Rozdział 24 - Witherspoon na ratunek

543 51 2
                                    

- Jace? Co ty tu robisz? – wybełkotał Harry, zdumiony widokiem młodego Ślizgona, którego uczył eliksirów i z którym spłatał epicki dowcip na nieznośnym Malfoyu.

- Słyszałem twoje wołanie całą drogę z mojego domu, jakieś dziesięć mil stąd. Podobnie jak mój tata i nasz sąsiad, Tristan Cantrell – wyjaśnił Jace. – Widzisz, wszyscy jesteśmy czytającymi, a ty, hymm, jakby krzyczałeś naprawdę głośno, Harry.

- Wybacz. – Harry zarumienił się, zawstydzony. – Ale profesor Snape jest ranny, potrzebuję pomocy i...

Nim mógł skończyć, rozległo się przeraźliwe, okropne wycie polującego wilkołaka.

- Ach... cholera jasna! – wybuchnął. – Znowu nas znalazły, cholerne zmowy!

Jace wyglądał na zaniepokojonego.

- Kto to był? To brzmiało jak... wilkołaki.

Jego zarys wydawał się na moment zadrżeć.

- Tak. Oni... UWAŻAJ! – krzyknął.

Wilkołak wyskoczył z cienia z wyszczerzonymi zębami i błyszczącymi pazurami, prosto na młodszego czarodzieja.

Harry już miał przekląć stworzenie, ale wtedy zobaczył, jak przechodzi ono przez Jace'a i ląduje na ziemi przed Harrym.

- Huh? Jak...?

Poczuł, jak coś lekko uderza go w ramię.

- Ciii! To sztuczka umysłu, dzięki temu widzą to, czego nie ma.

Harry patrzył ze zdziwieniem, jak zdezorientowany wilkołak krąży w kółko, skowycząc, warcząc i gryząc powietrze. Spojrzał w miejsce, gdzie myślał, że jest Jack i wysyczał:

- Jesteś niewidzialny?

- Nie. Tylko używam talentu, żebyś mnie nie widział – poinformował go Jace.

Teraz słyszeli wysokie warczenie i wycie reszty wilczego stada, gdy próbowali oni zlokalizować Severusa i Harry'ego. To denerwujące, słyszeć ich tak blisko, jednak ich nie widzieć, ponieważnie mogli ich zobaczyć ani wywąchać. Harry czuł się, jakby był otoczony przez legion duchów.

Jeden wilkołak nagle podniósł głowę i zawył, po czym pobiegł w ciemność tak gwałtownie, jak się pojawił.

- Jace, co się właśnie stało?

- Wysłałem go w dziki pościg za widmami – zachichotał drugi. – Myśli, że goni was przez wrzosowisko.

- Więc jeszcze raz, jak mnie znalazłeś? Podążałeś za... um... moimi myślami?

- Tym oraz twoją sową, Harry. Znalazła mnie, jak zbieraliśmy nocny jaśmin w naszym ogrodzie, znaczy ja i moja mama, i ona powiedziała nam, że profesor Snape ma kłopoty, tak jak ty i musieliśmy natychmiast przyjść.

- Potrafisz zrozumieć ptaki?

- Nie, ale moja mama potrafi. Też jest animagiem. Jej formą jest pustułka.

Poza kręgiem światła, wycie, skowyt i warczenie wilkołaków wzrosło, a potem ucichło, gdy zostały one poprowadzone z dala od ich prawdziwej zdobyczy.

- Czy możesz pomóc Severusowi? Znaczy, profesorowi Snape'owi?

Z pewnością zrobimy to, co w naszej mocy, chłopaku – powiedział wysoki mężczyzna, który wyglądał jak starsza kopia syna, aż po dociekliwe, piwne oczy. Miał na sobie białą koszulę z długimi rękawami, podwiniętymi na nadgarstkach, zebranych jak u pirata. Dopiełnieniem stroju były czarne bryczesy i długie buty, na szyi nosił srebrny łańcuszek z dużym, czerwonym jaspisem w kształcie łzy.

Polowanie Dwóch Jastrzębi | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz