Rozdział 4 - Nic wielkiego (cz.1)

295 22 0
                                    

Maggie

Trzy tygodnie później

- A niech mnie jebnie, popatrzcie tylko... - mówiła do mnie z jawnym i jadowitym szyderstwem w głosie moja mama, którą właśnie z wysiłkiem obróciłam na bok na szpitalnym łóżku, kiedy myłam jej wiotkie, chore ciało wilgotną myjką - Kurewsko wielka jaśnie pani z cholernym dyplomem myje moją biedną dupę z gówna.

Nie odzywałam się, bo nie było na to nic, co można by odpowiedzieć.

Język mojej mamy nie zmienił się ani odrobinę.

Chciałam móc wmówić sobie, że nie słyszałam, ale to nie była prawda.

Chciałam również móc wmówić sobie, że to mnie ani trochę nie ruszało, ale to też było kłamstwo.

To bolało.

Nawet po tylu latach.

Mama była w hospicjum już prawie trzy tygodnie i chyba większość osób, które tu były i były bardzo empatyczne, przestała jej żałować.

Leżała w niedużym, dwuosobowym pokoju ze starszą, bardzo sympatyczną panią, którą zdążyła już obrazić na wszelkie sposoby, a działo się tak, kiedy ja tam byłam i wolałam nie wyobrażać sobie, co tam się działo, kiedy mnie nie było.

Jeździłam tam codziennie po pracy i czasem coś słyszałam.

Nie od pani Smith, bo ona nigdy nie poskarżyła się na nic.

Za to często siostry pielęgniarki rozmawiały ze mną (również one nie skarżyły się na nic) o zachowaniu mamy, ale chyba zauważyły, że nie miałam na mamę wpływu.

Obraziła wszystkie siostry zakonne, które były tam pielęgniarkami (na szczęście mnie chyba trochę lubiły, bo przymykały oko na wulgarne, brutalne słownictwo mamy).

Miała tam wszystko, czego potrzebowała.

Nie musiałam zawozić jedzenia, ale często zdarzało się, że zabierałam jakiś jogurt, sok lub owoce.

Zwykle mama złymi słowami żądała, bym to wyrzuciła do kosza, obrzucając mnie przy tym wulgarnymi obelgami lub kpinami (jakby była przyzwyczajona do czegoś lepszego), ale jej sąsiadką na drugim łóżku w pokoju była pani Smith, która zawsze cicho dziękowała za każdy podarunek.

Nie wyrzucałam jedzenia, jak zawsze starając się je wykorzystać w ten lub inny sposób.

Zmieniałam pościel mamy, a czasem również tamtej pani, bo jej rodzina nie zawsze mogła przyjechać.

Zmieniałam mamie pieluchy i myłam ją.

Czasem, jeśli była taka potrzeba i miałam więcej czasu, myłam podłogę w sali lub wycierałam kurz.

- No powiedz coś, do cholery, ty idiotko - warknęła mama, bo moje milczenie zawsze ją rozjuszało - Zawsze byłaś taka cholernie głupia. Nawet, kurwa, nie potrafisz ułożyć pieprzonego zdania po angielsku. Do cholery nie wiem, jakim pieprzonym cudem skończyłaś ten jebany college.

Skończyłam ją ubierać w czystą koszulę nocną, przykryłam ją kołdrą z czystą poszewką, podeszłam do specjalnego pojemnika na śmieci, żeby wyrzucić zużytą pieluchę i spostrzegłam przez uchylone drzwi Magnusa, który stał na korytarzu tuż za nimi oparty o ścianę.

Słyszał wszystko.

Popatrzył na mnie poważnie.

Uśmiechnęłam się do niego uśmiechem, który, jak wiedziałam, był bardziej niż bardzo wymuszony.

Maggie - Jesteś moja [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz