Rozdział 12 - Mgła i cienie

936 71 25
                                    

Freedom leciał jak strzała wypuszczona z łuku przez Sylvanor prosto do domu Meadowsweet, docierając do siedziby uzdrowicielki w zaledwie dwie minuty. W sekundę wrócił do ludzkiej postaci, przekręcał zasuwkę i wpadł do środka.

- Hedwigo! Hedwigo, wszystko w porządku?

- Harry? Jestem tu, na żerdzi w pobliżu okna – rozległo się ciche pohukiwanie sowy.

Harry podbiegł do niej i stwierdził, że jego niegdyś dzielna towarzyszka wygląda jak osłabiony wrak. Jej pióra były wykrzywione, a niektóre złamane, kuliła się w kulkę, siedząc na żerdzi, a jej oczy – piękne, bursztynowe oczy – były matowe i niewidzące.

- Och, Hedwigo, nie! Nie widzisz?

- Nie teraz... nie. Kręci mi się w głowie i strasznie mnie boli. Uderzyłam w okno... Przybyłam cię szukać, Harry... Musze powiedzieć ci coś ważnego... - zaświergotała niewyraźnie Hedwiga. – W głowie mi się kręci... nie mogę myśleć jasno...

Harry pogłaskał ją delikatnie.

- Ciii. Nie mów, odpoczywaj. To może poczekać, aż poczujesz się lepiej.

Ale uparta sowa zebrała całą swoją siłę i syknęła:

- Sowa pocztowa zawsze kończy dostawę. Odkryłam miejsce, o którym mówią drzewa... jest w cieniu jakiejś mrocznej siły... Czułam ją, gdy przelatywałam, jak czarny szlam na moich skrzydłach. Kiedy przyleciałam to zbadać... drzewo... zaatakowało mnie, Harry! Uderzyło mnie swoimi gałęziami, niemal strąciło z nieba. Bałam się... Zraniłam się w skrzydło... Dlatego nie mogłam się zatrzymać na czas i uderzyłam w okno... Przepraszam...

- Jest w porządku. To ja przepraszam – powiedział Harry, czując, jak narastają w nim stare, znajome wyrzuty sumienia. – Nigdy nie powinienem pozwolić ci lecieć z nami. Powinnaś była zostać w domu, gdzie jest bezpiecznie.

- Nie... w takim razie kto-o-o by zapewnił tobie bezpieczeństwo, pisklaku? Severus nie może zrobić tego sam. – Wtedy sowa zamknęła oczy, ponieważ była wyczerpana i ranna.

Harry kontynuował głaskanie jej, czując obrzydliwy, ostry ból w brzuchu i silne pragnienie, żeby rozpłakać się jak małe dziecko. Nie umieraj, Hedwigo! Proszę!

Rozległo się nagłe skrzypnięcie i drzwi domu Meadowsweet otworzyły się, wpuszczając zarówno Severusa, jak i wilczą uzdrowicielkę.

- Robiłam wszystko, żeby ją ustabilizować, Severusie, ale ptasia anatomia nie jest moją mocną stroną. Uczyłam się leczyć ludzi, jak również wilki, ale sowy...

- Mam pewne doświadczenie w leczeniu ptaków – zapewnił ją Severus, podchodząc do Harry'ego. – Harry, przesuń się, żebym mógł zobaczyć, z czym mamy do czynienia.

Severus przesunął różdżką nad śpiącą sową, mrucząc:

- Hymm... napięty mięsień boczny prawego skrzydła, uraz głowy i piersi od okna, wstrząs mózgu i ucisk za nerwami wzrokowymi. Dlatego jest ślepa... - Spojrzał na Meadowsweet. – Leczyłaś ją na szok?

- Tak, dałam jej trochę eliksiru przeciwwstrząsowego i obwiązałam jej skrzydło – wskazała białe paski, przywiązujące skrzydło sowy do jej boku, co pozostało niezauważone przez Harry'ego przez jego troskę z powodu jej wzroku.

- Dobrze. Ale musimy się pozbyć tego obrzęku w jej mózgu – powiedział żwawo Severus. – Co oznacza, że muszę zrobić eliksir, który zmniejszy wewnętrzne krwawienie i wstrząs. Gdzie są twoje składniki do eliksirów? Masz kwiaty aterny i nalewkę z wierzbownicy?

Polowanie Dwóch Jastrzębi | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz