36

40 4 2
                                    

Złe samopoczucie nie opuszczało mnie przez kilka następnych dni. Mdłości towarzyszyły mi niedługo po przebudzeniu i w ciągu dnia nawracały. Oprócz tego czułam się dziwnie skołowana i często miałam zawroty głowy. Zauważyłam także, że zdarzało mi się poczuć słabo i miewałam momenty, że musiałam wyjść na dwór, żeby nie zemdleć. Chciałam wtedy pooddychać chłodnym powietrzem, żeby dojść do siebie.

Wywieszałam wtedy kartkę na drzwiach i szybko czmychałam na zaplecze. To nie ubiegło uwadze Filipa, wychodził wtedy ze mną i towarzyszył mi, żeby mieć mnie na oku. Byłam mu za to niezmiernie wdzięczna.

Teraz też tak było. Siedzieliśmy na progu w wejściu do budynku, od strony parkingu. Filip siedział kawałek dalej i palił papierosa. Oddychałam powoli i ciężko, próbując uspokoić bijące szybko serce, głowę zwiesiłam na dół, żeby pozbyć się czarnych plamek przed oczami.

Zalegającą między nami ciszę przerwał niespodziewanie Filip.

- Może powinnaś iść do lekarza – zaczął.

- Nie chcę – odparłam.

- Zrób sobie badania, może masz niedobory jakiś witamin albo anemię. Źródło takich objawów może być różne. 

- Wiem Filip, ale nie mam teraz czasu na lekarza. Naprawdę.

Mój kolega westchnął i zaciągnął się papierosem, a potem wydmuchał gęsty dym na powietrze. Popatrzyłam jak rozmył się przed nami. Otuliłam się mocniej swetrem, bo poczułam zimno.

- Zimno ci? – spytał mój kolega.

- Nie, ale już się lepiej czuję – powiedziałam i dodałam szybko. – Wrócę na sklep.

To mówiąc wstałam i odwróciłam się, żeby wejść do środka. Nagle stanęłam jak wryta. Koło szafek stał Oktawian i patrzył na mnie ponuro, ręce miał skrzyżowane na piersi.

Patrzyłam na niego nieruchomo i wiedziałam, że ten widok nie wróżył nic dobrego, spodziewałam się, że będę się musiała znowu gęsto tłumaczyć.

- Nieźle – odezwał się niespodziewanie Oktawian.

- Oktawian, ja byłam tylko na dworze, na chwilę – powiedziałam w geście obrony.

- Jasne – odezwał się on. – I mam ci uwierzyć, gdy siedziałaś tam z Filipem?

- Słuchaj, poczułam się źle i musiałam wyjść na powietrze – odezwałam się, próbując się bronić.

Oktawian pokręcił głową i uśmiechnął się ironicznie.

- Robisz ze mnie idiotę?

- Co?

- Myślisz, że jestem tak głupi, że uwierzę w te bzdury, hm? – Patrzył na mnie poważnie.

Czułam, jak zaczęło ogarniać mnie kolejne uczucie mdłości. Czoło miałam spocone, przeszedł mnie dreszcz. Patrzyłam na szefa poważnym wzrokiem, zastanawiając się jednocześnie jak wyjść z takiej beznadziejnej sytuacji.

Szef znowu się odezwał.

- Widać nie możesz obyć się bez papierosa, a ja widzę ile razy wychodzisz.

- Słucham? Co ty mówisz Oktawian?! – rzuciłam do niego wściekle. – Wyszłam bo zrobiło mi się słabo.

- Jeszcze bezczelnie kłamiesz, przecież wszystko widziałem – odezwał się jadowitym tonem, niemal pluł w moim kierunku.

Czułam bijącą od niego nienawiść. Nie mogłam pojąć, jak mógł w tak szybkim czasie zacząć pałać tak negatywnymi uczuciami. Był dodatkowo wredny i mściwy, zdążył pokazać co potrafi.

Do ostatniej kropli krwi Tom III ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz