Rozdział 17 - Kocham cię (cz.1)

194 19 1
                                    

Maggie

Następnego dnia rano

Leżałam w swoim łóżku, w swojej sypialni, ale nie spałam.

Tak naprawdę nie spałam od wielu godzin, całą noc.

Kiedy w poniedziałek późnym wieczorem dojechaliśmy do mojego kondominium jego Grand Cherokee, David pomógł mi wysiąść, zanieść moje torby na górę, wszedł ze mną do mieszkania, a potem odszedł.

Właściwie nic mi nie mówiąc.

Było normalnie do momentu, kiedy zszedł na parking do swojego SUV-a po trzecią torbę, jego, podczas kiedy ja zaczęłam szykować dla nas późną kolację i wstawiłam wodę w czajniku do gotowania, by zrobić nam kawę, a potem, kiedy wrócił do mojego mieszkania, zostawił swoją torbę na podłodze w kącie salonu, stwierdził tylko Muszę jechać i... pojechał.

Kiedy jechaliśmy z Denver, przez całą drogę między nami był dystans, którego nie rozumiałam, ale, będąc zajęta swoimi myślami, nie próbowałam zmniejszyć.

Nawet nie zwróciłam na niego zbyt dużej uwagi.

Często w czasie jazdy samochodem milczeliśmy, więc to nie było nic nowego, ani niespodziewanego.

Po prostu tacy byliśmy.

Kiedy jednak później o tym myślałam, doszłam do wniosku, że tym razem nie chodziło tylko o milczenie, a bardziej o zamknięcie się Davida na mnie, jakby bronił mi dostępu do swoich myśli.

Do siebie.

Prowadził sam przez całą drogę i nie zatrzymaliśmy się nigdzie na dłużej, co było do wyjaśnienia, skoro we wtorek miał być w pracy o szóstej rano.

Na stacji benzynowej, kiedy David tankował paliwo, kupiłam dla nas kanapki i kawę, ale nawet wtedy David nie rozmawiał ze mną.

Wszystkim, co usłyszałam było krótkie Dzięki.

Właściwie też nic dziwnego.

Jednak...

W miarę dojeżdżania do domu zaczęłam czuć się niepewnie.

Jakbym zrobiła coś złego.

Ale pomyślałam jeszcze, że później, w domu, porozmawiamy o tym, wyjaśnimy sobie wszystko i to przezwyciężymy.

Przecież mieliśmy rozmawiać.

Tak się umawialiśmy.

Ale potem David pojechał, po prostu pojechał, nic mi nie mówiąc, nie wyjaśniając mi, dokąd jedzie, ani kiedy wróci (nie, żeby musiał).

Dlatego właśnie to skąpe pożegnanie, obejmujące tylko muśnięcie ust i dwa słowa, przeraziły mnie.

Dosłownie.

Przeraziły.

Jakbym to już przeżywała.

Wróciły do mnie złe wspomnienia z tych dni, kiedy nie chciał ze mną rozmawiać, ale to było coś gorszego.

Wciąż starając się nie marnować jedzenia, ale działając trochę bezmyślnie, schowałam do mojej lodówki ułożone równo w wielorazowym pojemniku, już ukształtowane przeze mnie burgery z wołowiny, które szykowałam dla nas na kolację.

Zrobiłam sobie kawę z dużą ilością mleka, wyciągnęłam resztkę jakichś ciastek i usiadłam na kanapie.

Czekałam, że może David wróci, może przyśle chociażby SMS-a albo jakąkolwiek wiadomość przez Filipa lub Jimmy'ego.

Maggie - Jesteś moja [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz