LUIZA
Przez pierwsze miesiące pracy zachowywałam się jak cień. Chodziłam za Maksymilianem, wodziłam wzrokiem za jego dłońmi, nogami i twarzą. Analizowałam każdy gest, każde skinienie palca, każdy krok, który był inny od pozostałych. W ten sposób uczyłam się ludzi.
Czasami miałam wrażenie, że nie jest to dobra droga do poznawania otoczenia. W ten sposób w wielu przypadkach pozbawiałam się szczęścia. Uczyłam się, co człowiek lubi, jak się zachowuje, jak mówi, a nawet w jaki sposób się rusza… a potem się dopasowywałam. Następnie nie wiedziałam już co jest prawdą, a co tylko moim wyobrażeniem, skutkiem zdolności adaptacji.
W ten sposób zrujnowałam wszystkie swoje relacje w życiu. Straciłam przyjaciół, bo gdy na horyzoncie pojawił się facet, skupiłam się tylko na nim. Potem myślałam, że nasze rozstanie wyniknęło z tego, że tak naprawdę nie byłam dla niego idealna, nie pasowaliśmy do siebie.
Ale w zasadzie w pewnym momencie życia zdałam sobie sprawę, że nie to było powodem rozstania. Cały związek był wynikiem jedynie tego, że potrafiłam odpowiednio się do niego przystosować. Zmienić zachowanie, zmienić upodobania, zmienić wszystko. To głupie i nieodpowiedzialne. W pewnym momencie zaczęło mi ciążyć, moje prawdziwe ja zaczęło wyłazić spod wyidealizowanej skorupy i w następnym momencie tkwiłam w związku, który nie miał sensu. Kłóciliśmy się. Byłam do niego przywiązana – łaknęłam stabilności, drugiego człowieka, uczucia, którym mogli pochwalić się inni ludzie. To chyba chciwość.
Obiecałam sobie, że nigdy już nie postąpię w ten sposób. Nie przywiążę się na tyle, by zmieniać swoje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Nie stanę się kolejną wersją Luizy Gwiazdowskiej tylko dlatego, że będę chciała zatrzymać przy sobie ludzi. Choćbym miała być sama już do końca życia.
– Maksymilian Lewicki. – Maks wyciągnął dłoń do mężczyzny po drugiej stronie stronie biurka.
– Mariusz Bałucki – przedstawił się mężczyzna.
Nastąpił męski uścisk rąk, po czym Maks skinął głową w moją stronę.
– Moja asystentka, Luiza Gwiazdowska.
Bałucki wyszczerzył zęby w uśmiechu i uniósł wymownie brwi.
– Dzień dobry.
Posłałam mu firmowy uśmiech i po prostu obserwowałam, gdy przeniósł wzrok z powrotem na Maksa i to na nim się skupił.
– Dostał pan kontakt do mojej kancelarii od…? – Maks otworzył teczkę, wyciągnął papiery.
– Od Andrzeja Szafrańskiego.
Znałam już to nazwisko z akt byłych klientów.
Szafrański był kiedyś klientem Maksa, właściwie jednym z pierwszych. Współpracowali dłuższy czas, później Szafrański wycofał się z umowy, znalazł sobie innego prawnika, a następnie… został zatrzymany i zamknięty w więzieniu. To dość zabawne, bo jak analizowałam przebieg jego rozprawy sądowej to byłam niemal pewna, że dałoby się zmniejszyć jego wyrok jeszcze bardziej. A przecież taką grubą rybę było stać na dobrych adwokatów – nasuwało się więc pytanie, dlaczego w ogóle dostał taki wyrok? Mogłam o tym myśleć i myśleć, a żaden racjonalny powód nie wpadał mi do głowy.
– Bałucki, Bałucki – mruczał Maks. – Dobrze kojarzę nazwisko?
– Świetnie – ucieszył się Mariusz. – Jurand to mój ojciec.
Byłam zdezorientowana, więc lekko zmarszczyłam brwi – nasz nowy klient wyłapał moją konsternację w przeciągu kilku sekund.
– Taki gangus – wyjaśnił i machnął nonszalancko dłonią. – Proszę się nie przejmować. Nie wychowywał mnie, siedział w pierdlu odkąd byłem małym chłopcem. Brałem przykład z eleganckich biznesmenów. – Uśmiechnął się szeroko.
CZYTASZ
Acheron (Synowie Chaosu #3) [+18]
RomantikAcheron -- jedna z pięciu rzek Hadesu, zwana rzeką smutku. Maksymilian Lewicki to prawa ręka diabła. Przyjaciel piekieł, tak o nim mówią. Jest adwokatem w sprawach karnych, współwłaścicielem dobrze prosperującej kancelarii prawniczej. Jego znajomi...