Rozdział 11 - Jedyna (cz.1)

202 18 2
                                    

Maggie

Dziesięć dni później

Wróciłam właśnie od mojego drugiego obowiązkowego, ale bardziej nielubianego zajęcia tego dnia i zamierzałam zrobić coś, co wyłamywało się z mojej codziennej rutyny.

Ten dzień był taki, jak wszystkie moje dni.

Pracowałam intensywnie do piątej po południu, a potem musiałam jeszcze pojechać do mamy, do hospicjum.

W ostatnim tygodniu robiłam to codziennie tak samo i zostawałam tam tak długo, jak się dało, nawet po to, by po prostu pomagać innym.

Nie chciałam być w domu sama.

Mama zwykle przesypiała całe moje wizyty albo była tak apatyczna, że nie odzywała się do mnie ani do nikogo innego, więc nie musiałam denerwować się wizytami u niej i mogłam wykonywać swoją pracę tam przy utrzymaniu jej w czystości, robiąc wszystko jak automat.

Rutynowo, bez myślenia.

Tak było codziennie z małym wyjątkiem w sobotę, kiedy ja nie pracowałam, a David pracował od szóstej po południu.

Uznałam to za wielkie szczęście, że nie mieliśmy zbyt wiele czasu dla siebie, ale spotkaliśmy się w tamtym mieszkaniu po jego SMS-ie na krótko, na godzinę.

Nie mieliśmy jednak czasu na rozmowę, nie poznawaliśmy się, nie zbliżaliśmy się do siebie, a ja udawałam sama przed sobą, że byłam w stanie uchronić swoje serce, ale wiedziałam, że przynajmniej chroniłam w ten sposób Davida.

Dni mijały powoli jeden za drugim, niczym paciorki różańca przesuwane między palcami staruszki, jaka widywałam modlącą się w hospicjum.

Nie musiałam niczego więcej wymyślać, żadnych wymówek, nie musiałam kłamać ani unikać go w inny sposób.

Samo tak wyszło.

Może nie do końca „samo", bo to ja ustawiłam to w ten sposób z synami i synowymi pani Lilly Brown, która zastąpiła panią Smith na drugim łóżku w pokoju mamy.

Wiedziałam, że w kolejnym tygodniu zechcą mi się zrewanżować, ale na razie odwlekałam to, co miało nadejść.

Moim celem były rzadsze spotkania z Davidem.

Był wspaniałym mężczyzną z dobrym życiem i wspomnieniami dobrej rodziny, a ja mogłam wnieść do jego życia tylko śmieci.

Zasługiwał na coś lepszego.

Wychodziłam z pracy i już w drzwiach wysyłałam do Davida krótkiego SMS-a Wychodzę tak, jak mnie o to prosił.

Wypełniałam te prośby, bo to go uspokajało.

Zasługiwał na spokój.

Wsiadałam do Wranglera, uruchamiałam go i wyjeżdżałam z parkingu.

Jechałam do swojego domu, wchodziłam po schodach na galerię i otwierałam drzwi z klucza.

Kiedy byłam za progiem, natychmiast wyjmowałam swój bezpieczny telefon, zatrzaskiwałam drzwi, przekręcałam klucz w zamku i pisałam SMS-a W domu.

Potem rutynowo poświęcałam swoje dziesięć minut na przygotowanie sobie kolacji i przebranie się w cos wygodniejszego.

Kiedy zjadłam swój posiłek i posprzątałam kuchnię, zabierałam torbę z czystą pościelą, koszulą, bielizną dla mamy i ubierałam się, by wyjść.

Zanim otwierałam drzwi, pisałam SMS-a Wychodzę.

Zawsze kiedy byłam już na galerii słyszałam warczenie mojego bezpiecznego telefonu i, nie sprawdzając go, wiedziałam, że to David przysłał mi swoje Okej lub Dobrze, lub Jedź bezpiecznie.

Maggie - Jesteś moja [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz