Rozdział 15 - Lekcje zielarstwa

836 66 9
                                    

Rezydencja Crabba

North York Moors:

Vincent Crabbe zakończył sprzątanie boksu Pucka i nakarmił dziewięcioletniego, białego kucyka marchewką za to, że stał tak cierpliwie przywiązany w szopie. Górski konik walijski był kucem o łagodnym usposobieniu, ale jak większość kucyków miał w sobie skłonność do czegoś złośliwego. Skłonność ta często prowadziła kucyka do robienia rzeczy takich, jak odblokowane swojego boksu i bramy wybiegowej oraz wędrowania po wrzosowisku. Puck lubił też zrywać luźne ubrania, takie jak czapki, z ludzkich głów oraz skubać szaliki. Był mądry i potrafił wykonywać różne sztuczki, takie jak liczenie i literowanie swojego imienia, czego nauczyła go siostra Vince'a, Morgana. Należał do Vince'a i uczył go jazdy, nim Vince stał się zbyt duży i od wtedy został kucykiem jego siostry. Puck był szkolony przez Joannę Crabbe, matkę Vince'a, która nauczyła się jeździć konno nim potrafiła chodzić oraz mówiła w języku koni, co oznaczało, że rozumiała i potrafiła mówić w ich języku. Vince zdobył miłość do zwierząt od Joanny.

- No i jest, chłopaku. Wszystko ładne i świeże na dzisiejszy wieczór. – Odwiązał kucyka i wyprowadził go z szopy, Puck podążył za nim jak pies. Wokół szopy znajdował się średniej wielkości wybieg, gdzie Vince wypuszczał Pucka w ciepłe dni, a dzisiaj pogoda wyglądała wystarczająco dobrze. – Proszę bardzo. Ciesz się słońcem – powiedział Vince do kucyka, a Puck wybiegł na środek wybiegu i zaczął paść się na słodkiej trawie, a jego długa grzywa opadła na jego ciemne oczy.

- Vi-i-ince! Skończyłeś bawić się z tym kucykiem? – zawołała Morgana, jego dziewięcioletnia siostra. – Mama mówi, że czeka obiad. I czy nie mówiłeś czasem, że twoja dziewczyna ze szkoły nie przychodzi?

Vince odwrócił się i zobaczył, że jego młodsza siostra stoi na brukowane ścieżce prowadzącej do tylnych drzwi kamiennej chaty, opiera ramiona na biodrach, a jej ciemne włosy spływały rozpuszczone na ramiona. Miała na sobie swoją ulubioną parę dżinsów i wyblakłą żółtą koszulkę z napisem „Córka poskramiacza koni"

- Czego chcesz, urwisie?

- Mama chce, żebyś przyszedł na obiad. Ale chcę wiedzieć, o co chodzi z tobą i twoją dziewczyną – zachichotała Morgana, a jej niebieskie oczy błyszczały. – Czy... już ją pocałowałeś, Vince?

- To nie jest twoja sprawa, bachorze – warknął kpiąco, otrzepując ręce o siedzenie spodni. Wyciągnął różdżkę i rzucił na siebie szybkie zaklęcie odświeżające, ponieważ jego matka nalegała, by wszystkie jej dzieci były czyste i schludne, kiedy siadały do stołu do posiłku.

- Och, daj spokój! Chcę usłyszeć wszystkie obrzydliwe, soczyste szczegóły – błagała bezwstydnie Morgana.

- Morgana, na litość Merlina! – jęknął Vince. – Nie ma nic do opowiadania. – Właściwie to nie była prawda, ale nie zamierzał mówić o tym swojej młodszej siostrze. W rezydencji Crabbów przezwisko Morgany brzmiało „Mała Papla", ponieważ opowiadała wszystko o wszystkich i wokół niej nic nie było tajemnicą.

- Właśnie, że jest! Możesz mi powiedzieć, Vince.

Vince prychnął.

- Ha! Powiem ci i równie dobrze mogłabyś napisać artykuł w Proroku.

Morgana nadęła się uroczo.

Właśnie wtedy mała, długowłosa dziewczynka wystawiła głowę przez kuchenne okno, które zostało uniesione, by wpuścić do środka świeże powietrze i słońce, i krzyknęła:

- Vince! Przyszła twoja dziewczyna, Marietta! To śmieszne imię. Czy to znaczy, że któregoś dnia za ciebie wyjdzie?

- Na skarpety Merlina, Gwynna! – jęknął Vince, klepiąc się w czoło. – Czy musisz ogłaszać to całemu wrzosowisku?

Polowanie Dwóch Jastrzębi | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz