenie
FanfictionSequel "Złamanych Skrzydeł". Harry i Severus poszukują pozostałych horkruksów. Czy potrafią wypełnić przepowiednię o dwóch polujących jastrzębiach i zniszczyć na zawsze Voldemorta?