Rozdział 6 - Na granicy

947 85 16
                                    

Londyn, Grimmauld Place 12:

Syriusz rzucił szybkie spojrzenie na śpiącego na kanapie Remusa, po czym spróbował przemknąć się koło niego i użyć Fiuu. Poczuł lekkie wyrzuty sumienia z powodu swoich czynów, ale nie wystarczająco duże, żeby powstrzymały go przed działaniem pod wpływem impulsu. Doprawdy, ograniczenia, które uzdrowiciel nałożył na niego, że niby ma być nadzorowany i w ogóle było jednym wielkim nonsensem! Pewnie, był trochę stuknięty po usunięciu klątwy i uzdrowiciel Sandrilas powiedział, że minie nieco czasu, nim upora się z jej efektami. Bellatrix była ciężkim przypadkiem, kuzynka czy nie. Ale teraz czuję się dobrze! Mogę na chwilę wyjść sam. Nie jestem jakimś cholernym dzieckiem, które musi być trzymane za rączkę, kłócił się sam ze sobą Syriusz. Jestem teraz bezpieczny, nie miałem flashbacków od tygodni. No dobra... tygodnia, ale kto by liczył?

Animag odgarnął z oczu kosmyk włosów – ściął je, od kiedy wrócił do mieszkania na Grimmauld Place z Remusem. Miał na sobie luźne, szare spodnie i czerwoną koszulkę z rozpinanym kołnierzykiem. Wciąż był chudy, skutki klątwy pozbawiły go apetytu, choć Remus robił, co mógł, by zachęcić go do jedzenia, zwłaszcza obrzydliwie zdrowych rzeczy, takich jak warzywa i owoce. Syriusz zmarszczył nos. Kogo obchodzi zdrowe jedzenie?

Kiedy byłem w Azkabanie, żywiłem się wodnistym kleikiem i suszoną wołowiną dwa razy w tygodniu oraz chlebem z tłuszczem. Nie przejmowali się podawaniem warzyw więźniom, którzy mogli umrzeć, nie żeby mnie to obchodziło, bo jakoś nigdy nie lubiłem warzyw. I przeżyłem bez tego całego żywieniowego nonsensu. Syriusz prychnął szyderczo i kontynuował skradanie się w kierunku słoika z proszkiem Fiuu.

Jego dłoń właśnie się na nim zamknęła, gdy Remus obudził się i powiedział ostro:

- Ekhem! A dokąd się pan wybiera, panie Black?

- Kto, ja? – zapytał Syriusz, wsuwając słoik z proszkiem za swoje plecy i starając się wyglądać zupełnie niewinnie. – Właśnie... sprawdzałem kominek, Luni. Upewniałem się, że... uch... odpowiednio płonie.

- Niezłe kłamstewko, Syriuszu. Opowiedz mi kolejne. Co trzymasz za plecami?

- Nie wiem, o czym mówisz, Lunatyku.

- Jasne. Pokaż mi swoje ręce, Syriuszu.

- Po co? – Przełożył słoik z jednej ręki do drugie i wyciągnął lewą dłoń.

Remus zmarszczył brwi.

- A co z drugą?

Syriusz wyciągnął prawą rękę.

- Widzisz? Nic w nich nie mam.

- A teraz pokaż obie ręce na raz.

- Co to ma być, przesłuchanie? – burknął Syriusz.

- Pokaż – nakazał Remus, wstając i podchodząc, by stanąć przed nim i wyglądając, jak zirytowany rodzic z psotnym dzieckiem.

Syriusz powoli wyciągnął obie dłonie zza pleców. Były puste.

Remus skrzywił się. Był niemal pewny, ze jego przyjaciel zwinął proszek z płaszcza, ponieważ obecnie go brakowało. Potem przypomniał sobie żart, kiedy to Syriusz i James ukryli przemycone produkty Zonka w...

- Odwróć się, mądralo!

Syriusz cofnął się.

- Ach, czekaj chwilę, Luniek! Mówiłem ci, nie mam nic do ukrycia, więc dlaczego mi nie wierzysz?

- Ponieważ cię znam, Syriuszu Orionie Black. Za każdym razem, gdy zgrywasz niewiniątko oznacza to, że coś knujesz. – Zrobił okrężny ruch dłonią.

Polowanie Dwóch Jastrzębi | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz