Rozdział 40 - Ostatni horkruks

445 40 22
                                    

Nawet gdy zaklęcia Lumos oświetliły tunel i ze świadomością, że nie jest sam, Harry czuł, jak wzbiera w nim dziwne uczucie strachu. Czuł, jak ciemny płaszcz okrywa go jak całun i zadrżał konwulsyjnie. Jest w porządku, nie ma się czego bać, głupku! – zbeształ się ostro, ale nie mógł się uspokoić. Starał się nie myśleć o ogromnej ilości kamieni nad głową, o kamieniach, które nie spadną i nie zmiażdżą go...

Znajoma dłoń chwyciła jego ramię, a jedwabisty głos szepnąć do ucha słowa otuchy:

- Oddychaj głęboko, Harry. I skoncentruj się na świetle. Światło oświetla ciemność i wypędza ją. Oddychaj i pamiętaj, ten tunel stał tu od wieków i nie ma niebezpieczeństwa, że się zawali. Jestem z tobą i nie pozwolę, by stała ci się krzywda. Zaufaj mi.

Harry przełknął ślinę i zmusił się do odprężenia. Severus tu był, mógł mu zaufać. Severus zapewni mu bezpieczeństwo, zawsze o tym wiedział. Wziął jeden oddech, potem kolejny, aż uczucie ucisku w piersi nieco zmalało. Zrobił, jak powiedział Severus i skupił się na świetle. Świetle i swojej misji zniszczenia ostatniego horkruksa. To się liczyło. To oraz znalezienie jego przyjaciół.

- Dzięki, Sev.

Severus poklepał go po ramieniu, myśląc, że jak tylko to się skończy, umówi Harry'ego z Psychouzdrowicielem. Może uzdrowiciel Sandrilas by się nadał. Mimo wszystko pomógł Blackowi, z pewnością mógł też pomóc tak opornemu nastolatkowi jak Harry.

Kolejną stresującą rzeczą związaną z przechodzeniem tunelem była cisza. Było tak cicho, że można było usłyszeć oddech własny i swoich towarzyszy, a każdy krok brzmiał jak tupanie giganta, mimo że starali się być bezgłośni. Harry krzywił się za każdym razem, gdy słyszał, jak Tonks się potyka, Syriusz kaszle lub Moody ciągnie nogę po ziemi. Przyzwyczaił się do bezgłośnego prześlizgiwania się Snape'a lub cichych kroków wilczaków i dla jego wrażliwych uszu, cała grupa brzmiała jak stado tuptających słoni. Jakaś jego część nie mogła uwierzyć, że dotarli tak daleko i nie zostali odkryci.

Czy śmierciożercy nie mieli ustawionych alarmów czy coś? A może polegali na tym, że ich nowa baza była tak ukryta i niewykorzystywana, że nikt ich nie znajdzie? Harry podejrzewał, że to drugie, biorąc pod uwagę arogancję Lucjusza, Belli i reszty. Co działałoby na ich korzyść.

Vera pełzła przez tunel, upewniając się co kilka stóp, że hałaśliwe dwunogi podążają za nią. Nigdy nie zdawała sobie sprawy, jak przeklęcie wolni byli, póki nie musiała podróżować w ich tempie. To było dość irytujące, ale zniosła to, ponieważ jej wężowy brat obiecał, że uratują jej czarodzieja. Dla Vince'a zniosłaby wszystko. Nawet pełzanie w ślimaczym tempie.

Tunel wydawał się ciągnąć w nieskończoność, ale w końcu dotarli do rozwidlenia. Vera się nie wahała, prześlizgnęła się w lewo i zwinęła tam, czekając, aż Moody ją dogoni, po czym ruszyła dalej. Byli już całkiem blisko.

Severus szturchnął Harry'ego i skinął na niego, by naciągnął kaptur swojej peleryny niewidki. Harry zmarszczył brwi, ale zrobił to, co mu kazano. Wiedział, że element zaskoczenia jest kluczowy do odnalezienia ostatniego horkruksa, a jeśli było nim to, czego się spodziewał, musiał ją zaskoczyć, by zdobyć przewagę.

A potem, kiedy to już się skończy, będzie mógł stawić czoła swojemu największemu wrogowi i „nauczyć śmierć umierać". W jakiś sposób wiedział, że to będzie ostatnia i największa bitwa, i w taki czy inny sposób, przepowiednia o Dwóch Polujących Jastrzębiach spełni się lub zostanie zniszczona.

Vera przesuwała się po kamieniach, jej łuski łagodnie skrzypiały, jej język co chwilę sprawdzał powietrze, wyczuwając zapach swojego pana. Była coraz bliżej, aż znalazła się zaledwie kilka stóp od miejsca, w którym Vince i dziewczyny skradali się głównym korytarzem prowadzącym do Komnaty Tajemnic.

Polowanie Dwóch Jastrzębi | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz