Rozdział 22 - Pokonany

464 57 10
                                    

Dopiero nieco po północy jastrzębiom i sowie udało się pozbyć wilkołaków. Dwa razy Freedom i Warrior zaatakowali wilkołaka, który prowadził polowanie, pozostawiając paskudne ślady szponów na jego ramionach i głowie, ale nie było to nic, czego bestia by nie wyleczyła. Skóra wilkołaka była magicznie twarda i bardzo trudna do przebicia, nawet szponami jastrzębia. Ale nie mogli spróbować zaatakować wilkołaka kilkukrotnie, ponieważ mieli oni przewagę liczebną, a jastrzębie były zmęczone lotem, a najważniejszą w tej chwili rzeczą było uniknięcie pościgu i dotarcie do Hogwartu. Zadowolili się więc krótkimi próbami i nękaniem, oszczędzając większość energii na lot.

Severus był prawie pewny, że to wpływ sztyletu był powodem, dlaczego wilkołaki wciąż ich odnajdywały. Musiał jednak znaleźć bezpieczne miejsce na odpoczynek, zanim rzuci na ostrze jakąkolwiek silną osłonę kamuflażową. Takie rzeczy były delikatne i zajmowały dużo czasu, zwłaszcza próbując zasłonić przedmiot, który był tak stary i czarno magicznie silny. To będzie wymagało od niego wszystkich umiejętności jako mistrza szpiegów.

W końcu dotarli do samotnego wrzosowiska bardzo blisko granicy między północną Anglią a Szkocją, było tam bardzo niewiele osad, w większości utrzymywano je w stanie dzikim w ramach aktu ochrony przez brytyjski parlament. Jastrzębie odkryły starożytny kopiec kamieni i postanowiły rozbić obóz w jego pobliżu, choć nie za blisko, chociaż Snape był pewny, że miejsce nie było nawiedzone.

Hedwiga zgłosiła się na ochotnika, by bawić się w kotka i sowę z wilkołakami, utrzymując ich zajętych na tyle długo, by Severus mocniej osłonił sztylet. Mistrz Eliksirów podziękował śnieżnemu ptakowi, po czym rozbił obóz.

- Zjedz coś i odpocznij, Harry – powiedział swojemu podopiecznemu, który cały dzień był ponury i niekomunikatywny. – I nie zapomnij zamknąć umysłu. Ta osłona i maskowanie może zająć mi całą noc.

Harry przygotował im nieco zupy i kanapki, błogosławiąc przewidywalność Twixie, która dała im jedzenie i napoje, które można było łatwo przygotować, prawie bez myślenia, a jednak były pożywne, sycące i dobrze smakowały. Chociaż Harry nie miał ostatnio zbytniego apetytu, zrzucił to na stres związany z lotem i brakiem snu, zawsze tak było, gdy był zestresowany.

Po zjedzeniu, Harry poszedł ustawić osłony wokół obozu, narzekając trochę, ponieważ nie miał w tym doświadczenia i był zmęczony. Spojrzał na swojego mentora, który siedział ze skrzyżowanymi nogami na ziemi w pobliżu małego ogniska oraz Sztylet Niezgody, który spoczywał na jego kolanach, owinięty materiałem. Severus mamrotał zaklęcia i wykonywał ruchy różdżką, a jego magia dryfowała po ostrzu małymi spiralami i iskrami, jak diamentowy pył, lśniący w ciemności.

Harry poczuł, jak jego wnętrzności zaciskają się z tęsknoty, gdy zobaczył sztylet. Chciałbym, żeby był mój. Chce mnie. Potrzebuje mnie.

Wtedy naszła go straszna potrzeba i przez jedną okropną chwilę miał ochotę przebiec przez polanę, chwycić sztylet i odlecieć z nim. Wpatrywał się w Severusa z mieszaniną podziwu i nienawiści na twarzy. Chwilę później zamrugał i przetarł oczy, niepewny, co się właśnie stało.

Musiałem odpłynąć na moment. No cóż, zdarza się, a jestem prawie tak zmęczony, że nie mogę iść prosto. Machnął różdżką ostatni raz i poczuł, jak ostatnia osłona zostaje postawiona na miejscu. Gotowe. Teraz mogę odpocząć. Wtedy jego posłanie na twardej ziemi wyglądało jak Nirvana.

Zamknął oczy i próbował znaleźć swoje centrum, ale z jakiegoś powodu dziś wieczorem unikał mu spokój medytacji i po kilku chwilach zrezygnował, przez krótki czas obserwował swojego mentora zaćmionymi oczami, a potem pochylił głowę i zasnął.

Polowanie Dwóch Jastrzębi | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz