Rozdział 20 - Nasz dom (cz.1)

184 20 0
                                    

David

Pięć dni później

Był piątek, Maggie była w pracy, a ponieważ Magnus wciąż jeszcze był w SLC, to on miał odebrać ją, zawieźć do domu, a potem do hospicjum, do jej mamy, a David pojechałby tam dopiero później, kiedy zadzwoniłaby do niego, że skończyła swoją pracę przy mamie.

David nie był bardzo zachwycony tym, że Maggie spędzała tak dużo czasu z Magnusem, ale z drugiej strony dobrze było wiedzieć, że jego kobieta miała takiego wiernego, starego przyjaciela, a Lichtwitz był wdzięczny tamtemu, za to, ze opiekował się Kruszynką, zanim poznali się i zakochali w sobie, zanim David mógł się nią opiekować.

Tego dnia może miałby coś innego do zrobienia, ale nie było niczego ważniejszego od tego, co robił w tej chwili.

Prośbę tego przyjaciela w rankingu ważności przebiłoby tylko to, o co poprosiłaby jego Maggie, a nawet to, o co by go nie poprosiła, ale potrzebowałaby, żeby zrobił.

Dlatego właśnie David stał w salonie Evy i Jimmy'ego i pił prosto z butelki piwo, które przyniósł sobie i kumplowi z lodówki po tym, jak przyjechał po wypełnieniu prośby, z którą Jimmy zadzwonił do niego tuż po lunchu.

Przyjechał, bo jego przyjaciel chciał podarować swojej kobiecie to, co dawał jej codziennie odkąd postanowił wyciągnąć wreszcie swoją głowę z tyłka.

Czerwoną różę.

David na prośbę Jimmy'ego kupił siedem najładniejszych czerwonych róż, jakie znalazł (po jednej za każdy dzień, kiedy Jimmy nie mógł tego zrobić, bo był w szpitalu, a później nieprzytomny z powodu leków).

Był to sposób Sparka na wyrażenie tego, jak bardzo kochał swoją żonę.

David ciągle i ciągle przypominał sobie ten dzień, kiedy zabrali Jimmy'ego i Josha do szpitala.

To była zwykła akcja, jakie im się często przytrafiały.

Kolejny pożar, jakich tysiące ugasili wcześniej.

Palił się dom, w którym mieszkała tymczasowa rodzina zastępcza z kilkorgiem dzieci w różnym wieku.

Kiedy dojechali na miejsce akcji większość mieszkańców wyszła, jedna osoba dorosła zginęła, a ogień był w trakcie opanowywania przez inną jednostkę, więc mieli tylko pomagać.

Na miejscu była bliższa miejscu jednostka, która już zabezpieczyła dzieci pod opieką dorosłego, który również tam mieszkał.

Była też karetka, chociaż nie było ciężko rannych.

Tamci gasili ogień z jednej strony, a ich jednostka miała zacząć z drugiej i zabezpieczyć inne budynki.

Ubierali się i szykowali sprzęt.

David był za wozem i otwierał skrzynki ze sprzętem, kiedy usłyszał krzyk Jimmy'ego - Josh! Stój!

Kiedy spojrzał w tamtym kierunku, zobaczył, ze Jimmy biegł za Dzieciakiem, bo tak wołali na Josha, ale nie był kompletnie ubrany.

Josh nie był w ogóle ubrany w strój ochronny.

Kurwa.

Pieprzony gówniarz - zdążyło przemknąć przez głowę Davidowi, kiedy złapał swoją kurtkę, zarzucił ją na ramiona, przełożył ręce w rękawy, a potem chwycił kask z ochraniaczem, który po drodze, w biegu, podał mu Billy, a dopiero potem pobiegł za nimi dwoma do palącego się domu.

Kiedy przechodził przez przedpokój usłyszał huk.

Kto usłyszałby go chociaż raz w życiu, wiedziałby.

Maggie - Jesteś moja [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz