Rozdział 23 - Niebezpieczeństwo Mistrza Eliksirów

485 62 7
                                    

Ból w jego klatce piersiowej był tak wielki, że Severus obawiał się, że jest skończony, ale jakimś cudem, Harry nie zadał śmiertelnego ciosu, a przynajmniej nie zabił natychmiast. Harry wyciągnął sztylet, w świetle księżyca jego oczy lśniły ohydną czerwienią, złoty sztylet lśnił życiodajną krwią i magią Snape'a, a zanim Severus zemdlał z bólu, był w stanie wymyślić tylko słowa:

- Harry... dlaczego?

Chwilę później zemdlał, a Harry wpatrywał się w sztylet i obserwował krwawiącego Mistrza Eliksirów, leżącego na swoim posłaniu. Uczeń zamrugał, wpatrując się w krew, spływającą po piersi mentora i z powrotem na sztylet w swojej dłoni. Krew na moich rękach. Tyle krwi. Zbyt wiele.

Oczy Severusa prześladowały go, podobnie jak słowa, które wypowiedział przed chwilą.

Harry, dlaczego?

Krew spłynęła po sztylecie i po jego dłoniach, i nagle Harry zadrżał, budząc się całkowicie ze snu, który go opętał.

Krzyknął z przerażenia na widok, który napotkały jego oczy.

- Severusie! Nie! Och, NIE!

Był oszołomiony, jego umysł wił się w zdezorientowanych kręgach, jak królik w sidłach, w kółko i w kółko. Sztylet palił go w rękę, sapnął, ale nie mógł się zmusić do puszczenia go. W głowie słyszał, jak przeklęty stwór śmieje się, świętując fakt, że zabił mrocznego czarnoksiężnika, który go spętał. To, co było światłem, teraz jest ciemnością! To, co było związane, teraz jest wolne! Wszystko dzięki tobie, mały czarodzieju! Mój śliczny chłopczyku, jak ja cię kocham!

Słowa były jak jedwabna pieszczota, ale niosły w sobie cienie i Harry'emu zrobiło się niedobrze na myśl o tym, co zrobił.

- Nie... nie... nie... - jęknął, skomląc i trzęsąc się jak porażony staruszek ze łzami w oczach. – O Merlinie, pomóż mi!

- Harry, co się stało? Brzmisz na zrozpaczonego – zawołała Hedwiga, wracając z nocnej misji na cichych skrzydłach. Sowa śnieżna przyjrzała się przerażającej scenie poniżej i wydała ostry okrzyk gniewu zmieszanego z przerażeniem na widok jej czarodzieja, trzymającego przed sobą zakrwawiony sztylet, podczas gdy u jego stóp leżał umierający Severus. – Nie! Coś ty zrobił, Harry Jamesie Potterze! – zaskrzeczała sowa. Potem rzuciła się na oszołomionego czarodzieja, jej szpony zacisnęły się mocno na dłoni Harry'ego, wgryzła się głęboko, zmuszając go do upuszczenia Sztyletu Niezgody.

Harry wrzasnął, bo jego dłoń była teraz splamiona czterema głębokimi nacięciami szponów, krwawiły powoli, ale sztylet leżał teraz na ziemi i mógł wreszcie oddzielić rzeczywistość od sennego krajobrazu, który sztylet tworzył w jego umyśle.

- Hedwigo, ja... ja nie chciałem! Naprawdę... nie chciałem! – zaczął szlochać.

Sowa podleciała i uderzyła go mocno w twarz skrzydłem.

- Głupi chłopcze, to nie czas na łzy! ZRÓB coś, by naprawić to, co narobiłeś, na łaskę Ateny! Inaczej on umrze!

- Ale... co ze... sztyletem? Wciąż go słyszę! – Harry potarł policzek, który zapiekł jak płomienie.

- Zostaw sztylet mnie, Harry! Zajmę się tym. Zobacz co z Severusem! Śpiesz się! – Ugryzła go ostro w ucho, po czym sfrunęła w dół, chwyciła róg zaklętego opakowania i upuściła je na lśniące ostrze, które było nienaruszone, ponieważ wchłonęło w siebie krew. Ale wciąż pragnęło więcej. Harry, weź mnie. Trzymaj mnie. Uczynię cię panem świata, czarodziejem potężniejszym niż sam Dumbledore.

Polowanie Dwóch Jastrzębi | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz