Rozdział 44 - O ojcach i synach

468 33 38
                                    

Następnego dnia Severus obudził się wcześnie i udał się do Ministerstwa, by odebrać jakieś papiery, po czym aportował się z powrotem do świętego Munga. Teraz, gdy Harry się obudził i się leczył, był mniej niechętny by opuszczać chłopca. Wrócił w samą porę, by pomóc nieco przymulonemu Harry'emu udać się do łazienki.

- Pamiętaj, nie walcz z zaklęciami. Są tam, by ci pomóc.

Harry skrzywił się ponuro.

- Są dość upokarzające.

Severus zacisnął zęby.

- Wolałbyś, żebym ja ci asystował zamiast nich?

Harry pobladł.

- Nie! – Gdyby Severus zobaczył go tak cholernie bezradnego, to byłoby gorsze niż zaklęcia.

Severus przechylił głowę, nie zaskoczony reakcją chłopca.

- Więc nie walcz z urokami, Potter. Bo jeśli będziesz, wiesz, co się stanie.

Harry prychnął i wkroczył do łazienki, a raczej próbował, ale efekt psuł fakt, że ledwie mógł chodzić, a jego kroki były tak głośne, jak kroki myszki tupiące po kafelkach.

Severus przewrócił oczami. Czy na pewno chcesz to zrobić? – zapytał siebie. Może powinieneś zostawić rzeczy takimi, jakie są i nie mieszać za bardzo w kociołku.

Harry wkrótce wyszedł z łazienki, ubrany i wyglądający na bardziej rozbudzonego. Przyjął oferowane przez Mistrza Eliksirów ramię i Severus odprowadził do go łóżka.

- Jak się czujesz?

- Lepiej – odpowiedział szczerze Harry.

- Chciałbyś śniadanie?

- Tak, poproszę.

Severus zamówił śniadanie i zjedli je w swoim towarzystwie. Dumbledore wciąż chrapał na następnym łóżku. Snape zakaszlał i sięgnął do kieszeni, wyjmując plik pergaminu. Jednak nim zdążył się odezwać, do środka wpadł uzdrowiciel Sandrilas.

- Dzień dobry, Harry – przywitał się psycho-uzdrowiciel. – Dobrze spałeś?

- Tak, proszę pana.

- Świetnie. Zobaczymy, jak u ciebie, panie Potter. – Przejechał różdżką nad chłopcem. – Znacznie lepiej. Twój poziom energii wzrósł, a mięśnie zaczynają się regenerować. Dam ci teraz kolejną porcję eliksirów i powinieneś trochę odpocząć. Do zobaczenia za kilka godzin.

Po tym, jak Harry wypił eliksiry i Sandrilas wyszedł, Severus wiedział, że nie może tego już dłużej odkładać. Tłumiąc nerwowe motyle w brzuchu, Snape odchrząknął.

- Harry, jest coś, o czym chciałbym z tobą porozmawiać. Zauważyłem... kiedy szedłem Księżycową Ścieżką, by wybudzić cię ze śpiączki, wciąż wydawałeś się wierzyć, że byłeś... niegodny bycia kochanym i przynależenia gdzieś.

Harry poczuł, że na jego policzki wpełza rumieniec. Były chwile, gdy żałował, że Severus ma taką pamięć fotograficzną.

- Umm. tak. – Nie chciał przyznać, jak bardzo się bał, że to prawda, ale wiedział, że lepiej nie okłamywać Severusa.

- Sądzę, że... niepewność bierze się z mieszkania z Dursleyami przez tak długi czas. – Severus oblizał usta. – Pomyślałem sobie... że może bardziej byś się uspokoił, gdybym... zaproponował ci bardziej trwały układ?

- Huh? Sev, o co chodzi? Już jesteś moim opiekunem.

- Wiem. Ale moglibyśmy pójść o krok dalej. – Severus poczuł, że jego dłonie zaczynają się pocić, chociaż wiedział, że to absurd. Położył je na swoich szatach i owinął wokół czarnej tkaniny. – Mówię o adopcji.

Polowanie Dwóch Jastrzębi | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz