Rozdział 39 - A poprowadzi ich chowaniec

420 40 8
                                    

Voldemort głaskał Nagini, ciesząc się miękkim dotykiem jej łusek pod dłonią. Czuł się jeszcze bardziej związany ze swoim chowańcem niż kiedykolwiek wcześniej i wiedział, że to dlatego, że oddała część siebie dla jego odrodzenia, łącząc ich zarówno na ciele, jak i na duszy. Podrapał ją po kapturze i spojrzał na swoich lojalnych wyznawców. Gdy patrzył na każdego z nich, upadali na kolana i składali mu należny hołd. Jego przyjemność rosła, przyćmiewając tą nagłą chwilę słabości i niepewności, której doświadczył po powrocie zza Zasłony. Z pewnością słabość była tylko chwilową dezorientacją, jak to się często zdarzało, gdy duch został zbyt szybko wepchnięty z powrotem do cielesnej skorupy. A jednak... z tyłu głowy miał cichy głosik, który syczał, że wszystko nie jest tak, jak powinno.

Zamknął oczy i zbadał swój rdzeń magiczny. Wydawał się tak silny jak zawsze, jak zwykle jarząc się ostrą czerwienią i czernią. Czuł się nawet odmłodzony i podejrzewał, że miało to związek z wchłonięciem krwi i magii jego starego mentora. Myśl o Dumbledorze wywołała uśmiech na jego twarzy, odwrócił się i splunął na nieruchomą postać.

- Zabierzcie tego śmiecia z mojego wzroku – rozkazał nagle. – Kala ten ołtarz.

Bella i jeszcze jedna osoba rzucili się, by wykonać polecenie, podnosząc bezwładną postać Dumbledore'a i patrząc pytająco na Voldemorta.

- Co robimy z ciałem, Mistrzu? – zagruchała Bella.

- Połóż go gdzieś, gdzie go nie zobaczę. Później możemy pozbyć się szczątków.

- Natychmiast, Mistrzu. Słyszymy i jesteśmy posłuszni – powiedziała Bella, po czym wraz z innym śmierciożercą wybiegli z komnaty.

Weszli po krótkich schodach do wnęki, która kiedyś była małym gabinetem, gdzie rzucili ciało.

- Chodźmy! – warknęła Bellatrix. – Chcę być przy tym, kiedy powie nam, jak możemy wyrwać wnętrzności Snape'a i Potterka. Tak bardzo kocham ten dźwięk agonii.

Drugi śmierciożerca nic nie powiedział, po prostu wyszedł za nią, wykrzywiając usta z obrzydzeniem.

Żaden z nich nie zauważył, że w ciele pozostawionym na środku pomieszczenia na dużym biurku wciąż pozostało jeszcze trochę życia. I bardzo powoli, klatka piersiowa Dumbledore'a unosiła się i opadała.

Lucjusz wyjaśnił wszystko, podczas gdy Voldemort słuchał uważnie o tym, co wydarzyło się od jego drugiej śmierci do odrodzenia. Przebywanie w zaświatach utrudniało mu skupienie się na tym, co się działo poza nią, ponieważ naturą Zasłony było stłumienie emocji i potrzeb żyjących oraz zachęcenie ducha do pozostania w zaświatach. Jednak rewelacje Lucjusza nie były dla niego wielkim zaskoczeniem. Zaczął podejrzewać, że Severus nie był tym, kim się wydawał, kiedy bachor Potterów zaginął. I jego podejrzenia okazały się słuszne. Ale to nie ważne, Snape zapłaci za swoją zdradę.

Nikt nie przeciwstawiał się Czarnemu Panu i nie przeżywał, by o tym opowiedzieć.

Voldemort poprowadził swoich zwolenników z Komnaty Tajemnic korytarzem do nieco mniejszego pomieszczenia z dużym stołem i ławami, idealnego do zebrania. Zdecydował już, że wykorzysta czwórkę dzieci jako przynętę, by zwabić Snape'a, Pottera i aurorów. Ale najpierw musi wezwać tych, którzy pozostali z jego zwolenników.

Spojrzał na Bellatrix i powiedział cicho:

- Bello, moja słodka, mogę pożyczyć twoją różdżkę?

Bellatrix wyglądała, jakby ktoś zaoferował jej milion galeonów.

- Oczywiście, Mistrzu. Żyję po to, by ci służyć – zamruczała i wszyscy wiedzieli, co ma na myśli. Wyciągnęła różdżkę i podała mu ją z szacunkiem.

Polowanie Dwóch Jastrzębi | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz