Rozdział 19 - Wypadek (cz.2)

49 12 1
                                    

*****

Cztery dni później

Dni płynęły powoli i bez większych zmian.

Była sobota i dlatego nie pracowałam i byłam sama w domu Davida.

David był w pracy od szóstej rano.

Po moim wypadku przekonałam się, że David naprawdę mnie kochał.

Nie, żebym mu nie wierzyła już wcześniej, ale słyszenie, jak ktoś to mówi, a nawet powtarza to wielokrotnie, a zobaczenie tego, jak zareagował na możliwość utraty mnie, to były dwie różne sprawy.

Mój mężczyzna przez cały czas trzymał mnie blisko siebie, bardzo blisko, budził się w nocy, żeby sprawdzić, czy na pewno byłam z nim, co wiedziałam, bo czasami budził przy tym mnie, pisał do mnie w czasie pracy i wymagał, żebym mu odpisywała i najlepiej bym robiła to natychmiast.

Kontrolował mnie o wiele bardziej niż wcześniej, ale nie chodziło mu o kontrolę mnie, a o kontrolę tego, czy byłam w porządku, czy nie działo się nic złego, a ponieważ wiedziałam, że nastraszyłam go i to mocno, więc się temu poddawałam.

Robiłam wszystko, żeby go uspokoić.

Kiedy stał przede mną w kolejce w sklepie, dotykałam jego pleców.

Kiedy nie mógł mnie zobaczyć, bo byłam w innym pomieszczeniu, starałam się co chwilę mu coś powiedzieć i robiłam to głośno.

Pisałam mu SMS-y lub wysyłałam emotikonki.

Dawałam mu znać, że byłam.

Widziałam ciągle w jego oczach ten sam strach, który zobaczyłam, kiedy wyciągnął mnie z mojego Wranglera.

Miałam nadzieję, że kiedyś on zniknie, ale na razie musiałam mu to dać.

Zapewnienie.

Chwilowo byłam bez samochodu, ale David przyjął do wiadomości, że miałam pieniądze i była nadzieja, że jakiś kupimy za nie, a nie z pieniędzy, które David koniecznie chciał na to przeznaczyć.

Pierwsze kroki jednak skierowaliśmy do tej pani adwokat, którą poleciła nam Eva, żeby rozwiązać sprawę spadku oficjalnie i bez pułapek prawnych, w jakie moglibyśmy wpaść.

Była to rdzenna Amerykanka z przepięknymi, prostymi, czarnymi włosami i pięknie ukształtowanymi kośćmi policzkowymi.

Bardzo dobrze mi się z nią rozmawiało, bo mówiła oszczędnie, na temat i umiała mi doradzić.

Rozmawiałyśmy bardzo długo, a ja opowiedziałam jej wszystko, jak opowiadałam Timowi, cała moja sytuację rodzinną, pochodzenie tego, co podobno odziedziczyłam, wszystko.

Kiedy opowiedziałam jej o stanie mojej mamy, stwierdziła, że najlepiej byłoby poczekać z ujawnieniem testamentu „do rozwiązania tej sytuacji".

Była delikatna w sposobie, w jaki to ujęła, ale nie musiała.

Byłam świadoma tego, że mama już długo nie pożyje.

Właściwie nie odzyskiwała przytomności, bo dawki morfiny, którą otrzymywała, były tak duże, że cały czas ją usypiały.

Inaczej była nieprzytomna z bólu.

Adwokat poradziła mi również nie włączanie do testamentu gotówki.

Nie byłam pewna, czy to legalne, ale agent Tracker powiedział mi, że nie ma żadnych zapisów tego, co otrzymałabym w spadku.

Za co chyba powinnam mu podziękować.

Maggie - Jesteś moja [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz